Ogolnie no kazdy ma inne podejscie i wiadomix, ze takie pierdololo, ze kazdy to zarabia po 10k to jest pierdololo, fakty sa takie, ze wiekszosc zarabia po 2,5k i musza zyc. Wiec w odniesieniu do takich osob za 3,5-4k da sie zyc niby normalnie. Tylko, ze u nas przyjelo sie, ze normalne zycie to jak nas stac isc 2 razy do kina, 2 razy na impreze, kupic jedne spodnie, oplacic rachunki+wynajem i zarcie i finito. Ewentualnie odlozyc 200 zlotych by po 6 latach za pol gotowki i pol kredytu kupic sobie 10-15 letnie auto. Tylko chuj z takim zyciem bo nie wiem mialem taka sytuacje w zeszlym miechu, chrzciny dzieciaka, wyjebalem zeba i musialem wstawic implant, serwis samochodu i dzien dobry 3.000 w plecy tak o, od buta. I gdzie tu sie podziac i jak to ogarnac zarabiajac 3-4k no nie ma chuja xD I zaczyna sie wazenie czy chodzic kurwa bez zebow, czy na chrzciny nic nie kupic czy pierdolic swoje 20 letnie auto i przesiasc sie w autobus? xD No i jezeli czlowiek staje przed takimi wyborami regularnie (a zarabiajac NAWET te 3-4k staje regularnie) to zycie jest chujowe i tyle wg. mnie. Luz zaczyna sie kiedy po odliczeniu wszystkiego i zycia na spoko poziomie zostaje Ci 2-3k do zaoszczedzenia czy wlasnie w razie roznych awarii i nieprzewidywalnych sytuacji.
Ale to se tak mozna pierdolic bo zawsze czlowiekowi jest za malo. Jak sie 2000 zarabi to czlowiek mysli, ze "kurrrrła jakbym mial 4000 to juz krul zycia, to ja juz nic wincyj potrzbowac nie bede", a jak dostaje te 4 to nagle marzy mu sie 8 itd. Tak zawsze bylo i bedzie.
Zakładki