sugerowanie, że ktokolwiek ją ma to troche xD
aj tam, jak wiekszosc nastolatkow(smiesznie to brzmi btw) miewalem mysli samobojcze ale jebacz to. dzis sie smieje z tego jaki glupie bylem.
aczkolwiek samobojcy to podludzie, twierdze tak nawet o moim dobrym ziomku z gimbazy, ktory rzucil sie pod pociag z dnia na dzien zostawiajac tylko glupi liscik(wiem tylko tyle z jednym kumplem, ze bawil sie w demonologie(slon wsrh!11)/kontakty z bytami nie z tego swiata. miewal koszmary itp, pozniej sam twierdzil, ze udalo mu sie tu przegonic a tu jeb.
po prostu tacy ludzie sa za slabi zeby zyc, to jest ta 'selekcja naturalna'. Jak mozna zmarnowac najwiekszy dar na tym swiecie odbierajac go sobie samemu.
@Arktos ;
I Ty śmiesz o kimś mówić, że jest nietolerancyjny? Jesteś chyba najbardziej bezczelnym hipokrytą na tym forum. I powiem więcej, bardzo się ciesze, że zgodnie ze swoją "filozofią" nie chcesz zostawić po sobie potomstwa, bo świat bez ludzi takich jak Ty byłby na pewno piękniejszy.
A tak btw. dosyć kontrowersyjny, ale ciekawy artykuł o hipotezie S-nastu:
http://www.physicsoflife.pl/dict/s-nastu.html
Nie ma akceptacji dla braku moralności - i NIGDY nie stwierdziłem, że jest inaczej. Serio zestawiasz ze sobą tolerowanie tego, że ktoś z kimś uprawia seks z tym, że ktoś w imię egoistycznych pobudek powoduje bądź przyczynia się do cierpienia i śmierci innych istot? Absurd.
Rozumiem, że jak głoszę tolerancję wobec zachowań homo, to muszę także tolerować również przykładowo gwałcicieli? Ty nie widzisz, jak bardzo szmacisz logikę? Nigdy nie stwierdziłem, że akceptuję tych, którzy nie przestrzegają moralności.
"Moralność nie obejmuje tych, którzy sami jej nie przestrzegają" - to jedna z najważniejszych zasad wyznawanej przeze mnie moralności. Oczywiście nie dotyczy ona istot bezwolnych (zwierzęta, dzieci).
KrysianeK
A kto nakleja łatki faszystów i komunistów osobą, które nie tolerują zachowań homo? Czy ja nie ma prawa tych osób nie tolerować, zwłaszcza jeśli wychodzą na ulicę, manifestują swoje poglądy w sposób, który mi nie odpowiada? Idąc dalej, czuje się niejako zmuszony do ich tolerowania, bo jeśli stanę w opozycji, staje się faszystą lub komunistą. Czy to nie jest zamach na moją wolność?
Czemu jestem zmuszany do akceptowania czegoś, co według mnie nie jest do końca normalne?
Mówisz tak pięknie o moralności. Z definicji tego słowa wynika, że jest to zbiór norm, które określają co jest dobre, a co złe. Rozumiem, że Ty masz monopol na ustalanie tych norm? Czy w takim razie, nie jest to zamach na moją wolność? Czy ja nie mogę mieć innych zasad moralnych? A może teraz napiszesz, że ktoś kiedyś to ustalił i tak ma być? Czyli jednak ktoś coś Ci narzucił?
Jest to pojęcie relatywne. Osobiście wyznaję zasadę zbliżoną do buddyjskiej ahimsy - wszelki czyn, który wyrządza krzywdę innej istocie może zostać uznany za niemoralny. Czyn, który krzywdy nie wyrządza, jest zawsze moralnie neutralny lub pozytywny. Ahimsa uznaje jednak samoobronę, ja także. Jednak ja idę nieco dalej - osoby, które moralności nie przestrzegają, same jej nie podlegają. Toteż uśmiercenie takowych nie może być uznane za niemoralne. Moja moralność jest akurat bardzo prosta. To trzy, proste zasady.
Tak więc jeżeli ktoś uzna, że według jego relatywnej moralności obdzieranie ludzi ze skóry jest w porządku, to ja mam prawo w imię mojej moralności (wbrew której działa) uśmiercić taką osobę.
Mam prawo naruszyć twoją wolność, jeżeli ty naruszysz moją moralność. Jedyna granica dla wolności jaką uznaję to moralność. Zanim się przyczepisz to zadaj sobie pytanie, czy gdyby ktoś łamiąc zapewne zasady twojej moralności gwałcił twoją siostrę, to czy rozmyślałbyś o jego wolności, czy też bronił swojej siostry w imię swojej moralności? Czy to, że nie łamie on zasad swojej relatywnej moralności miałoby wtedy dla ciebie jakieś większe znaczenie?
Możesz, napisałem w pierwszej części odpowiedzi co uważam o rozbieżnych zasadach moralnych. Nie uszanuję twoich zasad moralnych, jeżeli stoją w sprzeczności do moich. I zapewne vice versa - to oczywiste. To naturalna konsekwencja relatywizmu moralnego.
Nie.
Ty nie masz prawa nikogo uśmiercać to po pierwsze, a po drugie nie baw się w Boga - kto dał Ci prawo oceny? Radzę trochę ochłonąć, masz swoją ideologię - w porządku, nie w porządku jest to, że uważasz się w jakiś sposób lepszy od reszty ludzi i masz już zapędy do wykonywania wyroków, w imię swojej ideologii. Moderatorzy powinni Twoje namiary podesłać do prokuratury.
Nie bawię się w boga, jestem tylko wierny swojej moralności, rozumiejąc przy tym jej relatywność. Zastanawiam się, czy ty byś się zastanawiał nad twoim "prawem do oceny", gdyby ktoś katował twoje dziecko, czy też ruszył mu z pomocą i uśmiercił napastnika, gdyby nastała taka konieczność.
Uważasz się za lepszego od gwałcicieli, morderców i pedofilów? Pytam poważnie.
Ha. Jeżeli chcesz, to podam ci moje dane, a ty mi wytoczysz rozprawę. Tylko może być ci ciężko wygrać, gdyż nawet autorzy utworów muzycznych jawnie nawołujących do nienawiści i mordów (na gejach, transach, "konfidentach", policjantach, osobach o innej rasie, narodowości, itd.) propagują swoje poglądy swobodnie.
A i już ktoś kiedyś chciał mnie za to samo podawać do prokuratury na forum LoL'a. Mogę z tą osobą pogadać, złożycie pozew zbiorowy.
@PS
Odpowiedz sobie na pytanie, czy "gdybym miał możliwość wyeliminowania wszystkich ludzi, którzy postępuję według mnie niemoralnie, to bym to zrobił?". Nie musisz się dzielić odpowiedzią.
Nikogo bym nie zabił umyślnie, nie ważne czy by moja rodzina była katowana lub obrażana, piąte przykazanie - nie zabijaj.
Nie uważam się za lepszego od nikogo, mordercy i pedofile zostaną z wszystkiego rozliczeni, choć moim zdaniem powinna być przywrócona kara śmierci za najgorsze zbrodnie, między innymi te, które wymieniłeś. Jednak ewentualne wyroki zostawiłbym sądownictwu.
Co do pytania, nie wyeliminowałbym, nie jestem od wydawania wyroków. Jako człowiek wierzący staram się przestrzegać dziesięciu przykazań oraz jako część społeczeństwa przestrzegam prawa.
Arktos, swojego czasu życzyłeś mi nowotworu, tylko dlatego, że forsowałem obowiązkową służbę wojskową. To Twoja moralność?
Czyli jednak. Ja także popieram uśmiercanie tylko za najgorsze zbrodnie. A że pojęcie "najgorsza zbrodnia" jest subiektywne, dochodzimy do tego, że jednak miałem rację - obaj gotowi bylibyśmy poprzeć uśmiercenie osoby, która narusza nasze najważniejsze zasady moralne.
Aprobowałeś łamanie zasad moralnych (niewolnictwo to ostre ich naruszenie, jest ono bez wątpienia wyrządzaniem krzywdy) wobec innych ludzi, w związku z czym - wedle uznawanej przeze mnie moralności - jako, że sam jej przestrzegasz, to jej także nie podlegasz. A więc życzenie pozostaje aktualne.
Tylko nie ja wydałbym i wykonałbym wyrok.
Nie rozumiem.
Każdy kto funkcjonuje w jakimś społeczeństwie musi podporządkować się regułom panującym tam. Jako, że jestem Polakiem i mieszkam w Polsce podporządkowuję się polskiemu prawu. Nie zgadzam się ze wszystkim, jednak tego przestrzegam. Wyrok nie jest wykonywany dla mnie, tylko dla społeczności.
w sumie dobrze, że zmarł. Przetrwają najsilniejsi, takie jest prawo dżungli.
Może nie dobrze, ale nie ma co nad nim płakać, nie wytrzymał presji, to był jego wybór, po co drążyć temat?
Wiadomo, to jeszcze dzieciak i był głupi i nieświadomy, więc inna sytuacja, ale jeżeli dorosła osoba popełnia samobójstwo to w ogóle mi jej nie szkoda (oczywiście jak to ktoś nam bliski to inna sytuacja), ale przecież zadecydował, że tak mu będzie lepiej. Akcje ratunkowe dla samobójców są bez sensu moim zdaniem, bo jak chcą skoczyć, to niech skaczą-ich życie, a po drugie to są często właśnie takie osoby, które właśnie poprzez próbę samobójstwa chcą na siebie zwrócić uwagę, żeby ktoś się nimi zainteresował... żałosne
Ej ale żyjemy w XXI wieku i wiemy ze depresja która jest chorobą zmienia postrzeganie rzeczywistości wiec w żadnym wypadku nie można mówić o jakiejś świadomej decyzji.
Ja też mam czasami doła, ale to nie znaczy, ze idę się powiesić. Poza tym skąd możesz wiedzieć, czy świadomą decyzją danej osoby byłoby samobójstwo, czy nie popełnienie go, ze względu na namowy innych osób?
to że masz doła bo wstałeś lewą nogą grubo różni się z depresją która jest spowodowana codziennym upokarzaniem i notorycznym poniżaniem, dzieci potrafią być bardzo brutalne, ale fakt raczej nic z tym nie da się zrobić. Takich osób w Polsce jest masa, po prostu większość zamyka się w sobie i czeka na koniec szkoły, a niektórzy nie wytrzymują i popełniają sudoku
https://www.youtube.com/watch?v=NUbq4TzMVaI
A ja zgadzam się z Sylwkiem.
https://www.youtube.com/watch?v=uzJfayH1BA0
A to swoją drogą. Film genialny.
W życiu są dwie drogi: albo uznajemy, że jest jak jest, wszyscy wokoło są źli, my nie mamy wystarczająco sił, żeby coś w swoim życiu zmienić, szukamy wymówek i usprawiedliwień, albo bierzemy odpowiedzialność za swoje decyzję i swoje życie i zaczynamy działać, upadamy i wstajemy za każdym razem mocniejsi. Oczywiście ścieżka pierwsza jest łatwiejsza, dlatego zdecydowana większość ją wybiera, ale gdy chce się być szczęśliwym trzeba o to szczęście powalczyć, nie raz roniąc łzy i dławiąc się swoją krwią i potem.
No ale depresja też się nie bierze z ponoszonych porażek. Czasami trzeba pomóc komuś przestawić tok myślenia.
Jak sie ciezko zapierdala to sie nie ma czasu na depresje.
Niedlugo bedziemy mieli cale spoleczenstwo z depresja, fochami, dyslektykow, dysgrafow, ogolem ludzi ktorym sie w pewnym momencie zycia nie chcialo pracowac nad samym soba i nagle oni maja tysiace problemow ale glownie zwiazanych ze szkola/praca i ruszeniem dupy zeby cos ze swoim zyciem zrobic.
Jak można mówic o tzw.depresji jako "chorobie". Dlaczego ktoś, kto według mnie myśli całkowicie normalnie (pesymizm, myśli samobójcze czy smutek itp. - które są jak najbardziej "uzasadnione") są nie uznawane w społeczeństwie? Czyli każdy ma chodzic z uśmiechem na twarzy i grac "rolę" zadowolonego z życia. To jest dopiero "chore". Depresja jest o wiele "zdrowsza" niż wasz cały optymizm razem wzięty. Kiedy ściągniecie klapki z oczu?
Lepiej nie myśl za dużo bo chyba coś nie wychodzi.
Pytanie tylko po co? Apropo problemów, one nie istnieją.
Jak się ciężko zapierdala, to depresja może być maskowana, a wraz z wyczerpaniem organizmu przychodzi zjazd. Problemy (emocjonalne, behawioralne i interpersonalne) są zjawiskiem uwarunkowanym zniekształceniami w interpretacji informacji na poziomie przekonań. Większość problemów psychicznych sięga nawet dzieciństwa i są tak zakorzenione w osobowości człowieka, że nie weźmie się za siebie, bo uznaje to za bezcelowe - nie dlatego, że tak chce, ale że tak uznaje. I tutaj jest miejsce na terapię.
Są różne definicje norm, np, - społeczno-kulturowa, ilościowa, teoretyczna. I tak jak napisałeś depresja nie jest normalna i to w żadnej z nich. Tak samo jak skrajny optymizm - to jest mania. Zdrowa jest ambiwalencja i testowanie rzeczywistości. Pesymizm nie jest testowaniem, jest automatycznym nadawaniem znaczeń i katastrofizowaniem.
Cohle jak nie byles w depresji to ciezko ci bedzie zrozumiec. Depresja potrafi zniszczyc czlowieka, i owszem to jest rodzaj choroby. Moja ciocia zlapala depresje po tym jak ja maz opuscil. Trafila do szpitala psychiatrycznego. Leczyla sie z tego kilka miesiecy. Z pomoca synow zmienila tryb zycia, wyjechala z polski, teraz czuje sie swietnie i przezywa swoja druga mlodosc.
Testowanie rzeczywistości? Co masz na myśli?Cytuj:
krzysiek napisał
Odnośnie ambiwalencji, nie widzę nic pozytywnego w życiu aby tak stwierdzic to co napisałeś. Pesymism nadawaniem znaczeń? Wszyskiemu "nadaliśmy" jakieś znaczenie (przede wszystkim iluzoryczne), także automatycznie to określenie podpada pod każdą wykreowaną definicję.
Testowanie rzeczywistości czyli przyjmowanie różnych punktów widzenia i sprawdzanie ich.
Wszystkiemu nadajemy znaczenia, tak. Przy czym za pesymizmem kryją się zniekształcenia poznawcze utrudniające działanie. Zresztą, ciągłe umartwianie się i zakładanie najgorszego jest bardzo charakterystyczne dla uogólnionego zaburzenia lękowego.
Nic pozytywnego w zdrowej ambiwalencji? No cóż, zatem musisz mieć dość smutne życie.
I co rozumiesz przez "iluzoryczność"? Ich względną prawdziwość?
Więc moge powiedziec, że testuje rzeczywistośc, ale w kwestiach poznawczych. (tylko dlatego, że nie potrafię jednoznacznie zdefiniowac "rzeczywistości").
Tak, jestem ogółem bardzo sceptycznie nastawiony wobec "wszystkiego". Czy mam smutne życie, zapewne tak, ale tylko dlatego, że się nie oszukuję. Dla mnie "stany depresyjne" są bardziej racjonalne niżeli irracjonalny optymizm.
Z definicji jasno wynika, że byłbym "chory", ale ja patrzę na to w inny sposób - jako naturę świata i samego istnienia.
Po co pracować? Żeby żyć. Po co żyć? Nie wiem.
Pytanie mocno z dupy.
Czyli Ci, którzy uważają, że mają szczęśliwe życie - oszukują się?
TORG i jego przemyślania życiowe XDD.
###
Stary, z Twoim nastawieniem do życia już dawno bym się powiesił. Przecież to musi być mega smutne.
Nie jest normalna, bo doznaje jej mniejszość, podczas gdy normalny to "taki jak większość". To akurat logiczne, ale mało znaczące.
Nie wiem co rozumiesz przez "skrajny optymizm", ale jak dla mnie jest nim optymizm filozoficzny, a gdyby nie on, ludzkość raczej już by nie istniała. Choć w sumie większość osób w ogóle nie zajmuje się takim rozmyślaniem, a ludzkość jest "pchana naprzód" przez hedonizm.
Ten "optymizm" czy "pesymizm" o którym zwykle się mówi są czymś innym niż ich filozoficzne odpowiedniki, do których prawdopodobnie nawiązywał Cohle. Nie istnieje przykładowo "realizm filozoficzny", gdyż zarówno f.optymista jak i f.pesymista powinni być zaznajomieni z różnymi aspektami tego świata, a potem dokonać jego oceny.
Osobiście jestem filozoficznym pesymistą, a w tym "codziennym" znaczeniu tych słów całkowitym realistą. Wielu filozoficznych optymistów jest pesymistami w "zwykłym" znaczeniu tego słowa.
Osobiście leczyłem się na to i nerwicę lekową, próbowałem różnych leków, skończyłem na paroksetynie. Nie było widocznych efektów w postrzeganiu rzeczywistości, więc miałem dostać coś "mocniejszego", ale przerwałem leczenie. Częstą przyczyną depresji jest rozwinięta świadomość, a tego nie można nazwać chorobą. To znaczy można - robi to psychiatria i psychologia, kukiełki społeczeństwa, dla jego dobra. Jednak nawet one przyznają, że ich definiowania mają luki, a ludzie w depresji myślą bardziej realnie od przeciętnego człowieka, gdyż nie ulegają oni tak bardzo zniekształceniom poznawczym. Ludzie w ciężkiej depresji czasami po pewnym czasie nie ulegają żadnym z tych zniekształceń, stąd samobójstwa.
Podobnie jest z depersonalizacją, która także chorobą ani zaburzeniem psychicznym nie jest, a także wrzuca się ją do tego samego worka. Jest ona efektem rozwoju świadomości, jednak gdy dojdzie to tego lęk (który często jej towarzyszy), faktycznie może zostać odebrana (choć błędnie) jako zaburzenie.
Oszukują się i dlatego mają szczęśliwe życie, a nie oszukują się, że mają szczęśliwe życie.
Jak się oszukują? Na wiele sposobów, jednak głównym wymogiem jest ograniczanie świadomości - mechanizmy obronne temu służące to przykładowo izolacja, zakotwiczenie, sublimacja i rozproszenie.
I uwazasz, ze to jest normalne? Uwazasz, ze masz bardziej normalne podejscie od typa, ktory lezy se na lace i cieszy sie, ze slonce swieci a kwiatki zakwitly?
Kurwa ja to mam tak szczesliwe zycie, ze az sam se zazdroszcze.
@topic
W sumie w dupie to mam, sprawa rodmuchana przez media, nic szczegolnego.
Gdzie byli rodzice?
@e
co ja czytam, tylko na torgu mozna sie dowiedziec, ze moje szczescie i mozliwosc stapania po tej pieknej ziemi to tylko iluzja, a faktycznie moje zycie jest smutne jak pizda mimo tego, ze przez 95% czasu chodze z bananem na ryju xD
Daj jakieś cytowanie, który psycholog albo psychiatra tak myśli xD Bo jest zupełnie na odwrót. Samobójstwa wynikają z bardzo silnych zniekształceń poznawczych i błędnych interpretacji. Polecam książki o depresji Becka, w których jest oparcie o badania a nie opinie.
Oszukują się i mają szczęśliwe życie? Problem w tym, że mechanizmy obronne mają swoje skutki - np. psychosomatyczne. Do tego nie pozwalają ujrzeć całości rzeczywistości i dlatego jest to fasada, która skutkuje często np. projekcją i różnymi problemami interpersonalnymi
Nie znam takiego mechanizmu obronnego jak zakotwiczenie - jak już to heurystyka poznawcza i zupełnie tutaj nie pasuje.
Wielu z was też zapomina że są różne depresje - i psychogenne i biogenne, np. otępienna.
Normalny to taki jak większość w ujęciu ilościowym do +/- 2 odchyleń standardowych. W ujęciu społeczno-kulturowym normalny to nie dewiant, który zachowuje się zgodnie z pewnymi konwenansami. W ujęciu teoretycznym normalny to zgodny z ustaleniami powiedzmy akademickimi. Depresja nie jest normalna w żadnym z nich.
Iluzja w sensie konstruktywistycznym - to jest twoja rzeczywistość i jest obca dla kogoś innego :p Ale taka lepsza niż depresyjna którą jak widzę, niektórzy uznają za jedyną prawdziwą. Pytanie ile w tej prawdziwości zniekształceń.
Wyjaśniłem Ci dlaczego wciąż "żyję".
Odnośnie oszukiwania się. Arktos generalnie wszystko wyjaśnił i nic dodawac nie muszę.
Wybacz, że faktycznie odpowiednio nie uargumentowałem i nie rozwinąłem wątku.
Co do pytania "po co". Nie miałem na myśli kwestii życia, ponieważ ja również nie umiem odpowiedziec na to pytanie. (Przeczytaj jeszcze raz tamten post). Po co dążyc do "ambicji, aspiracji bądź samospełnienia, realizacji marzeń ITD ITD" gdy wszelkie działania nie mają żadnego znaczenia i są bezcelowe. Dlatego w "decyzjach" życiowych podejmuję biernośc - bycie widzem, a nie uczestnikiem zdarzeń. (ponieważ każdy "wybór" tylko POZORNIE jest inny/różny). A życie oscyluje głównie między nudą, cierpieniem jak i pustką (o ile nie ucieknie się w przesadny hedonizm). Mówiąc najprościej -k ażdy człowiek ma schemat do którego sam przywykł.
Jedynie Golden Helmet ;)
Jestem jak najbardziej normalny, jakkolwiek to brzmi ;)
Czyli to, że siedzisz na tym forum; pracujesz; uczysz się; jesz; śpisz; wychodzis na miasto jest bezcelowe, nie ma totalnie żadnego sensu, bo i tak umrzesz, a nikt nie będzie o Tobie pamiętał?
Do tego dochodzą tylko wyjazdy w ciepłe kraje, zwiedzanie najpiękniejszych miejsc tej planety, imprezy z przyjaciółmi, spędzanie czasu z rodziną, robienie tych rzeczy, które przynoszą nam najwięcej radości, realizowanie się zawodowo, uprawianie sportów, poszerzanie swojego hobby, poznawanie nowych ludzi, pierwszy pocałunek, pierwszy związek i pierdyliard innych rzeczy. No rzeczywiście, smutno i nudno w chuj.
Prosty chłop jestem, potrafię czerpać mega przyjemnośc z tego, że wyjdę z przyjaciółmi na piwo, więc nie jestem w stanie pojąć Twojego rozumowania i tego, że żyjesz, skoro tak myślisz.
Also, Ty w życiu czerpiesz z czegokolwiek przyjemność czy nie oszukujesz się, bo przyjemność to tylko złudzenie i jego tak naprawdę nie ma?
eh ci oświeceni torgowi filozofowie, za każdym razem xDD
w sumie to trochę żal
Mają swoją ideologię - szanuję to. Nie szanuję tego, że wmawiają innym, że ich spojrzenie na życie jest błędne i tylko i wyłącznie oni mają racje. Żeby nie było, przeszedłem ciężką depresje: myśli samobójcze, twarde narkotyki w tym heroina itp przez ponad pięć lat. Teraz może nie jest w stu procentach różowo, ale jestem szczęśliwy w niczym się nie oszukując. W zasadzie stawiam tu kropkę.
Nie fascynuje mnie świat zewnętrzny ani trochę jak i praktycznie każdy jego aspekt (oprócz filozofii i paru hedonistycznych "zachowań"). Wychodzę jedynie (a w zasadzie zmuszam się) do wyjścia po zakupy i do pracy. Następnie siedze resztę czasu w domu. Żyję sam na własną rękę. Jedynymi "potrzebami" są potrzeby fizjologiczne, nie oczekuję i nigdy nie oczekiwałem czegokolwiek od życia. Generalnie mój dzień niczym się specjalnie nie różni, z racji tego, że zakładam biernośc więc wygląda mniej więcej tak sen->jedzenie->praca->dom-> przyjemności itp. i takie błędne koło.
Dokładnie, własne wnioski i obserwacja to "klucz".
@Dzzej
Żadne. Poza tym, ja także w niektórych kwestiach się oszukuję. Nie wiem czy o to ci chodzi, ale osobiście wolałbym (patrząc na swoje korzyści) nigdy nie dojść do takich wniosków do jakich doszedłem, tylko przyjebać sobie z dwójkę dzieci (co zawsze było i jest jednym z moich marzeń), "czerpać z życia" i wierzyć, że to wszystko ma sens, a samo życie jest czymś wartym przeżycia i kontynuowania (mam na myśli reprodukcję).
Ale (nie?)stety, podążałem w myśl zasad "najważniejszy jest rozwój świadomości" i "zawsze trzeba dążyć do poznania prawdy, nieważne jak brutalna by ona nie była". No, to mam ;)
Generalnie najchętniej promowałbym tylko moje zasady moralne (weganizm i antynatalizm) bez ładowania w to filozoficznego pesymizmu, coby nie rozprzestrzeniać tego "ponurego nastroju", ale przekonanie kogokolwiek do antynatalizmu bez owego pesymizmu jest czymś niemożliwym.
Poczytaj o "depresyjnym realizmie".
Bzdura. Często wynikają z realistycznego spojrzenia na świat, bez zniekształceń i filtrów. Tak jest w przypadku depresji wywołanej hipertrofią świadomości, a wspomniałem, że jest to jej częsta przyczyna, a nie, że zawsze nią jest.
Nie nalezę do osób, które uznają kogoś z papierkiem automatycznie za autorytet. Wnioskuję z obserwacji własnych i osób, które uważam za wiarygodne. Psychiatria i psychologia działają pod dyktando społeczeństwa i dla jego dobra, dlatego podchodzę do nich z dystansem.
Nie wszystkie, niektóre są niezbędne do przetrwania, a proces wypierania nadmiaru świadomości zdecydowanie do nich należy.
Chodzi o tworzenie w umyśle "obiektów zaczepienia" - dom, rodzina, praca, naród, kraj, religia, bóg, przeznaczenie, planowanie przyszłości, gromadzenie dóbr materialnych - a następnie wykorzystywanie ich jako konstrukcji obronnych, samemu też broniąc ich przed zagrożeniami.
Jednak nie przedstawię ci tego w tak dokładny sposób, jak zrobił to Peter Wessel Zapffe w swoim eseju "Ostatni Mesjasz". Jest to bardzo krótkie dzieło (na youtube z lektorem trwa 37 minut, więc samemu da się to na pewno dużo szybciej przestudiować). Jeżeli chcesz zrozumieć o co mi ogólnie chodzi z tym "ograniczeniem świadomości", to wyjaśnienie znajdziesz w owej lekturze.
Dlatego zaznaczyłem, że rozwój świadomości jest częstą przyczyną, a nie, że jest nią zawsze.
Żadne dodatkowe definicje "normalności" mnie nie interesują. "Taki jak większość" i "zgodny z normą" (ustalaną oczywiście przez większość) - to mi wystarczy bym stwierdził, że słowo "normalny" i "słuszny", "właściwy" mają się nijak do siebie. A ujęcie "społeczno-kulturowe" już przez wzgląd na samą nazwę i jej pochodzenie do mnie nie przemawia.
Jeżeli mówimy o depresji spowodowanej wysokim poziomem świadomości, to te zniekształcenia zanikają, a nowe nie powstają na ich miejsca. Więc jak już jakieś są, to tylko pozostałości po stanie "sprzed".