Cytuj:
- Dzisiaj po godzinie 6 rano do mojego domu zapukało dwóch policjantów i poinformowało moją żonę, że jej mąż został pobity i leży w szpitalu - powiedział na konferencji prasowe Przemysław Wipler. Dodał, że gdy był w szpitalu policjanci, którzy byli przy nim, powiedzieli: "to nie my panu to zrobiliśmy". - Teraz czytam w mediach, że uderzyłem się o krawężnik. Nie uderzyłem się w krawężnik. Zostałem pobity - powiedział Wipler.
- W dniu wczorajszym postanowiłem spotkać się z kilkoma przyjaciółmi. Miałem co świętować. Okazało się, że będziemy mieli z żoną piąte dziecko. Umówiłem się z żoną, że podczas jej ciąży nie będę pił alkoholu w ramach solidarności z nią - powiedział poseł. Zaznaczył, że obiecał żonie, że w czasie jej ciąży nie będzie już pił alkoholu.
- Przed lokalem była awantura, w której nie uczestniczyłem. Wiedziałem, że dzieją się niedobre rzeczy. Próbowałem interweniować. Widziałem, że jest stosowana przemoc, więc chciałem włączyć się w taki sposób, by sprawa się zakończyła - dodał.
- Użyto przeciw mnie gazu, kopano mnie w głowę, klęczano na mnie, polewano mnie jakąś cieczą. Byłem kopany w kroczę, kopano mnie po nogach. Bardzo szybo przestałem widzieć cokolwiek - zaznaczył.
Dodał, że został "brutalnie pobity". - W tej sprawie złożę powiadomienie o popełnieniu przestępstwa - zaznaczył.
- Cały czas nie miałem pewności, czy to są funkcjonariusze czy to są bramkarze. Gdy zaczęto mnie bić, to zacząłem wołać policję. Będę wnioskował o postawienie zarzutów przekroczenia uprawnień bądź też pobicia - podkreślił Wipler.
Zaznaczył, że kiedy chciał okazać legitymację poselską, został przewrócony i skopany".
Dodał, że "na miejscu jest wiele źródeł monitoringu". - Mam nadzieję, że będzie ta dokumentacja dobrze zabezpieczona i w oparciu o nią będzie można rozstrzygnąć tę sprawę. Gdy byłem w szpitalu, to policja uruchomiła swoją wersję wydarzeń. Nie mogłem się do tego odnieść - powiedział na konferencji prasowej Przemysław Wipler.
(...)
Jak powiedział rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek, ok. godz. 4 policjanci zostali wezwani na ul. Mazowiecką, gdzie miało się bić kilka osób. Patrol nie natrafił na bójkę, zastał natomiast dwóch nietrzeźwych mężczyzn. Gdy ich legitymowano, do policjantów podszedł inny mężczyzna. Zaczął im ubliżać, wygrażać, jednego z nich szarpał i kopał, uszkodził mu mundur. Policjanci obezwładnili napastnika używając siły i gazu pieprzowego. Został odwieziony do izby wytrzeźwień.
Jak powiedział Mrozek, kiedy przez radio podawano dane mężczyzny, jeden z policjantów zorientował się, że może chodzić o parlamentarzystę. Zostało to potwierdzone. - Ten mężczyzna nie przedstawiał się, nie mówił, że jest posłem, nie mówił, że ma immunitet i nie miał przy sobie legitymacji poselskiej - zaznaczył Mrozek. Poseł trafił na komisariat, został poproszony o poddanie się badaniu alkomatem, ale odmówił.
Pomocy posłowi udzieliło pogotowie. Został przewieziony do szpitala.
- Policja zabezpiecza monitoring z klubu, przed którym doszło do zdarzenia. Będziemy sprawdzać, czy nie nagrały go inne kamery w okolicy. Będziemy przesłuchiwać świadków interwencji - powiedział Mrozek.
Zapowiedział, że cała dokumentacja zostanie przekazana do prokuratury. To do niej należy decyzja o dalszych czynnościach, w tym np. czy wystąpić o uchylenie immunitetu.
Na Twitterze Wipler zaprzeczył informacjom policji. "To kompletna nieprawda. Mam nadzieję, że jest monitoring na Mazowieckiej" - zaznaczył były poseł PiS, szef stowarzyszenia "Republikanie".
Dodał, że "zanim oddano mu torbę z iPadem, bez telefonu, wypuszczono do mediów tekst z policyjną wersją zdarzeń, gdy nie mógł nic zrobić".
za: