bedziemy krajem gownozjadow do czasu jakiejs wielkiej rewolucji albo wojny, zwlascza, jesli tacy ludzie jak ty dojda do wladzy, badz w ogole beda sie rodzic
mysle jednak, ze zbaczamy z tematu i warto by ten temat zamknac
Wersja do druku
Bo przeświadczenie, że studiowanie prowadzi do dobrobytu to bujda.
Ludzie są kształceni coraz bardziej ogólnie, co jest idiotyzmem. Otwierane są coraz nowsze kierunki, na które nie ma chętnych, ani pracy po nich.
Powstał mit, że ludzie powinni kończyć ogólniaki, przez co upadają szkoły zawodowe i technika. Z budżetu państwa finansowane są szkoły, które nie mają żadnych wyników, dostarczają jedynie ludzi z "wiedzą ogólną". A jak wiadomo, jeśli ktoś umie wszystkiego po trochu, to gówno umie. Zamiast kształcić ludzi wcześniej w danym kierunku - przygotowywać do zawodu, ludzi stara się jeszcze bardziej "umatolić".
Przecież są ludzie zdolni i ci mniej zdolni, ci pracowici i ci mniej pracowici. Jak ktoś idzie na Europeistykę (bez urazy, ale tutaj trzeba coś robić jeszcze poza samym studiowaniem) czy jakieś inne gówno, to niech się nie dziwi, że pracy nie może znaleźć.
Ja celuję, że po obronie inż się zatrudnię w jednej z firm branży IT, po magisterce jeszcze z 3 lata porobię i później się zobaczy, może coś własnego, może kariera naukowa.
Wiem, że życie zweryfikuje plany, być może brutalnie, patrząc jednak, nawet na statystyki, ile studentów było zatrudnionych w znanych firmach z branży z mojego wydziału, raczej jestem o to spokojny, o ile oczywiście uda się te studia skończyć.
Nikogo nie trzeba rozstrzeliwać, wystarczy wprowadzić wolny rynek, który sam wyeliminuje pasożytów i plebs społeczny.
Ale wtedy grube ryby na tym nei zarobią.
Abstrahując od "bólu dupy po etatyzmie", niestety muszę się zgodzić, że fakt braku zrozumienia podstaw mechanizmów ekonomicznych odbija się, nie tylko na nas ale także w większej ilości państw w tym Europejskich. Taka wiedza staje się powoli elementarna i im wcześniej sobie to uświadomimy tym lepiej.
A dla zapaleńców wojny, radzę pamiętać, że ostatnie wojny, albo ostatnia wielka rewolucja nie były łaskawe dla Polski. Mimo tego że historia jest kiepską nauczycielką, ale z pustego i Salomon nie naleje (analogia do stanu naszej militarnej pozycji).
Na boku, dzisiejszą potęga USA została zbudowana przez wolny rynek i ich przedsiębiorstwa. Załamanie się stabilności gospodarczej prowadziło własnie do wojny i do spopularyzowania skrajnych poglądów. Tak tylko ogólnikami wyjaśniłem, bo odniosłem wrażenie, że niektórzy sądzą wojna/"rewolucja" = progres gospodarczy. (Nie wiem czemu jest rozróżnienie pomiędzy wojną a rewolucją. Rewolucja to nic innego jak wojna domowa.)
@2x Up
Całkowicie wolny rynek nie jest najzdrowszy także. Akurat jestem zwolennikiem umiarkowanego uregulowania tych części gospodarki, które łatwo ulegają monopolizacji, jak przemysł naftowy, czy telekomunikacyjny. Wolałbym uniknąć drugiego Johna Rockefellera.
P.S.
Widze, że większość i tak rozmawia ogólnie o gospodarce, tak więc ku gwoli przypomnienia - NIE istnieje rozwianie idealne. Wszystko ma swoje plusy i minusy.
zamykam temat na prośbę autora