Jak ci jebnie ładowanie to możesz nie odpalić, jak ci jebnie podczas jazdy to różnie ale zazwyczaj nie będziesz świadomy więc nie wyłączysz radia/świateł i wszystkiego, więc może ci stanąć na środku drogi. Ja u siebie zauważyłem brak ładowania (mam zegar na desce od ładowania) od razu telefon do mechanika i mówię że zaraz przyjadę a miałem około 7 kilometrów, w połowie drogi włączył mi się tryb awaryjny silnika, samochód zgasł. Przywieźli mi drugi akumulator na którym udało się dojechać. Fakt że ja mam to szczęście że znam i właściciela tego warsztatu, a mechanik jest moim dobrym przyjacielem to od razu wjechałem na podnośnik, wyjebaliśmy alternator. Jeden telefon do gościa który zajmuje się naprawą żeby sprawdzić, po 15 minutach było wiadomo że regulator napięcia, 50zł od ręki i pojechaliśmy zakładać alternator.
Możesz też akumulator w sumie dojebać, więc nie wiem czy jest sens ryzykowania, weź se jakieś auto na 2 dni od kogoś pożycz albo mpk i to zrób bo jak ci stanie auto gdzieś na drodze, to wkurwienie nie jest warte żadnych pieniędzy, do tego holowania/lawety, nic przyjemnego.
Do mnie chyba w lutym już goście z JUKEJ zawitają
Zakładki