Byłem tydzień temu w Tatrach. Odpuście sobie ten szajs typu Gubałówka, kupcie dobre buty i idźcie w góry. Pierwszego dnia byliśmy na Czerwonych Wierchach od strony Kopy Kondrackiej. W kilka godzin można zaliczyć cztery dwutysięczniki wchodząc tak jakby tylko raz. Widoki bardzo ładne, Giewont okrążyliśmy dookoła tą trasą. Drugiego dnia wybraliśmy się na Kasprowy Wierch, a z niego na Świnicę, a ze Świnicy na Zawrat i powrót Doliną Pięciu Stawów. Na Świnicą są już łancuchy, lekka wspinaczka, są miejsca że pod sobą masz przepaść. Widoki w drogę na Świnicę były świetne, potem się zachmurzyło i nic nie było widać, jednak dla samej adrenaliny warto. Jeżeli chodzi o poziom trudności no to ja jako, że byłem pierwszy raz w takich prawdziwych górach to normalnie dałem radę, a nie jestem aktualnie w życiowej formie (na trzeci dzień zakwasy mnie skutecznie uziemiły, cały dzień dałem radę jedynie walić browary i siedzieć w jacuzzi). Kolejek nie było, ale wychodziliśmy z domku o 5-6 rano.
Załącznik 353503
Droga na Dolinę Kondracką przez Długi Żleb. Najgorszy odcinek, to tam na górze.
Załącznik 353504
Na granicy polsko-słowackiej
Załącznik 353505
Tutaj jedliśmy obiad. Taki widok.
Załącznik 353506
W drodzę z Kasprowego Wierzchu na Świnicę.
Załącznik 353507
Wspinaczka, a raczej schodzenie ze Świnicy na Zawrat.
Załącznik 353508
Widoki po drodze.
Zastanów się czy wolisz wydać kupę kasy i zobaczyć ulicę pełną turystów czy jednak wydać dużo mniej i zobaczyć prawdziwe góry.
Zakładki