Master napisał
Smieszne troche, ze gdyby oglosic, ze za dwa dni lecimy na marsa oddalonego o 75 000 000 kilometrow to jest cala rzesza ludzi ktorzy wsiadaja se w statek I to robia
Natomiast tutaj, zeby uratowac Eli I Tomka z wysokosci ok 7 000 metrow na calej kulce zwanej ziemia bylo 16 osob. 16 osob, ktore w ogole moga sprobowac to zrobic, podjac wyzwanie - 13 ludzi z wyprawy na K2, 2 ziomeczkow co jakims cudem przy Eli sie znalezli tak z dupy I ktorzy probuja zdobyc Nage I jakis jeden szalony typeq hiszpan zaaklimatyzowany pod Mount Everest, ktory chce sie solo wpierdolic na dach swiata w styczniu.
Lol
Ale mówisz chyba o komercyjnej wyprawie w kosmos, nie? Bo przecież astronauci też przechodzą bardzo długie szkolenie, morderczy trening, nie wspominając o tym jaki poziom wiedzy i umiejętności z przeróżnych dziedzin muszą sobą reprezentować. Także wśród tysięcy chętnych zostałoby może kilku zdolnych do podjęcia takiego wyzwania.
I tak samo z tą akcją ratunkową. Gdyby zapukali do mnie do drzwi i powiedzieli: "Dawaj, janek, lecimy na NP po tomka, mamy sprzęt, kasę, wszystko zorganizowane, lecimy i wchodzimy - sprawny z ciebie chłopak, to może dasz radę." to ubrałbym się szybko i poleciał bym spróbować.
Tylko, że ani ja, ani zdecydowana większość ludzi - również wśród himalaistów - nie ma ani odpowiedniego zaplecza, żeby ot tak wystartować z misją ratunkową, ani - przede wszystkim - koniecznego doświadczenia i umiejętności.
Ja bym poszedł, jasne, że tak, tylko co z tego, skoro zdechłbym po drodze?
Zakładki