Życie w społeczeństwie, a bycie z kobietą w związku platonicznym to coś innego.
Wersja do druku
Życie w społeczeństwie, a bycie z kobietą w związku platonicznym to coś innego.
I co z tego? Ludzie łączą się w pary bo lubią się pieprzyć, więzi emocjonalne jakie towarzyszą związkowi można nawiązać w przyjaźni np. z tą samą płcią. Ale tej samej płci już nie zerżniesz. Więc po to ci kobieta. Skoro pierdolę to uzasadnij swoje "wypociny", nie uciekaj od konkretyzacji.
Vegeta, dla mnie dziewczyna nie jest potrzebna tylko do ruchania. Z zadna przyjaciolka nie spedza mi sie tak milo i dobrze czas jak z dziewczyna (nawet jesli sie nie ruchamy). Inaczej patrze na moja dziewczyne z ktora planuje cos budowac, niz z kumpela. Wole wyjsc z dziewczyna do kina, potem na kregle i do baru, niz z kolezanka, a przeciez w kregielni nie bedziemy sie jebac. Z kolezanka nie mam takich obszernych tematow jak z moja dziewczyna. A to ze ktos by nie wytrzymal 3 dni bez seksu, to nie znaczy ze sa tylko z tego wzgledu ze soba. I chyba najwazniejsze: z zadna kolezanka nie moglbym wytrzymac dluzej niz godzine nudzac sie, a z moja to moge nawet przyjsc do niej o 8 rano i siedziec do 22 w domu nic nie robiac.
@
Tam pare wyzej. Czemu wy oceniacie wszystkie panny tak samo? Zostaliscie zranieni, kolega wam naopowiadal, czy po prostu nie mieliscie nigdy dziewczyny? (nie liczac panne po dyskotece w podst/gimb z ktora przetanczyliscie caly wieczor).
Bo wasze teorie ze jak nie puknal jej przez dwa lata to da innemu, albo juz pewnie ruchala sie z trzema facetami w parku sa bezsensu. Juz nie wspomne o temacie dot. blony dziewiczej...
Ja rozumiem, po gimbazie jestem, malo przezylem, nie przejechalem sie nigdy na zadnej pannie, ale lepiej siedziec po cichu niz bawic sie we wroza i wkladac wszystkich do jednego wora.
Co prawda, wiem jakie to sa teraz dziewczyny i nie trzeba mi mowic bo u mnie tez ich nie brakuje, ale jezeli nie chcecie takich, to moze nie szukajcie po dyskotekach?
Znam jedną Panią w wieku ~40 lat, której małżeństwo rozpada się właśnie przez brak seksu. Mąż pracuje gdzieś tam po nockach, a ona za dnia.
Tak wazny zeby zostawic przepuscmy 10 letni (albo i dluzej) zwiazek, te chwile razem poniewaz jest malo seksu?
@down
To w takim razie WEDLUG MNIE nie mozna nazwac czegos takiego zwiazkiem. Mozna porozmawiac przeciez co nie pasuje i jakos ten czas znalezc.
Mowicie o dlugoletnich zwiazkach, gdzie brak seksu = rozstanie. To patrzcie na to:
Jest sobie para (po 37 lat), maz czesto wyjezdza (taka praca), a zona zostaje w domu. Nie ma go nawet tydzien, a jak jest to rzadko zeby byl chociaz 24h. Zyja tak juz pare lat, z seksem nie wiem jak tam u nich, ale chyba latwo sie idzie domyslic. Sa ze soba z 20 lat juz chyba i jakos zyja. Tylko nie oceniajcie ile to on juz nie puknal panienek, a jego zona pewnie dala dupy, bo tego ani wy ani ja nie wiem.
Widocznie tak, nie masz z tym jakiegokolwiek doświadczenia, zresztą ja też nie byłem w 10letnim związku więc ciężko to zrozumieć, aczkolwiek znam jeden taki przypadek z własnego życia i to naprawdę tak działa, bynajmniej zadziałało tak w tym konkretnym związku, o którym mówię, jedni to przetrwają inni nie, jak do tego dojdzie jeszcze np. chwilowy problem finansowy wtedy robi się już bardzo niebezpieczne kombo, które może rozsypać sporo długoletnich związków.
Według mnie seks w związku - owszem, jest ważny ale NIE NAJWAŻNIEJSZY. Spotykacie się z dziewczyną z myślą "jadę do niej, bo zarucham bo mi sie w chuj chce" czy jedziecie po prostu bo czujecie że jest to wam bliska osoba, z która miło spędzicie czas, możecie o wszystkim pogadać itp? Ktoś tam pisał o przyjaźni z ta samą płcią :D z przyjacielem tej samej płci czule się poprzytulasz?