Wymieniłeś cztery państwa totalitarne. W połowie z nich ludziom żyło się całkiem dobrze, żeby nie powiedzieć bardzo dobrze.
Wersja do druku
Tym oto akcentem skończ swoją wypowiedź w tym temacie, bo mając te 16 lat, niestety, za mało wiesz co się dzieje wokół ciebie.
Prawda jest taka że Polska to kraj bardzo socjalny - czy się stoi czy się leży, pieniądz się należy, parafrazując. Żyje w państwie gdzie albo płacę, albo nie płacę a i tak żyję na tym samym poziomie. Płacę dla dobra całego kraju? Parę procent może i idzie na dobro publiczne - płacę też na darmozjadów, polityków, biurokratów... Zamiast przeznaczać moje pieniądze na dobro wspólne, najnormalniej w świecie pieniądze są tracone, przejadane, rozdawane. Ja żyję w takim kraju - widocznie ty nie mieszkasz w Polsce...
3.
Bardzo proste. Tam gdzie policja była tworzona do ochrony ludności jest lubiana i szanowana, tam gdzie była narzędziem represji i kontroli jest nielubiana i nieszanowana. Nie muszę chyba tłumaczyć jaką historie ma policja w Polsce.
(nie mam pojęcia co to ma do integracji czy niepodległości)
4.
Bo w USA wprowadzili system oparty na podstawowym błędzie, założono że ludzie będą się zachowywać racjonalnie i ubezpieczać. Twierdzić coś takiego to idiotyzm, zwłaszcza parząc na to ilu powodzian się ubezpiecza, mimo że co 3 lata ich zalewa.
5.
Wszyscy bez wyjątku podzielają twój pogląd. Jedynym punktem spornym jest to, kiedy zaczyna być uciążliwa.
6.
Dokładnie tak jest to teraz zorganizowane.
Tylko zauważ, że zabezpieczenia socjalne zawsze będą uciążliwe dla budżetu. A zwłaszcza dla tych, którzy z nich nie korzystają. Taki jest paradoks dzisiejszego państwa, że najwięcej dostają ci, którzy najmniej dają.Cytuj:
Zabezpieczenia socjalne były dostępne w takim zakresie aby pozostały nieuciążliwe dla gospodarki
Podejrzewam, że jaśnie oświecony kolega uważa że całkiem dobrze żyło się we Włoszech i Rzeszy. IMHO nie ma większej różnicy pomiędzy życiem w państwie Hitlera czy Stalina. Należałeś do aparatu miałeś całkiem porzadne życie kosztem reszty narodu(coś w stylu tak znienawidzonego waszego socjalu) - byłeś szeregowym obywatelem jadłeś dżem z buraków, czy używałeś innch dziwnych zamienników produktów które dzisiaj pewnie wielu z was uważa za niezbędne.
Każdego z was, kto ma podobne poglady do Bimbka należy się porządny kop w dupe i miesięczna wycieczka do wakacyjnego obozu w KRLD.
Dlaczego piszesz, że należy mi się kop w dupę? Dlaczego uważasz, że mam takie poglądy? Gdzie coś takiego napisałem? Jeżeli nie piszesz do mnie to pisz takie rzeczy w oddzielnym akapicie, a nie bezpośrednio pod cytowaniem mojego posta, bo ja tutaj nie prezentuję na razie swoich poglądów tylko patrzę z boku.
Nie wiem które państwa miał na myśli bimbek. Pewne jest tylko to, że nie miałeś podstaw wjeżdżać na niego (w taki sposób jak to zrobiłeś, to była po prostu nadinterpretacja i jak mniemam prowokacja).
@Master_TV
Dotrwałem do momentu, gdzie kilka postów powyżej twierdzisz, że Unia doprowadziła do upadku Grecji, potem odpuściłem bo doszedłem do wniosku, że dyskusja nie ma sensu - przecież za wszystkie plagi, zgryzoty i stonkę ziemniaczaną jest odpowiedzialna Unia i brukselscy siepacze. Odpowiem inaczej.
Nacjonalizm i szowinizm to od zarania dziejów największe zagrożenia dla społeczeństw. Zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne, degradujące społeczności od środka. Nacjonalizm to rak toczący nikczemne, skarlałe umysły niezdolne do samodzielnego myślenia i odpowiedzialności. To pierwotna tęsknota za wspólnotą, wymachiwaniem flagami, za silnym przywódcą, który weźmie to wszystko za pysk i zrobi co trzeba, bo ja nie potrafię. To także strach przed innymi, których nie rozumiem i trochę się boję, bo dziwnie wyglądają i z pewnością coś knują - tylko im błyszczą te kaprawe oczka. Żydzi, Niemcy, Ruscy, wszyscy tylko czekają, żeby położyć łapę na naszej przebogatej ojczyźnie. Trzeba się przed nimi bronić, odciąć, odseparować, zamknąć granice. To szaleństwo doprowadziło do takiej liczby wojen, konfliktów i rzezi, że tylko religia może z nim konkurować.
@Penthagram - napisałeś najsensowniej więc Tobie odpiszę
To właśnie jest definicja zintegrowanych państw europejskich. Możesz nie nazywać tego federacją, jeśli poczujesz się z tym lepiej. Nigdy nie rezygnuje się z kompetencji na rzecz próżni - zawsze ktoś owe kompetencje przejmuje. Układ z Schengen to opasły traktat a nie tylko zgoda na jeżdżenie bez paszportu. Trzeba było uzgodnić współpracę służb celnych, policyjnych, kwestie ekstradycji, odpowiedzialności, wzajemnego respektowania wyroków sądowych, wysokość ceł wspólnotowych - w przeciwnym razie to nie miałoby prawa funkcjonować. Dopiero na końcu jest brak paszportu i szlabanu. Bez Unii o Schengen nie ma co marzyć - w żaden inny sposób nie udałoby się tak ujednolicić rynków.
Nie do końca - takie zmiany nie zachodzą w ciągu miesiąca. Wytłumacz rolnikowi, że od dziś nikt nie kupi jego plonów bo Rumuni produkują o połowę taniej, ale w ciągu najbliższych 10 lat wszystko się unormuje. W praktyce bez tych sztucznych wspólnotowych regulacji i limitów wyglądało. To jest też główny powód dla którego bogatsze kraje pompują w nas pieniądze. Dzięki temu jest realna szansa, że za kilka (naście) lat gospodrka polski zbliży się w strukturze i stopniu rozwoju do gospodarek zachodnich, regulacje staną się niepotrzebne a firmy zachodnie swobodniej będą mogły u nas inwestować i zarabiać. Wtedy w kolejce do pieniędzy (także naszych) będą Bułgaria, Rumunia, prawdopodobnie wciąż Grecja...
Powraca temat dopłat - zobacz na punkt powyżej.
Sugerujesz powrót do parytetu złota? Gwarantuję, że rynki finansowe najpierw poplułyby się ze śmiechu, żeby zaraz potem ucichnąć w przerażeniu.
Zamiast odpisywać na ten fragment - zobacz dlaczego USA odeszło od parytetu złota. Właśnie dlatego to nie jest wyjście.
Mam wrażenie, że z entuzjazmem paranoika tworzycie problemy, aby potem je dzielnie rozwiązywać. Kto postuluje zrównanie różnic kulturowych? Przecież to jakiś kosmiczny pomysł.
Obawiam się, że mylisz prawa człowieka z socjalem, który zafundowało sobie wiele państw zachodnich. To zupełnie dwie różne sprawy. Jestem zdania, że przywileje socjalne to genialna sprawa, pod warunkiem że nie szkodzą gospodarce - właśnie w takiej dawce powinny być stosowane.
Racja! Hańba! Złodzieje! Na pohybel! Tylko co to konkretnie oznacza? Słowo złodziej ma dość konkretne znaczenie i chcę żeby było adekwatnie do niego stosowane. Sugerujesz, że Tusk albo Kaczyński (do wyboru) ukradli pieniądze lub jakieś dobra im nienależne? Że mają jakieś tajne konta w Brukseli, gdzie trzymają wielkie fortuny? Przecież to jakiś absurd.
Kwintesencją demokracji jest to, że wygrywa ten, kto lepiej omaści - a to obietnicami, a to kampanią wyborczą, a to jakąś przemową. To słabość tego ustroju. Tylko, że w równym stopniu odpowiadają za to politycy i społeczeństwo. Bo jeśli się mylę to dlaczego nigdy nie wygrał u nas człowiek, który mówił, że zlikwiduje ulgi, zwolni tak z 20% ludzi z budżetówki i poucina większość zasiłków?
Cywilizacji europejskiej nigdy nie było - była, jest i pozostanie grupa bliskich sobie cywilizacyjnie społeczności, które przez ponad tysiąc lat naprzemian brały się za łby i wchodziły w koalicje wskutek czego przećwiczyły już większość możliwości. I to wcale nie najgorsze miejsce do życia.
Nie. W ZSRR głód i terror dotyczył ogromnej większości mieszkańców, poza tym nawet partyjniacy nie mieli za dobrze, bo każdy na każdego donosił i łatwo można było dostać darmowy bilet w jedną stronę do łagru. W Rzeszy natomiast wystarczyło, że jesteś rodowitym Niemcem, to już miałeś luzik. Przed wojną żyli w dostatku. Hitler o rodaków dbał, w przeciwieństwie do Stalina
Byłbym zapomniał: http://polskawue.gov.pl/Przeplywy,finansowe,miedzy,Polska,a,budzetem,UE,23 5.html
Nie, nie budujemy za swoje.
Chuj cię obchodzi moja rodzina i radziłbym hamować się z takimi określeniami.
W Rzeszy żyło się bardzo dobrze. Poziom życia nie odbiegał od tego czym cieszyli się Francuzi czy Anglicy.
Ciekawe, ciekawe… Napisz o tym książkę, wyczuwam bestseller.
W faszystowskich Włoszech czy w III Rzeszy wiodłeś spokojne życie, wystarczyło się nie wychylać. W każdym państwie, nawet demokratycznym, władza żyje kosztem reszty społeczeństwa.
Interesujące.
Czy Ty potrafisz czytać ze zrozumieniem czy zachowujesz się jak redakcja Gazety Wybiórczej, która oskarża o faszyzm wszystko, co jej nie odpowiada? Przecież jestem zwolennikiem integracji: integracji oddolnej, a nie odgórnej, pod jarzmem szalejącej biurokracji. Problem w tym, że UE to właśnie ten drugi rodzaj integracji, gdzie nic nie dzieje się spontanicznie, ale wedle dokładnych planów opracowanych w Brukseli, gdzie jeden centralny ośrodek decyduje o tym, jakie i jak dużo poszczególnych towarów może być produkowane w poszczególnych państwach (np. limity produkcji - z tego wynikały m.in. wysokie ceny cukru), ile ryb mogą łowić Polacy na własnych wodach, jakie towary można sprowadzać z zagranicy, co produkować czego kosztem (dopłaty), jaka jest dokładna specyfikacja poszczególnych produktów dopuszczanych do obiegu, jakie są w ogóle dopuszczalne metody pozyskiwania tych produktów i tak dalej: wymieniać można w nieskończoność. Gdybyś przeczytał cały mój post, a nie ostatnie zdanie, to wiedziałbyś, że jestem zwolennikiem zwolennikiem integracji opartej na: wolności przemieszczania się; wolności handlu; wolnym przepływie kapitału, współistnieniu różnych form organizacji społecznej (a nie jednej, narzuconej wszystkim). Jeśli dla Ciebie to jest faszyzm to chyba powinieneś iść do psychiatry.
A gdzie Ty widzisz w moim poście kult państwa, skoro wyraźnie napisałem o tym, by do integracji dochodziło z inicjatywy samych ludzi, bo to wolny rynek jest najlepszą formą integracji? Gdzie Ty widzisz kult państwa skoro 1) sprzeciwiam się powstaniu jednego "super"państwa europejskiego, 2) wyraźnie napisałem o tym, że współczesne państwa europejskie powinny zrzec się części swoich kompetencji? Gdzie Ty widzisz kult państwa w poście, w którym oskarżam współczesną pseudocywilizację europejską za niszczenie jakichkolwiek wartości i hołdowanie ideom stricte państwowym (jak właśnie powołanie wspólnego państwa)? Psychiatra jednak niezbędny...Cytuj:
Jest sprzeciwianiem się demokracji parlamentarnej, jest głoszeniem potęgi i kultu państwa, silne przywództwo. To Faszyzm.
Przecież do Hitlera bliżej Tobie niż mi. Hitler (i chyba zresztą wszyscy nacjonaliści) widzieli w kryzysie ekonomicznym powód dla zwiększania kompetencji państwa i właśnie szerokiej integracji (nacjonaliści wysokie sobie cenią zjednoczenie Niemiec czy Włoch; NSi dążyli do większej integracji europejskiej w ramach struktur biurokratycznych). Ja w kryzysie ekonomicznym widzę kryzys centralizmu i państwowych regulacji. Widzę w nim powód dla większych swobód gospodarczych i obwiniam za to władze poszczególnych państw i banków centralnych (w tym EBC).Cytuj:
Masy zawsze były szczególnie podatne na różne kryzysy ekonomiczne. Właśnie dzięki takim ludziom jak wam Hitler doszedł do władzy po kryzysie międzywojennym w Niemczech. UE dzisiaj przeżywa kryzys ekonomiczny, jak widać historia kołem się toczy.
A ja do Singapuru - tam też jest dyktatura i nie słyszałem, żeby ktoś stamtąd uciekał. Jest co najmniej śmieszne, że powołujesz się na hasła francuskich rewolucjonistów, którzy wprowadzili w życie... totalitarną wersję demokracji. Śmieszy mnie polactwo, które uważa Piłsudskiego (czyli de facto dyktatora w państwie autorytarnym; uznawanym w większości państw za faszystę) wybitnym Polakiem i jednocześnie wzdryga się na samą myśl o dyktaturze. Dyktatura może być dobra i zła. Przykłady tej dobrej to m.in. państwo Franco, Salazara, Pinocheta czy, współcześnie, choćby Singapur (nie oznacza to oczywiście, że ci wszyscy dyktatorzy są bez skazy). Warto zaryzykować dyktaturę, skoro widać jak na dłoni, że demokracja się nie sprawdza.Cytuj:
Dyktatura... cholera, wam się serio w dupach poprzewracało. Polecam wycieczkę do Korei Płn.
Ps. Celowo napisałem poprzedni post (ten zresztą też) w dość prowokacyjny sposób, żeby jakąś ciekawszą dyskusję wywołać. Wchodzę przed chwilą, patrzę - przybyły 4 strony tematu. :P
Nie obchodzi mnie ani troszeczkę. Prosiłem, żebyś zadał im proste pytanie.
Przed wojną kiedy trzeba było przygotować naród do wojny(zbić kapitał polityczny w pogrążonym w kryzysie państwie), gdy nie liczono się z środkami bo i tak miało dojść do konfrontacji czy w jej trakcie?
Merytoryczny argument.
Rozumiem, że w życiu interesuje Cię tylko konsumpcja. Nie masz wyższych celów życiowych?
Dalej trzymasz formę.
Wspomniałem gdzieś że jestem nacjonalistą?
Z tą Unią, która spowodowała upadek Grecji to może i trochę przesadziłem. Więc jak sobie wyobrażasz to wszystko? Prawda jest taka, że potrzeba kogoś z jajami, kogoś kto poprowadzi to wszystko. To realne podejście, nie żadne nacjonalistyczne.
@down
Ale całe życie będziesz Polakiem.
Odniosę się do fragmentu o nacjonalizmie, szowinizmu nie popieram bo jest destruktywny.
Cytuj:
Archarius napisał
A co złego w tym że przywództwo jest silne(nie koniecznie jeden przywódca może być silny i kompetentny rząd)?
W tym wymachiwaniu flagami i wynikającym z niego poczucia wspólnoty między obywatelami też nie widzę nic złego.
A w demokracji czy UE sam rządzisz?Cytuj:
bo ja nie potrafię.
Zauważ że europejscy nacjonaliści są za Europom wolnych narodów przeciwko superpaństwu europejskiemuCytuj:
Przecież do Hitlera bliżej Tobie niż mi. Hitler (i chyba zresztą wszyscy nacjonaliści) widzieli w kryzysie ekonomicznym powód dla zwiększania kompetencji państwa i właśnie szerokiej integracji (nacjonaliści wysokie sobie cenią zjednoczenie Niemiec czy Włoch; NSi dążyli do większej integracji europejskiej w ramach struktur biurokratycznych). Ja w kryzysie ekonomicznym widzę kryzys centralizmu i państwowych regulacji. Widzę w nim powód dla większych swobód gospodarczych i obwiniam za to władze poszczególnych państw i banków centralnych (w tym EBC).
Ogólnie wszyscy tak gadający że totalitaryzm jest zły(i słusznie, ale oni utożsamiają ją ze wszystkimi dyktaturami) popierają utworzenie państwa europejskiego/federacji która to już teraz bywa totalitarne, niekiedy przypominające ZSRR
Nie, ty po prostu zasugerowałeś, że moja rodzina albo ja jesteśmy komunistami.
Zarówno przed wojną jak i w jej trakcie może z pominięciem kilku ostatnich miesięcy, gdy niemieckie miasta były równane z ziemią.
Rozmawiamy o poziomie życia czy o „wyższych celach życiowych”?
Chyba nieopatrznie zbliżam się do twojego, jakże niskiego, poziomu.
Nadal czekam na rozwinięcie twojej usuniętej, niezwykle błyskotliwej wypowiedzi, którą zacytowałem w poprzednim poście.
Jedynie w przypadku jeśli podobało im się życie w PRL. Czysta ignoracja.
Hitler musiał zaoferować coś społeczeństwu po kryzysie wywołanym zniszczeniami I wojny światowej, aby ten był zdolny do poświęceń. Chyba nie sadzisz, że udałoby się mu zmusić głodnych i obdartych obywateli do walki.Trzeba był zbić kapitał polityczny i posłuch jako ten, który wyciągnął państwo z kryzysu. Koszty nie miały znaczenia. Plan dobry na góra kilkanaście lat bo taka olityka prędzej czy później doprowadziłaby do gospodarczego upadku państwa. Sytuacja ta przypomina mi ratowanie kryzysu po bańce internetowej hasłem "dom dla każdego amerykanina". Efekt znamy?
Jeżeli wyznacznikiem poziomemu życia jest wg. ciebie pełna miska to masz rację. Jest taki filmik w którym chyba JKM "niszczy lewaka" mówiąc że liczy się dla niego tylko żarcie.
Dobry argument.
Będzie. Może jutro. Dzisiaj muszę dokończyć norweski i czyny niedozwolone. Peace.
To jest właśnie gruba nadinterpretacja pewnych faktów.
No proszę. Czy dzisiejsze państwa nie są zadłużone na miliardy dolarów? Czy ich wydatki nie są wyższe od dochodów? Każdy kraj prędzej czy później stanie przed widmem bankructwa jak np. Grecja.
Co do głodnych i obdartych – Stalinowi się udało.
Wyznacznikiem poziomu życia jest dostęp do dóbr i poczucie bezpieczeństwa życiowego. Ty pod tym względem zrównałeś przedwojennych Niemców z obywatelami ZSRR. Jeżeli kierowałeś się innym kryterium to mnie oświeć.
O jakich faktach misiu piszesz. Napisałem, abyś spytał się rodziców lub dziadków co uważają o życiu w PRL. Ty uniosłeś się jak szczeniak i rzuciłeś inwektywą. Żadnego faktu nie ma/nie było.
Chodziło mi raczej o to że Hitler od początku nastawiony był na konfrontację. Wiedział, że prędzej czy później troszeczkę złota zagrabi i że zwycięzców się nie sądzi. Grecja wydawała ale nie miała perspektyw uzyskania znaczących środków.
Stalinowi udało się ale pracował nad tym on i jego poprzednik. Od 1917 do wojny zimowej mięły 23 lata, pozycja była już raczej ugruntowana. Chodziło mi raczej o hipotetyczną sytuację wojny np. zaraz po rewolucji październikowej czy tuż po kryzysie w Niemczech w latach 20stych XX w. Widmo kolejnej wojny doprowadziłoby imho do kolejnego przewrotu.
Fakt, dostęp do dóbr w Niemczech był nieporównywalnie większy. Na pewno ma to związek z poglądem, że jeśli dostarczy się człowiekowi "chleba i igrzysk" to nie będzie interesowało go nic po za tym. Samochód dla każdego obywatela był na pewno tego urzeczywistnieniem. Co do poczucia bezpieczeństwa najwięcej wiedzieli o tym komunisci/żydzi w Niemczech oraz wrogowie rewolucji w ZSRR. Szkoda, że szybkoo byli pozbawiani możliwości głoszenia swoich poglądów
Nie misiuj, bo to dziecinne.
I gdybyś na tym poprzestał byłoby w porządku, ale ty zaocznie stwierdziłeś, że ktoś jest komuchem jeżeli był zadowolony z porządku na ulicach czy posiadania pewnej pracy. To po prostu ocieka głupotą.
Jakoś nie zauważyłem. Naprawdę nie mam już ochoty wykłócać się o bzdury.
I właśnie o to chodzi – Hitler miał świadomość, że prędzej czy później jego system się załamie i wiedział, że w przypadku powodzenia podboju Europy nie będzie to stanowiło zagrożenia dla gospodarki Niemiec, a Grecy przejadali i nadal przejadają wszystkie pożyczki jakie otrzymują.
Tylko, że w III Rzeszy był to stosunkowo niewielki procent społeczeństwa, w Związku Radzieckim bali się wszyscy.
Niestety: podane przeze mnie wolności nie mają nic wspólnego z unijnym europaństwem. Kapitał jest ograniczony na każdym kroku. Jeśli uważasz, że nie, to spróbuj wejść ze swoim kapitałem na rynek cukru i otworzyć w Polsce cukrownie. Nie otworzysz, bo ograniczają Cię limity, których prawdopodobnie nie dostaniesz. Przepływ kapitału nadal jest ograniczany, tyle że bardziej subtelnymi metodami. Zresztą samo pojęcie "ceł wspólnotowych" dowodzi, że wolnego przepływu kapitału nie ma (a wszystkie wspomniane przez Ciebie sprawy można ustalać na poziomie umów międzynarodowych). Dalej, czy Schengen może istnieć bez Unii? Oczywiście: są w Europie państwa, które nie są członkami UE, ale utrzymują członkostwo w Schengen, np. Norwegia i Liechtenstein. Jeśli miałeś na myśli to, że do porozumienia z Schengen nie doszłoby, gdyby UE nie funkcjonowałaby to też najprawdopodobniej nie masz racji. W Średniowieczu Unii nie było, a podróżować można było bez ograniczeń. Później, w czasach nowożytnych, też przez długi okres. Nawet w XVIII wieku (i to jeszcze podczas wojny Wielkiej Brytanii z Francją) Laurence Stere opowiada, że wyjeżdżając w pośpiechu z Londynu do Paryża zapomniał paszportu, ale nie spotkały go z tego powodu żadne przykrości. W swoich wspomnieniach wspomina, że podczas podróży "w ogóle nie przeszło mi przez myśl, że jesteśmy w stanie wojny z Francją." Odnośnie kompetencji też nie masz racji. W XX wieku państwa zaczęły zajmować się sprawami, które wcześniej zależały od indywidualnych decyzji poszczególnych ludzi, rodzin czy struktur lokalnych. Jeśli państwo obecnie zrzekłoby się tych kompetencji, to nie oznacza to, że tym wszystkim musiałby zajmować się jakiś inny, biurokratyczny twór. Właśnie chodzi o to, żeby żaden polityczny organ pewnymi sprawami się nie zajmował, ale żeby te sprawy leżały w gestii indywidualnych wolności.
Nie, unormować może się znacznie szybciej. O ile unormowanie rozumiemy w podobny sposób. Bo jeśli rolnik w Rumunii, z powodu klimatu, innej struktury kapitałowej gospodarki czy czegokolwiek innego jest w stanie sprzedawać swoje produkty 2x taniej od polskiego rolnika to po prostu nie ma powodu, dla którego polski rolnik miałby zajmować się rolnictwem (patrz: teoria asocjacji Ricarda). Powinien zmienić zajęcie i produkować coś, co my możemy zaoferować Rumunom, bo u nas da się to wyprodukować niższym nakładem środków. Unia zaburza właśnie takie dostosowanie i uniemożliwia wzajemne uzupełnianie się poszczególnych gospodarek. Bo przecież nie chodzi o to, żeby powiedzieć polskiemu rolnikowi: "poczekaj z 10 lat, może wtedy zacznie opłacać Ci się zbieranie jabłek." A na marginesie dopowiem, że wcale nie uważałbym czegoś takie za głupsze niż to, co się dzieje obecnie, kiedy polski podatnik składa się na ratowanie strefy euro - bodajże 20mld. Hayek napisał kiedyś:Cytuj:
Nie do końca - takie zmiany nie zachodzą w ciągu miesiąca. Wytłumacz rolnikowi, że od dziś nikt nie kupi jego plonów bo Rumuni produkują o połowę taniej, ale w ciągu najbliższych 10 lat wszystko się unormuje. W praktyce bez tych sztucznych wspólnotowych regulacji i limitów wyglądało. To jest też główny powód dla którego bogatsze kraje pompują w nas pieniądze. Dzięki temu jest realna szansa, że za kilka (naście) lat gospodrka polski zbliży się w strukturze i stopniu rozwoju do gospodarek zachodnich, regulacje staną się niepotrzebne a firmy zachodnie swobodniej będą mogły u nas inwestować i zarabiać. Wtedy w kolejce do pieniędzy (także naszych) będą Bułgaria, Rumunia, prawdopodobnie wciąż Grecja...
"Któż jest w stanie wyobrazić sobie, że istnieją jakieś wspólne ideały sprawiedliwości dystrybutywnej, które sprawią, że norweski rybak wyrzecze się nadziei na polepszenie swej sytuacji ekonomicznej po to, by pomóc swemu portugalskiemu koledze, czy tez duński robotnik zapłaci więcej za swój rower, aby wspomóc mechanika z Coventry, albo że chłop francuski będzie płacił wyższe podatki, by wesprzeć uprzemysłowienie Włoch?"
Proponuję powrót do pieniądza rynkowego. Niekoniecznie do złota, ale najprawdopodobniej tak, bo pewnie okazałoby się, że tak jak i 100 lat temu, tak i teraz złoto nadaje się do tego najlepiej. USA, jak i inne państwa, odeszły od parytetu złota z prostego powodu: ciężko jest bardzo gwałtownie i bez ponoszenia kosztów zwiększyć podaż złota. Pieniądz fiducarjny pozwala państwom na finansowanie swoich nadmiernych wydatków, oczywiście kosztem obywateli i zaburzania struktury kapitałowej gospodarki (z tego wynikają kryzysy: zarówno ten w 1929-33 jak i bańka dotcomów sprzed kilku lat).Cytuj:
Sugerujesz powrót do parytetu złota? Gwarantuję, że rynki finansowe najpierw poplułyby się ze śmiechu, żeby zaraz potem ucichnąć w przerażeniu.
Zamiast odpisywać na ten fragment - zobacz dlaczego USA odeszło od parytetu złota. Właśnie dlatego to nie jest wyjście.
Na razie tak, ale skoro już teraz poszczególne państwa członkowskie UE mają w niektórych sprawach mniejsze kompetencje od stanów w USA (na przykład to poszczególne stany decydują o stosowaniu kary śmierci; w UE jest ona odgórnie zabroniona), to co będzie po utworzeniu europaństwa? Tym bardziej, że od czasu do czasu jesteśmy atakowani i oskarżani przez różne lobby (homoseksualne, farmaceutyczne itd) o zaściankowość i owe środowiska, z których część na pewno jest współfinansowana z pieniędzy unijnych, stara się wymusić na Polsce zmiany w prawie. Przypomniał mi się taki przykład: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomos...3,5050508.htmlCytuj:
Mam wrażenie, że z entuzjazmem paranoika tworzycie problemy, aby potem je dzielnie rozwiązywać. Kto postuluje zrównanie różnic kulturowych? Przecież to jakiś kosmiczny pomysł.
Nie mylę praw człowieka z socjalem. Oskarżam prawa człowieka o to, że wzbudziły w Europejczykach postawy roszczeniowe, naprzeciw którym politycy musieli wyjść z inicjatywą i doprowadzili do rozrostu owego socjalu (choć, oczywiście, na pewno nie jest to jedyny powód). Oskarżam je o to, że przysłaniają masom i politykom zdrowy rozsądek (jak w przypadku opisanej przeze mnie kwestii podejścia do życia). Druga sprawa: jak zagwarantować takie przywileje socjalne, które nie szkodzą gospodarce? Prawie każde będą szkodziły, bo ich istotą jest to, że wysysa się pieniądze z przedsięwzięć produktywnych na rzecz osób bezproduktywnych. Gdyby ich nie było, zabrane pieniądze znalazłyby zastosowanie na przykład w rozszerzaniu produkcji, co pozwoliłoby na zatrudnienie większej ilości osób i zasiłki nie byłyby potrzebne. Tylko że do tego wymaga czasu. Na krótką metę socjal może wydawać się dobry, na dłuższą zawsze będzie nieskuteczny, tym bardziej, że spora część będzie się marnować - masa środków trafi do osób, które w ogóle tego nie potrzebują, a po prostu ukrywają realny dochód. Sam znam kilka taki przypadków, jak chyba każdy. Dlatego lepiej, żeby nie istniała jakaś ogólnopaństwowa (ani tym bardziej europejska) polityka socjalna, ale żeby zajęły się tym na przykład struktury lokalne (np. samorządowe), gdzie ludzie mniej więcej znają się nawzajem i wiedzą, kto rzeczywiście potrzebuje pomocy, a kto nie. Jak dla mnie jeszcze lepszym pomysłem byłoby postawienie na Kościół (już teraz Kościół pod tym względem niesamowicie odciąża państwo prowadząc setki hospicjów, domów samotnej matki, szkół itd) i instytucje charytatywne, a w początkowym okresie zapewnienie jakiegoś wsparcia dla takich inicjatyw dobroczynnych ze strony państwa.Cytuj:
Obawiam się, że mylisz prawa człowieka z socjalem, który zafundowało sobie wiele państw zachodnich. To zupełnie dwie różne sprawy. Jestem zdania, że przywileje socjalne to genialna sprawa, pod warunkiem że nie szkodzą gospodarce - właśnie w takiej dawce powinny być stosowane.
Przecież nie o to mi chodzi. Nawet jakby Tusk czy Kaczyński miał fortunę w banku szwajcarskim to nie robiłbym z tego problemu. Nie zaliczam się do tych ludzi, którzy patrzą innym do portfela. Chodzi dokładnie o to, co napisałem; cała obecna polityka finansowa Europy opiera się na zwykłym złodziejstwie: pożycza się i wydaje sumy, na których spłacenie trzeba będzie płacić coraz więcej. Oczywiście nie zapłacą osoby, które te kredyty zaciągają, ale zwykli podatnicy. Nawet ja, choć nigdy na obecny establishment nie głosowałem, więc chyba mogę czuć się okradziony? Obecnie na samą obsługę długu publicznego (~40mld zł) wydaje się więcej niż na szkolnictwo od szczebla podstawowego do średniego.Cytuj:
Racja! Hańba! Złodzieje! Na pohybel! Tylko co to konkretnie oznacza? Słowo złodziej ma dość konkretne znaczenie i chcę żeby było adekwatnie do niego stosowane. Sugerujesz, że Tusk albo Kaczyński (do wyboru) ukradli pieniądze lub jakieś dobra im nienależne? Że mają jakieś tajne konta w Brukseli, gdzie trzymają wielkie fortuny? Przecież to jakiś absurd.
No właśnie. Dlatego dobrym wyjściem byłoby ograniczenie demokracji, na przykład zastosowanie większej ilości cenzusów wyborczych. Tylko jakich?Cytuj:
Kwintesencją demokracji jest to, że wygrywa ten, kto lepiej omaści - a to obietnicami, a to kampanią wyborczą, a to jakąś przemową. To słabość tego ustroju. Tylko, że w równym stopniu odpowiadają za to politycy i społeczeństwo. Bo jeśli się mylę to dlaczego nigdy nie wygrał u nas człowiek, który mówił, że zlikwiduje ulgi, zwolni tak z 20% ludzi z budżetówki i poucina większość zasiłków?
Jeśli cywilizacji europejskiej nigdy nie było, to jak mogła istnieć grupa "bliskich sobie cywilizacyjnie społeczności"? :) Skoro były sobie blisko, to znaczy, że musiały istnieć takie elementy cywilizacyjne, które dla nich były wspólne. I rzeczywiście takie istniały: chrześcijańska etyka, rzymskie prawo, grecka filozofia (najogólniej), dzięki czemu nie trudno było dostrzec różnice w pojmowaniu świata przez Europejczyka i na przykład Azjatę.Cytuj:
Cywilizacji europejskiej nigdy nie było - była, jest i pozostanie grupa bliskich sobie cywilizacyjnie społeczności, które przez ponad tysiąc lat naprzemian brały się za łby i wchodziły w koalicje wskutek czego przećwiczyły już większość możliwości. I to wcale nie najgorsze miejsce do życia.
Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy sądzą, że UE jest dobrym sposobem na wdrażanie odpowiednich rozwiązań. Przecież wszystkie cele, które postawiła przed sobą Unia się nie powiodły. Uratować Grecji się nie da, ograniczyć deficytów się nie udało (vide PIIGS), ani tym bardziej stworzyć europejskiej konkurencji gospodarczej dla USA i azjatyckich tygrysów. Państwa strefy euro rozwijają się w ślimaczym tempie, podczas gdy państwa azjatyckie co chwilę cieszą się dwucyfrowym wynikiem.
moim zdaniem najlepiej by bylo gdyby europa prawnie figurowala jako jedno panstwo
Pomijając to czy zmiany na węgrze są słuszne czy nie to UE jawne wpi@#rza się w sprawy państwa.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomos...beda_kary.html
Cytuj:
KE: Zmusimy Węgry do zmiany prawa - będą kary
"Jako strażniczka traktatów Komisja ubolewa, że niektóre z nowych przepisów mogą naruszać prawo unijne" - głosi komunikat KE. Komisja wezwała w nim, by Węgry jak najszybciej same dokonały zmian przepisów, które wzbudziły krytykę węgierskiej opozycji oraz komentatorów i mediów w niektórych krajach UE.
Podkreślając, że jeszcze trwa ostateczna analiza najnowszych zmian węgierskiego prawa o charakterze konstytucyjnym i nie przesądzając wyniku tej analizy, Komisja zastrzegła sobie prawo do "podjęcia każdych kroków, jakie uzna za stosowne, włączając w to możliwość wszczęcia procedury o naruszenie unijnych przepisów na podstawie art. 258 traktatu".
KE: Kończymy analizy. Decyzja 17 stycznia
KE precyzuje w komunikacie swoje zastrzeżenia. Chodzi przede wszystkim o ograniczenie niezależności banku centralnego; reformy sądownictwa w tym zwłaszcza obniżenie obowiązkowego wieku emerytalnego z 70 do 62 lat; ograniczenie niezależności urzędu ds. ochrony danych.
"Służby Komisji zakończą analizę prawną w nadchodzących dniach. To pozwoli komisarzom, w oparciu o mocne postawy prawne, powziąć odpowiednie decyzje na następnym posiedzeniu 17 stycznia. Komisja jest gotowa w pełni wykorzystać swoje prerogatywy, by zapewnić, że kraje członkowskie wypełniają swoje obowiązki, które przyjęły jako członkowie UE" - zapowiedziano w komunikacie.
KE podkreśliła, że stabilny porządek prawny, którego podstawą są rządy prawa i który zapewniają m.in. wolność mediów, poszanowanie zasad demokracji i praw podstawowych, jest "najlepszą gwarancją zaufania ze strony obywateli oraz partnerów i inwestorów, co jest szczególnie kluczowe w czasach kryzysu".
Tymczasem w poniedziałek rząd Węgier zadeklarował gotowość do ustępstw ws. kontrowersyjnego prawa o banku centralnym, co KE i MFW postawiły jako warunek pomocy finansowej. 20 stycznia komisarz ds. walutowych Olli Rehn spotka się z węgierskim ministrem odpowiedzialnym za pomoc finansową dla Węgier Tamasem Fellegim.
Fidesz podporządkowuje sobie bank centralny
Nowa, przyjęta tuż przed Nowym Rokiem, ustawa o węgierskim banku centralnym (MNB) odbiera jego szefowi prawo wyboru zastępców oraz zwiększa liczbę członków Rady Monetarnej z siedmiu do dziewięciu, przy czym sześciu ma być mianowanych przez parlament, gdzie większość absolutną ma partia Fidesz premiera Viktora Orbana. Zarówno KE, jak i MFW ogłosiły, że nie wydadzą decyzji w sprawie nowej pomocy rzędu 15-20 mld euro, o jaką zwrócił się w grudniu rząd Węgier, dopóki nie zostanie wyjaśniona sprawa niezależności banku centralnego.
W grudniu węgierski parlament przyjął cały pakiet budzących kontrowersje rozporządzeń przejściowych do konstytucji stanowiących de facto jej część. Kontrowersje budzi też sama nowa konstytucja, która weszła w życie 1 stycznia. W nowelizacji opozycyjna partia socjalistyczna została uznana za "organizację przestępczą" jako dziedziczka partii komunistycznej; zmodyfikowano też pracę parlamentu: parlamentarna większość będzie mogła uchwalać ustawy w ciągu dwóch dni, a nawet jednego dnia, bez prawdziwej debaty. Ponadto oburzenie obserwatorów wywołała ostatnio utrata częstotliwości przez opozycyjne Klubradio.
Także w środę Komisja Europejska skrytykowała Węgry za to, że nie realizują przyjętego planu trwałego ograniczania deficytu finansów publicznych i zaleciła otwarcie nowego etapu procedury dyscyplinującej wobec tego kraju, co może prowadzić do sankcji w postaci odebrania przysługujących funduszy spójności.