Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 13 z 13

Temat: [Opowiadanie, +18] Zmierzch w Satsurii

  1. #1
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny [Opowiadanie, +18] Zmierzch w Satsurii

    Uwaga! Mogą się pojawić (i pojawią się) elementy erotyczne!
    Będę publikował w krótkich fragmentach, bo wiem, że może być niechęć przed zbyt długimi tekstami.



    Zmierzchało. Drewniane budynki w targowym dystrykcie Satsurii skąpane były w złocistych barwach. Brudnymi ulicami miasta szedł młody chłopak, wysoki, acz chudy i lekko przygarbiony. Odziany był jak drobny kupiec, z tą różnicą, że spod opończy widać było zarysy skórzanego napierśnika, a u jego pasa wisiały, przy lewym boku szabla, przy prawym zaś niewielki tobołek z księgą. Chłopak szedł przez chwilę rozglądając się nerwowo dookoła. Ciężko powiedzieć czy szukał drogi, czy też raczej obawiał się napaści – o tej porze dnia, w tej dzielnicy mogło być już niebezpiecznie.
    W końcu znalazł to, czego szukał. Na wypłowiałym szyldzie widniał ledwo widoczny napis „pod Jedną Ósmą” oraz marny rysunek monety podzielonej na osiem części. Drzwi były uchylone, więc młodzieniec wśliznął się do środka, starając się nie zwracać na siebie uwagi gości. I rzeczywiście: nikt nawet na niego nie spojrzał. Klienci byli zajęci jedzeniem, piciem i rozmową. Chłopak rozejrzał się po sali. Oprócz lokalnych bywalców, była tu też obsada jakiejś karawany z południa – zapewne nabierająca sił przed dalszą drogą – dwoje półelfów, rozmawiających ze sobą z dziwnym akcentem, a także trzech młodych mężczyzn, w których przybysz rozpoznał swoich znajomych.
    – Witaj, Korneliuszu! – przywitali go, gdy podszedł bliżej – siadaj – powiedział brodaty, przysadzisty mężczyzna, odziany w koszulkę kolczą, pokazując na krzesło obok siebie.
    – Dzięki, Darianie. To na kogo jeszcze czekamy? – zwrócił się do pozostałych.
    – Na Anemonena – odrzekł siedzący naprzeciwko Korneliusza mężczyzna. Miał on potężną posturę i bystre oczy, choć na pierwszy rzut oka nie wydawał się zbyt inteligentny. – Poczekajmy na niego, zanim zaczniemy rozmawiać – dodał łagodnym głosem.
    – Swoją drogą, moje gratulacje, Mitt – zmienił nagle temat Korneliusz – myśleliście już nad imieniem? – zapytał umięśnionego mężczyznę, którego twarz przybrała teraz jeszcze łagodniejszy wyraz.
    – Chyba zostawię wybór żonie – odparł wojownik – zastanawiamy się pomiędzy Benorem i Finarionem, gdyby był to chłopiec.
    – Byłeś u Glawarieli? – nagle przerwał Darian, zwracając się do Korneliusza.
    – Tak… – odparł chłopak, a jego mina zrzedła. – Pogorszyło się jej. Musi szybko zobaczyć kapłana, bo inaczej…
    – Chwała Świętemu Młotowi! – rozmowę przerwało pozdrowienie rycerza, który stanął przy ich stole. Jego postura nie była zbyt imponująca, aczkolwiek lśniący pancerz półpłytowy z pewnością dodawał mu animuszu. Obok niego stała wysoka i masywna kobieta, opancerzona w podobny sposób. – Witaj, Anemonenie – przywitała go czwórka przyjaciół. Młodzieniec, o wyglądzie rzezimieszka, który do tej pory jedynie milczał, głupkowato się uśmiechając, wstał od stołu, żeby powitać towarzysza.
    – Z Tormem, Mariusie – pozdrowił go rycerz – to jest Saturia, moja towarzyszka z zakonu – powiedział, wskazując ręką na kobietę obok siebie – pomoże nam w zadaniu.
    – Kto by pomyślał! Nasz mały Anemone paladynem! – roześmiał się Marius – siadajcie!
    ***
    – Podsumowując: Idziemy na cmentarz, otwieramy kryptę, zabieramy co trzeba i spieniężamy to za sześćset sztuk złota pewnemu miłemu panu – powiedział Mitt, po czym skrzyżował ręce na piersi i odchylił się do tyłu, czekając na reakcję pozostałych.
    – Chciałeś powiedzieć: Oczyszczamy kryptę z ożywieńców, a skarb przeznaczamy na rzecz świątyni – poprawił go Anemonen, uśmiechając się delikatnie.
    – Co zrobisz ze swoją działką, to twoja sprawa – powiedział Korneliusz, wzdychając – wiesz, mam śmiertelnie chorą przyjaciółkę na utrzymaniu – dodał, odwracając wzrok. Na chwilę zapadła cisza.
    – Dobra, to postanowione – rzucił w końcu beztrosko Marius – sześćset na sześć, czyli sto na łeb! To jak, idziemy? – spytał rozentuzjazmowany łotrzyk. Dyskusja była skończona.
    ***
    Świeżo sformowana drużyna szła teraz przez ciemne uliczki Satsurii, w stronę dzielnicy cmentarnej.
    – Dlaczego musimy iść tam nocą? – narzekał Marius, nerwowo drapiąc się po karku.
    – A wyobrażasz sobie, żebyśmy otwierali kryptę za dnia, gdy na cmentarzu będą ludzie? – odparł kpiącym tonem Mitt, który przewodził kompanii.
    – Nie podoba mi się to całe zakradanie się niczym hieny cmentarne – odezwała się po raz pierwszy Saturia. Dopiero teraz Kornelius przyjrzał się jej bliżej. Była wielka. Mierzyła ze dwa metry wzrostu, jej ręce były dużo grubsze od rąk chłopaka. Zdecydowanie jednak największe wrażenie wywarły na nim jej piersi. Były ogromne. Wylewały się spod ciasno spiętego stalowego napierśnika.
    – Coś nie tak? – zapytała paladynka, gdy spostrzegła, że Kornelius się jej przygląda.
    – Nie, nie… Ładny pancerz – wybełkotał tylko speszony.
    – Korn, masz w zanadrzu jakieś dobre czary na te ożywieńce, co? – zapytał Marius.
    – Ciszej, człowieku! Wiesz przecież, że magia jest w Satsurii zakazana – zbeształ łotrzyka Kornelius.
    – Myślałem, że, dopóki nie czarujesz na ulicach miasta, to nic ci nie grozi – powiedział Darian – z resztą, można przecież kupić licencję od Ligii Czarodziejów – ciągnął wojownik.
    – Fajnie, a masz może na zbyciu pięć tysięcy sztuk złota? No właśnie. Ja też nie. Lepiej w ogóle nie gadać o takich rzeczach. Nie tutaj – uciął rozmowę młody mag.

  2. #2
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    u jego pasa wisiały, u lewego boku szabla, u prawego zaś niewielki tobołek z księgą.
    u u u
    wbrew pozorom to powtórzenia i błędy
    przykład ~~przy lewym boku szabla, prawym zaś niewielki tobołek z księgą
    czemu nazwa knajpy z malej a Sali z duzej?;d
    ze dwa razy przecinki mi nie spasowały, ale w nvm

    Treść jak na razie wydaje mi się troszkę oklepana, po tym jaką wyobraźnią popisywałeś się w wierszach i dramacie spodziewałam się czegoś więcej. Niemniej może to kwestia tematyki, która rzadko mi odpowiada. ;)
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

  3. Reklama
  4. #3
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    No, pochwał to ja się nie spodziewałem :D. Ogólnie mam na celu poćwiczyć trochę pisanie prozy, także dzięki za zwrócenie uwagi (nie zauważyłem tego "u,u,u").
    Z tą "salą" to oczywiście mi się shift wcisnął niepotrzebnie, a z nazwą knajpy to słusznie, powinno być wielkimi (pod Jedną Ósmą ?).
    A co do przecinków, to już miałem nadzieję, że doszedłem z nimi do ładu :/. Niech to szlag.

    W międzyczasie napisałem dalszą część:





    – Sześćset, okrągłe sześćset, tak jak się umawialiśmy. To czerwony, duży kamień, świeci się w ciemności. Powinien leżeć w sarkofagu na końcu krypty – siwy mężczyzna, w średnim wieku wyrzucał z siebie słowa z ogromną szybkością – krypta jest zamknięta, ale mam klucz.
    – Rozumiem, że nam go dasz? – spytał Kornelius, przeszywając mężczyznę chłodnym spojrzeniem.
    – Nie, nie mogę tego zrobić – mężczyzna wpadł w zakłopotanie – ten klucz jest wart więcej niż klejnot – mag przyjrzał się teraz kluczowi. Rzeczywiście był sporych rozmiarów, cały ze złota i wysadzany szlachetnymi kamieniami – poza tym, jest w mojej rodzinie od lat. Nie chciałbym go stracić.
    – Chyba sobie kpisz, starcze – rzucił młody czarodziej, unosząc się – Mamy wejść do krypty, nie mając nawet klucza, by z niej wyjść?
    – Uspokój się, Korn – Mitt położył rękę na ramieniu chłopaka – Jon to mój przyjaciel, znam go od wielu lat. Można mu zaufać.
    – Więc czemu on nie zaufa nam i nie odda klucza? – spytał mag, ale jego pytanie pozostało bez odpowiedzi.
    – Nie zamknę za wami wrót na klucz. Będą otwarte. Po prostu nie mogę ryzykować utraty tego cennego klucza – zapewnił mężczyzna.
    – Nie martw się, chłopczyku – powiedziała ze spokojem Saturia – Zakon wie o naszej wyprawie. Jeśli nie wrócimy przed południem, to wyślą po nas ekspedycję.
    – Widzisz, Korn? Nie ma o co się martwić – dodał łagodnym tonem Mitt. Dopiero teraz Kornelius zauważył coś dziwnego na twarzy wojownika. Jego oczy były mocno podkrążone, a same gałki miały żółtawy odcień. Wyglądał jakby mocno się postarzał, pomimo że był tylko o dwa lata starszy od czarodzieja.
    – Nie ufam temu facetowi, ale ufam Mittowi – odezwał się Darian, który do tej pory bawił się rękojeścią swojego miecza – spędziliśmy razem cztery lata w Akademii. Czyżbyś o tym zapomniał, Korn?
    – Ja też ufam Mittowi, Dar – zgodził się w końcu Kornelius – bierzmy się do roboty – westchnął.
    – Zaraz zaprowadzę was na miejsce – zaofiarował się mężczyzna z kluczem – potrzebujecie czegoś? Pochodnie, zapasy, mikstury? – zapytał.
    – Dawaj wszystko – odrzekł Marius, śmiejąc się, po czym udał się, wraz z Anemonenem, za mężczyzną.
    ***
    Pierwsze wrażenie: Ciemno. Darian zapalił pochodnię. Drugie wrażenie: Śmierdzi stęchlizną. Wrota krypty zamknęły się za kompanią.
    – Ten cap mógłby zostawić drzwi otwarte – narzekał Kornelius – zaraz się tu podusimy.
    – A rano tłum gapiów zbierze się przed otwartą kryptą. A z nimi zapewne panowie z Ligi Czarodziejów – odparł Anemonen.
    – Po prostu załatwmy to szybko – rzucił Mitt, biorąc pochodnię od Dariana – za mną.
    Korytarz biegł prosto przez około sto pięćdziesiąt metrów, pod niewielkim kątem w głąb ziemi. Po przejściu tego dystansu, poszukiwaczom przygód ukazało się rozwidlenie. Główny korytarz prowadził dalej prosto, ale były też dwa korytarze boczne – jeden wiodący w lewo, drugi zaś w prawo. Korytarze te wiodły w poziomie, równolegle do powierzchni ziemi.
    – Co teraz? – spytał Marius, drapiąc się po głowie.
    – Naprzód – stwierdził krótko Mitt.
    – Nie – zaoponował Kornelius – sprawdźmy najpierw korytarze boczne. Lubię wiedzieć co mam za plecami.
    – Dobra… – Mitt westchnął – byle szybko – dodał, po czym skręcił w prawy korytarz.
    – Poczekaj! – zawołał Marius – pójdę przodem, może zauważę jakieś pułapki.
    – Na co komu pułapki w grobowcu? – spytał Anemonen.
    – Zdziwiłbyś się, kadecie – odparła Saturia. Paladyn nie odpowiedział na zaczepkę. Wolał nie wdawać się w dyskusję ze starszym rangą zakonnikiem.
    Korytarz w prawo mierzył może pięćdziesiąt metrów długości. Na kamiennych ścianach były tylko marmurowe półki z porozbijanymi naczyniami, które zapewne służyły kiedyś jako urny na prochy zmarłych. Na końcu korytarza znajdowały się ciężkie, obite żelazem drzwi z uchwytami na rygiel, którego jednak brakowało.
    – Sprawdzę drzwi – powiedział Marius, podchodząc do nich powoli. Najpierw dokładnie je obejrzał – nie stwierdził nic, poza faktem, że otwierały się w stronę drużyny. Następnie przyłożył do drewnianej powierzchni ucho i zaczął nasłuchiwać.
    Wtem drzwi otwarły się z hukiem, a ręka potwora, który zza nich wyskoczył, złapała łotrzyka za fraki.
    – Niech mnie Torn zerżnie swym młotem! – zaklął przerażony Marius. Potwór, który stał naprzeciwko niego był wampirem!
    Podczas gdy wszyscy stali jak wryci, Saturia zaczęła recytować tekst modlitwy w języku świątynnoderryjskim. – Sindon we desolaria, salvari, estreccia… - niebieska poświata spowiła bestię, zadając jej potworny ból. Krwiopijca zawył, odskakując do tyłu.
    – Szybko, drzwi! – krzyknął Darian, po czym wypchnął wampira z korytarza drzwiami, zamykając je – trzymać! – Anemonen i Saturia przypadli do drzwi, które zaczęły wierzgać pod kopnięciami potwora. – Trzymajcie! – powtórzył Mitt, po czym rzucił się, by oderwać kamienną półkę ze ściany. Z pomocą Mariusa i Korneliusa udało mu się zaryglować nią drzwi.
    – Że też pasowała, jak ulał! – wykrzyknął zdyszany Darian. Mogli już odsapnąć. Wampir zdał sobie sprawę, że nie da rady wyważyć drzwi i przestał napierać.
    – Zmiatajmy stąd – jęknął Marius. Wyraz przerażenia nie zszedł jeszcze z jego twarzy.
    – Poprawka: Bierzmy ten kryształ i zmiatajmy – powiedział Mitt. Łotrzyk przytaknął mu, kiwając głową.

  5. #4
    Avatar Aureos
    Data rejestracji
    2009
    Wiek
    31
    Posty
    6,620
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj Szantymen napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    – Ciszej, człowieku! Wiesz przecież, że magia jest w Satsurii zakazana – zbeształ łotrzyka Kornelius.
    – Myślałem, że, dopóki nie czarujesz na ulicach miasta, to nic ci nie grozi – powiedział Darian – z resztą, można przecież kupić licencję od Ligii Czarodziejów – ciągnął wojownik.
    – Fajnie, a masz może na zbyciu pięć tysięcy sztuk złota? No właśnie. Ja też nie.
    Jeszcze się nigdzie z takim podejściem do tematu magii nie spotkałem ;d
    Cytuj Szantymen napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Pierwsze wrażenie: Ciemno. Darian zapalił pochodnię. Drugie wrażenie: Śmierdzi stęchlizną. Wrota krypty zamknęły się za kompanią.
    Baaardzo fajny zabieg, konkretnie i bez zbędnych opisów

    Mówiąc ogólnie, podobało mi się. Akcja jest może niespecjalnie wymyślna ale dynamiczna i się nie nudzi, poza tym czuję, że będzie jeszcze bardziej ciekawie jak fabuła się nieco rozwinie. Przydałoby się nieco więcej informacji o tym zakonie i bohaterach.

    moar
    Ostatnio zmieniony przez Aureos : 20-02-2013, 21:37

  6. #5
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Dzięki za opinię, na pewno ją uwzględnię w dalszej pracy.
    Kolejna część:




    – Coś mnie korci, żeby sprawdzić wejście do krypty – powiedział Darian, kiedy wrócili się do rozwidlenia.
    – A mnie, żeby sprawdzić lewy korytarz – odparł Kornelius – czułbym się bezpieczniej, gdybyśmy zaryglowali kolejne drzwi…
    – Co do zamykania przed kimś drzwi – ciągnął swoje brodaty wojownik – to jestem ciekaw, czy nasz „przyjaciel” na zewnątrz nas tu nie zamknął. Mogłeś mieć rację. Też zaczynam mieć co do niego wątpliwości.
    – Tym się nie przejmuj – uspokoił go Kornelius – mam w zanadrzu czar otwarcia. Przezorny zawsze ubezpieczony – mag uśmiechnął się do Dariana.
    – Dajcie obaj spokój, chłopaki – wtrącił się Mitt – po prostu chodźmy głównym korytarzem, bierzmy co trzeba i zmykajmy stąd.
    ***
    W miarę postępowania naprzód, korytarz zwężał się i stawał się coraz bardziej kręty. – Goście, którzy to budowali chyba sobie trochę wypili! – zażartował beztrosko Marius. Zdawało się, że chłopak zapomniał już o wydarzeniach sprzed chwili.
    – Nie trać czujności, łotrzyku – zwróciła mu uwagę Saturia – pułapki… - było jednak za późno. Marius właśnie nastąpił na wystający z podłogi kamień, który wydał z siebie głośne kliknięcie, zapadając się w ziemię.
    – Niech mnie Syntia popieści! – zaklął zaskoczony chłopak.
    – Jeszcze raz zbluźnij, kmiocie, to… – Saturia nie zdążyła dokończyć zdania, gdy fragmenty ścian zaczęły się cofać w głąb, a następnie unosić, odsłaniając liczne, wydrążone w kamieniu półki, na których spoczywały zwłoki w różnym stanie rozkładu.
    – Nie poruszą się, prawda? – spytał niepewnie Kornelius.
    – Pal sześć te trupy, patrz na to! – zawołał Marius, sięgając ręką po srebrny naszyjnik, który leżał na półce obok jednych ze zwłok. Łotrzyk nie zdążył jednak nawet dotknąć skarbu, nim poczuł uścisk lodowatej dłoni na nadgarstku. Szkielet, obrośnięty resztkami tkanki mięśniowej, łypał na łotrzyka pustymi oczodołami.
    ***
    Odgłos rozłupywanej czaski wypełnił pomieszczenie. Darian wyszarpnął swój miecz z głowy potwora. Wojownik zdał sobie sprawę, że był teraz otoczony przez kilka uzbrojonych szkieletów. Z półek po obu stronach korytarza zwlekali się kolejni ożywieńcy. – Oriath! – Darian wydał z siebie okrzyk, rzucając się na kolejnego przeciwnika.
    Sae brav, sae strum, o divine imperis… – głos Korneliusa rozbrzmiewał majestatycznym tonem, gdy mag recytował inkantację, mieszając w dłoniach proszek, który wyciągnął z sakwy. – Pilum nevite! – krzyknął czarodziej, prostując prawą rękę, którą celował teraz w przeciwników. Z jego dłoni zaczęły strzelać błękitne kule energii. Jeden z pocisków trafił kościotrupa, który miał właśnie uderzyć Anemonena młotem bojowym. Ramię istoty rozsypało się w drzazgi, pozwalając jego ręce upaść na ziemię.
    – Dzięki! – wysapał paladyn, parując tarczą cios kolejnego potwora.
    Na drużynę napierały następne fale nieumarłych. Kornelius i Marius chowali się za plecami pozostałych kompanów, którzy odpierali potwory, walcząc wręcz.
    – Zobaczmy co da się zrobić – wyszeptał łotrzyk, ściągając z pleców krótki łuk. Założył strzałę na cięciwę i wycelował w najbliższego potwora. – Niech mnie kule Dina – zaklął łucznik, gdy zobaczył, że strzała przeleciała pomiędzy żebrami kościotrupa, nie czyniąc mu szkody.
    Nagle rozległ się okrzyk bólu. Darian padł na kolana, trzymając się za prawy bok, z którego sączyła się krew. – Kapłana! – zawołał wojownik. Ostrze jednego z ożywieńców przeszyło teraz jego ramię.
    – Osłońcie go, głupcy! – krzyknęła Saturia, przebijając się w stronę rannego. – Wejdźcie pomiędzy niego a przeciwnika!
    Łatwiej było powiedzieć, niż zrobić. Nieumarli napierali teraz ze zdwojoną siłą.
    Mens me pate, o utor, adducite cadaverbi polluerum – Kornelius zaczął recytować magiczną formułę, pochylając się nad jednym z pokonanych szkieletów. Nagle część z nich podniosła się z ziemi i zaczęła atakować swoich pobratymców, odpychając ich na tyle, że paladynka mogła podbiec do rannego Dariana.
    – Wytrzymaj jeszcze chwilę, wojowniku – powiedziała Saturia, pochylając się nad nim.

  7. #6
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Fragment czwarty:



    Korytarz wyścielony był pogruchotanymi kośćmi szkieletów. Dwoje paladynów opatrywało rannego wojownika, lecząc go w błyskawicznym tempie, sobie tylko znaną metodą. Rany zdawały się zasklepiać pod dotykiem ich dłoni.
    Zapadła niezręczna cisza. Darian leżał nieprzytomny, a Saturia skończyła szeptać modlitwy. Paladynka potraktowała Korneliusa i Mariusa zimnym spojrzeniem.
    – Cóż, zdaje się, że mamy tu nekromantę – łotrzyk poklepał maga po ramieniu, próbując rozluźnić atmosferę. Saturia splunęła.
    – Gdybym wiedziała, że idę na wyprawę z służalcem demonów… – powiedziała z pogardą kobieta. Kornelius milczał. Po chwili uśmiechnął się do siebie. Pomyślał o tym, co powiedziałby jego przyjaciel, Sarian, widząc tę sytuację. „No, to chyba jednak nie poruchasz, brachu.” Młody czarodziej widział przed oczyma roześmianą twarz Sariana.
    – Nie jestem czarnoksiężnikiem – powiedział w końcu Kornelius – ani nekromantą. Po prostu znam dużo różnych zaklęć – dodał.
    – Ale, na bogów, Korn – odezwał się teraz Anemonen – mógłbyś odpuścić sobie ożywianie zmarłych w obecności członków Zakonu Prawdziwej Drogi – paladyn spróbował się uśmiechnąć, ale w jego oczach był widoczny smutek. Jego przyjaciel złamał jedną z podstawowych zasad religii rycerza. Nie mógł tak po prostu się z tym pogodzić.
    – Co z nim? – zmienił nagle temat Mitt, wskazując na Dariana. Mittowi udało się wyjść z walki bez szwanku. Nie wyglądał nawet na zmęczonego.
    – Zaraz się obudzi cały i zdrowy – odparł Anemonen. – Tym razem się wylizał, ale łaska Torna nie jest studnią bez dna. Musimy bardziej uważać – mężczyzna spojrzał z wyrzutem na Mariusa.
    – Dobra, dobra, zrozumiałem – powiedział zakłopotany łotrzyk. – Cóż, przynajmniej możemy teraz pozbierać te kosztowności – dodał, sięgając ręką po srebrny naszyjnik. – Chodź, Mitt, pomożesz mi to wszystko załadować do wora.
    ***
    Skarb okazał się być niewielki. Trzy srebrne naszyjniki, parę garści starych monet i dwie złote spinki do włosów.
    – Jak się czujesz, Dar? – spytał Mitt wojownika.
    – W porządku, możemy iść dalej – odparł Darian, dźwigając się na nogi.
    Korytarz prowadził na wprost przez kolejne sto metrów, aż do stromych schodów, które wiodły do niewielkiej komnaty. Mitt zapalił kolejną pochodnię. W centralnym punkcie pomieszczenia leżał kamienny sarkofag. Po obu jego stronach stały ogromne postacie, uzbrojone w miecze dwuręczne.
    – To kościeje – powiedział Kornelius półgłosem. – Myślę, że nie poruszą się bez odpowiedniego sygnału.
    – Sygnału? – powtórzył Anemonen.
    – Na przykład aktywacji kolejnej pułapki – odparł mag. – Może się, przykładowo, uruchomić przy próbie otwarcia sarkofagu.
    – Musimy go otworzyć. W środku jest klejnot – powiedział Mitt. – Chodź, Marius, sprawdźmy pokrywę – rzucił do łotrzyka, podchodząc do grobu.
    – Tylko nie spieprz znów czegoś – wycedziła Saturia, patrząc z pogardą na włamywacza.
    – Oj, już tam nie bój żaby – odpowiedział Marius, przyglądając się ciężkiemu, kamiennemu wieku. – Możemy spróbować je trochę odsunąć, muszę zajrzeć do środka – powiedział do Mitta.
    Mężczyźni odsunęli pokrywę sarkofagu na tyle, że łotrzyk mógł włożyć rękę do wnętrza pojemnika.
    – Coś mam. To chyba to! To klejnot! – podekscytował się Marius. – Co jest? – jego twarz zbladła – nie mogę ruszyć ręki…
    Miecz Kościeja opadł z hukiem na rękę włamywacza, oddzielając ją od reszty ciała. – Przecież… sprawdziłem. Nie było… pułapek… - łotrzyk osunął się na ziemię, wprost w kałużę własnej krwi.
    Ułamek sekundy później, drugi gigant zadał Mittowi głębokie cięcie w plecy. Wojownik padł – ciężko było stwierdzić czy martwy, czy też jedynie nieprzytomny. Kornelius sięgnął do sakwy z komponentami, zaczynając przygotowywać zaklęcie. Nagle pokrywa sarkofagu odsunęła się, a ze środka wyszedł rozwścieczony wampir.
    – Sugeruję spierdalać – jęknął czarodziej, upuszczając sakwę na ziemię. Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że nie mają szans z tak potężnym przeciwnikiem.
    Czwórka towarzyszy biegła, aż dotarła do znajomego rozwidlenia. – Biegnijcie! Zatrzymam go! – Darian odwrócił się w kierunku, z którego przybiegli i ujrzał, że wampir był tuż obok. – Anemone, wracamy! – krzyknęła nagle Saturia – jeszcze możemy ich uratować! – paladyn skinął głową i pobiegł za kompanką z powrotem do pomieszczenia, z którego przybiegli, zostawiając Korneliusa i Dariana samych.
    – Sprawdź wyjście – wysapał wojownik, parując cięcie szponów potwora. – Dalej!
    Czarodziej nigdy nie biegł tak szybko. Wbił się z impetem we wrota, mając nadzieję, że otworzą się pod jego ciężarem. Nie otworzyły się. Były zamknięte na klucz. Niewiele myśląc, mag dobył szabli i rzucił się z powrotem w stronę rozwidlenia, spiesząc na pomoc pozostawionemu tam przyjacielowi.
    Ale Dariana już tam nie było. W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał, widniała teraz głęboka dziura, nad którą sterczał żądny krwi wampir. – Droga w lewo… – wyszeptał Kornelius i rzucił się do ucieczki.
    ***
    Anemonen i Saturia leżeli poobijani w ciemnym pomieszczeniu. Było tak ciasno, że ich ciała stykały się ze sobą. Paladyn poczuł, że jego towarzyszka musiała gdzieś zgubić napierśnik, bo…
    – Zapadnia – wystękała wojowniczka, dysząc rycerzowi w twarz. – Musiały być na całej długości korytarza, ale nie uruchomiły się, gdy szliśmy ostrożnie – stwierdziła – jednak rozpędzony zbrojny ma swój impet.
    Mężczyzna nie odpowiedział. Rozejrzał się dookoła. – Nie będzie łatwo stąd wyjść – pomyślał. Wrota zapadni były zamknięte.
    – Moja noga… – jęknęła Saturia – nie dam teraz rady się stąd wydostać. Mógłbyś mnie uzdrowić? – spytała.
    Anemonen milczał przez dłuższą chwilę. Czuł na szyi ciepły oddech kobiety. Jej piersi leżały na jego kroczu. – Może lepiej będzie poczekać na ekspedycję… – pomyślał.
    – Nie mam many – odpowiedział po namyśle paladyn.
    ***
    Dariana obudził przenikliwy ból głowy. Choć obolały, to wciąż był w jednym kawałku. Obok niego leżała, tląca się jeszcze pochodnia. Pomieszczenie, w którym się znajdował było niewielkich rozmiarów. Przypominało celę więzienną. Rzeczywiście – po chwili wojownik dostrzegł, że zamiast drzwi były stalowe kraty. Nie było szans, żeby je samodzielnie sforsować. Nagle nozdrza mężczyzny uderzył dziwny zapach.
    Źródłem woni musiały być zwłoki trojga kobiet, które leżały pod ścianą celi. Sądząc po stopniu rozkładu, były martwe od około tygodnia. Zrezygnowany Darian położył się na wznak. Przez chwilę zdawało mu się, że śni. Martwa kobieta trzymała jego dłoń i całowała go w szyję.
    Jakież było zdziwienie wojownika, gdy zorientował się, że to nie był sen! Po chwili, kolejna para zimnych rąk zaczęła pieścić krocze mężczyzny Martwe usta przygryzały delikatnie jego sutki. – Życie… – zdawało mu się, że jedna z kobiet zaczęła mówić. – Napój… życia… – wojownik poczuł, że jego penis pogrąża się w mokrych ustach kobiety-zombie.
    ***
    Kornelius biegł bardzo długo. Bezkresne korytarze zdawały się wić we wszystkie strony, tworząc nieprzenikniony labirynt. Nie wiedział już dokąd biegnie. W końcu dotarł do pomieszczenia, którego ściany były pokryte złotymi ornamentami. Nie miał siły. Położył się na kamiennym łożu, które stało obok.
    Po chwili chłopak poczuł dziwne ciepło i zagadkowy zapach. – Zapach kobiety? – pomyślał. Coś mokrego prześlizgnęło się po szyi maga. Najpierw zobaczył nad sobą białe kły, później śliniącą się na niego wampirzycę.
    – Głuptasek – wyszeptała kobieta. Jej skóra miała błękitny odcień. Jej czarne oczy przeszywały Korneliusa przenikliwym spojrzeniem. W pewien sposób była całkiem ładna. Nie… to za mało powiedziane. Jej uroda onieśmieliła czarodzieja. – Głuptasek – powtórzyła. – Pchamy się w paszczę lwa, co? – mruknęła do ucha mężczyzny. – Masz szczęście – wyszeptała – akurat miałam ochotę się zabawić.

  8. #7
    Avatar Rocket Man
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Zach-Pom
    Posty
    423
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Cytuj Szantymen napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Fragment czwarty:
    – Moja noga… – jęknęła Saturia – nie dam teraz rady się stąd wydostać. Mógłbyś mnie uzdrowić? – spytała.
    Anemonen milczał przez dłuższą chwilę. Czuł na szyi ciepły oddech kobiety. Jej piersi leżały na jego kroczu. – Może lepiej będzie poczekać na ekspedycję… – pomyślał.
    Nie mam many – odpowiedział po namyśle paladyn.
    Spadłem z krzesła jak to przeczytalem...

    Styl jest jakis taki... dziwny albo dziecinny.
    Do tego, nauczcie sie ze jak sie pisze opowiadania, to nie maja one skladac sie z samych dialogow; wrecz przeciwnie: tresci jako takiej powinno byc znacznie wiecej niz kwestii mowionych.
    Czytajac taki tekst nie wiem gdzie toczy sie akcja, co widza bohaterowie, co slysza, co czuja. Nic. Wiem tylko ze lubia sobie pogadac.

    Korytarz wyścielony był pogruchotanymi kośćmi szkieletów. Dwoje paladynów opatrywało rannego wojownika, lecząc go w błyskawicznym tempie, sobie tylko znaną metodą. Rany zdawały się zasklepiać pod dotykiem ich dłoni.
    No dobra, jest sobie korytarz. I co ? Nic. Jakies swiatlo w nim jest ? Czy moze ida po ciemku ? Cos tu stoi, czy moze jest kompletnie pusty, nie liczac tych szkieletow? Podloga jest czysciutka jak po umyciu ? Maly, duzy, prosty, krety, ma jakies odnogi ?
    Chodzi mi o budowanie swiata, trzeba to robic tak zeby czytelnik mogl sobie wyobrazic nieco gdzie sie dzieje akcja.
    Ostatnio zmieniony przez Rocket Man : 22-02-2013, 17:41

  9. #8
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Rzeczywiście: zaniedbałem opisy. Dzięki za komentarz, uwzględnię to w (ewentualnym) kolejnym opowiadaniu.
    Część ostatnia:



    Anemonen pieścił językiem sutki Saturii. – Jeśli Wielki Mistrz się dowie… – zajęczała kobieta.
    – Nie dowie się – zapewnił ją rycerz, zrzucając niewygodny pancerz. – Ekspedycja pewnie jeszcze nawet nie wyruszyła – dodał, muskając dłonią jej włosy.
    – Internistka będzie robić kontrolę wszystkim zakonnicom – opierała się dalej paladynka. – Domyśli się, jeśli nie będę już dziewicą.
    – A jesteś? – Anemonen powstrzymywał się od śmiechu, niedowierzając. Kobieta milczała. Ręka zakonnika znalazła się teraz między jej nogami.
    – Niech ci będzie – wyszeptała w końcu, łapiąc go za dłoń – ale tutaj – wsunęła jego rękę między swoje pośladki. Zakonnik uśmiechnął się i wyciągnął z tobołka maść na stłuczenia. Słyszał już od kilku kleryków, że dawała niezły poślizg.
    ***
    Darian był ujeżdżany przez jedną z kobiet-zombie, podczas gdy druga całowała go, a trzecia pieściła jego sutki. Można by było zaryzykować stwierdzenie, że wojownik był gwałcony przez obrzydliwe potwory, gdyby nie fakt, że mężczyzna wcale nie oponował. Z resztą, określenie „obrzydliwe potwory” też mogłoby zostać uznane za nadużycie. Proces gnicia ciał kobiet został, w jakiś magiczny sposób, zatrzymany. Ich skóra miała blado-siny odcień, a oczy patrzyły bez wyrazu w pustą przestrzeń. Poza tymi dwoma szczegółami, niewiele różniły się od żywych kobiet. Zwłaszcza przy tak marnym oświetleniu.
    Pośladki dziewczyny uderzały rytmicznie o biodra Dariana. Jej obwisłe piersi podskakiwały pod samą szyję, by zaraz opaść niewiele ponad pępek. Wojownik nie mógł się jej zbyt dobrze przyjrzeć – widok zasłaniała mu głowa kobiety, która go całowała. W ocenie mężczyzny miała ładne rysy twarzy. Zaczął zastanawiać się ile mogła mieć lat gdy umarła. Piętnaście?
    Nagle poczuł, że jego członek nie wytrzyma już dłużej naporu okalającej go cipki. Ciepła sperma rozgrzała nieco chłodną pochwę potwora. – Płyn… życia… – zajęczały ożywieńce, rzucając się łapczywie, żeby zlizać nasienie.
    ***
    Wampirzyca siedziała na twarzy Korneliusa, poruszając biodrami, to w przód, to w tył. Czarodziej pieścił językiem wargi sromowe i łechtaczkę kobiety, próbując złapać oddech i dławiąc się śluzem, spływającym mu do gardła. Wampirzyca uniosła biodra, po czym splunęła magowi w twarz. Lewą ręką złapała go za włosy, prawą zaś położyła na twarzy chłopaka, wsadzając kciuk do jego ust. Zaczął go ssać. – Dobrze, kochanie – pochwaliła go potworzyca. – Bardzo dobrze! Chyba już zrozumiałeś kto tu dyktuje zasady gry – kobieta odwróciła się teraz i znów usiadła na twarzy Korneliusa – tym razem zmuszając go do lizania jej odbytu. Spodnie zdawały się coraz bardziej cisnąć czarodzieja w kroczu.
    ***
    – Ta maść rzeczywiście jest magiczna – Anemonen śmiał się do siebie w myślach, zanurzając twarz w ogromnych piersiach zakonnicy – dokładnie tak jak mówił zielarz: Rozgrzewa i rozluźnia obolałe mięśnie!
    Paladyn poruszał gwałtownie biodrami, próbując wejść w Saturię jak najgłębiej, nie zważając na twardą, kamienną posadzkę, która ocierała jego plecy. Wojowniczka pojękiwała cicho, jedną ręką podpierając się o ścianę, a drugą masując swoją łechtaczkę. Nagle z jej ust rozległ się okrzyk uniesienia. Żółta ciecz trysnęła na brzuch Anemonena. W powietrzu zaczął się unosić gorzki zapach moczu.
    ***
    Nieumarłe kobiety zamieniły się teraz miejscami. Dariana gwałciła teraz dziewczyna, która przed chwilą go całowała. – Ciekawe czy one będą miały kiedyś dość – zastanawiał się wojownik. – To zaczyna boleć… – dziewczyna-zombie nacierała brutalnie swoją ciasną cipką na prącie mężczyzny. – Nie dam rady – wyszeptał. – Zaraz znowu eksploduję…
    ***
    Kornelius siedział na kamiennym łożu, z szeroko rozwartymi nogami. Jego ręce były wykręcone na plecy i związane. Członek maga był tak napuchnięty, że aż pulsował, od przepływającej przez niego krwi. – Nie słyszałam! – krzyczała stojąca nad nim wampirzyca. Jej twarde sutki sterczały na sztorc. W przeciwieństwie do reszty skóry, były różowe, podobnie jak jej cipka. – Powtórz jeszcze raz – powiedziała władczym tonem.
    – Proszę, zrób mi dobrze, pani Dharmi! – jęknął roztrzęsiony czarodziej. Widać było, że jego psychika nie zniesie już dłużej tego napięcia.
    – Błagaj! – powiedziała, następując stopą na penisa swej ofiary.
    – Błagam! Bładam, pani Dharmi! – mag padł na kolana – pozwól mi dojść!
    – Zastanowię się nad tym – odpowiedziała potworzyca, chichocząc. – Liż moje stopy!
    ***
    Wampirzyca posadziła czarodzieja z powrotem na łóżku, klękając przed nim. – Dawno tego nie próbowałam. Cały czas tylko krew i krew – Dharmi obnażyła kły, przykładając język do członka Korneliusa. Preejakulat ściekał wprost do jej otwartych ust. Kobieta zaczęła delikatnie poruszać językiem, pieszcząc wędzidełko.
    – Ja… nie wytrzymam… – wydukał mag. Miał łzy w oczach.
    – Och? Przecież wiesz, że nie możesz się spuścić, dopóki twoja pani ci nie pozwoli – powiedziała wampirzyca, całując żołądź. – Chyba, że chcesz, żebym cię ukarała? – puściła oczko chłopakowi. Ten zamknął oczu, próbując myśleć o czymś innym. Nie potrafił. Dharmi piekielnie go podniecała, tak samo jak fakt bycia zdominowanym przez kobietę. Pomimo włożenia maksymalnego wysiłku w opóźnienie wytrysku, z penisa czarodzieja zaczęła wypływać gęsta, biała ciecz. Dharmi spijała wszystko, głośno siorbiąc.
    – Tak szybko? – spytała, mlaskając spermą. – Nie wytrzymałeś nawet minuty. Nawet nie zdążyłam użyć rąk… Nie wstyd ci? – spojrzała na Korneliusa z wyrzutem.
    – P… przepraszam – zająkał się chłopak.
    – Przepraszać to jeszcze będziesz, zobaczysz – wampirzyca wstała, oblizując usta.
    ***
    – Na Torna, jest tu ktoś? – wołanie rozległo się po korytarzach krypty.
    – Tutaj! – krzyknęła Saturia. – Otwórz zapadnię, jesteśmy pod podłogą!
    Anemonen żałował, że ekspedycja zjawiła się tak szybko.
    ***
    Darian odzyskał przytomność. Obok niego leżały rozczłonkowane i poszatkowane zwłoki trzech kobiet-zombie. Przypomniał sobie. Gwałciły go przed dobrych kilka godzin, nim zemdlał z bólu i wycieńczenia.
    – Żyjesz? – odezwał się paladyn, który stał nad oszołomionym wojownikiem. Za jego plecami było kolejnych dwóch zakonników.
    ***
    Kornelius leżał plecami na ziemi. Nogi miał przykute do ściany, w taki sposób, że biodra miał nad swoją twarzą. – Wypluj chociaż kropelkę, to rozpruję ci gardło – Dharmi uśmiechnęła się do maga, wkładając palec do jego odbytu. Jej druga ręka była zajęta członkiem czarodzieja, którego brutalnie doiła. Rzeczywiście musiała mieć dość siły, żeby rozszarpać gardło mężczyzny dłońmi, choćby w grubych rękawicach. Wampirzyca stymulowała prostatę chłopaka palcem, a cieknący z jego penisa preejakulat kapał wprost do jego własnych ust. – Chyba zaraz znowu wystrzelisz, co? – kobieta przyspieszyła ruchy ręki. – Czyżby wizja zjedzenia własnej spermy tak cię podniecała? – Dharmi znów splunęła mu w twarz. W tym momencie, czarodziej spuścił się do swoich ust, jęcząc. – Widzisz? Grzeczny chłopiec – pochwaliła go potworzyca, po czym pocałowała go, nim zdążył przełknąć nasienie.
    Nagle na korytarzu rozległy się okrzyki. Zaniepokojona wampirzyca zerwała się na równe nogi. – Zaraz wracam, kochasiu – uśmiechnęła się do chłopaka i wyszła z komnaty.
    ***
    Osłupiała Saturia stała nad Korneliusem, nie wiedząc co powiedzieć. Czarodziej leżał nago, spętany w dziwnej pozycji. Z kącika jego ust spływała sperma. Do pomieszczenia weszło kolejnych dwóch paladynów.
    – Po prostu mnie uwolnijcie, dobra? – wymamrotał zakłopotany mag. – Widzieliście może wampirzycę? – spytał po chwili, a w jego oczach widać było trwogę.
    – Uciekła – odparł ciemnowłosy rycerz, zabierając się za rozkuwanie łańcuchów, które pętały kończyny chłopaka.


    To koniec tego opowiadania. Dziękuję za przeczytanie :).

  10. #9
    Avatar Aureos
    Data rejestracji
    2009
    Wiek
    31
    Posty
    6,620
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj Szantymen napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Rzeczywiście: zaniedbałem opisy. Dzięki za komentarz, uwzględnię to w (ewentualnym) kolejnym opowiadaniu.
    Część ostatnia:



    Anemonen pieścił językiem sutki Saturii. – Jeśli Wielki Mistrz się dowie… – zajęczała kobieta.
    – Nie dowie się – zapewnił ją rycerz, zrzucając niewygodny pancerz. – Ekspedycja pewnie jeszcze nawet nie wyruszyła – dodał, muskając dłonią jej włosy.
    – Internistka będzie robić kontrolę wszystkim zakonnicom – opierała się dalej paladynka. – Domyśli się, jeśli nie będę już dziewicą.
    – A jesteś? – Anemonen powstrzymywał się od śmiechu, niedowierzając. Kobieta milczała. Ręka zakonnika znalazła się teraz między jej nogami.
    – Niech ci będzie – wyszeptała w końcu, łapiąc go za dłoń – ale tutaj – wsunęła jego rękę między swoje pośladki. Zakonnik uśmiechnął się i wyciągnął z tobołka maść na stłuczenia. Słyszał już od kilku kleryków, że dawała niezły poślizg.
    ***
    Darian był ujeżdżany przez jedną z kobiet-zombie, podczas gdy druga całowała go, a trzecia pieściła jego sutki. Można by było zaryzykować stwierdzenie, że wojownik był gwałcony przez obrzydliwe potwory, gdyby nie fakt, że mężczyzna wcale nie oponował. Z resztą, określenie „obrzydliwe potwory” też mogłoby zostać uznane za nadużycie. Proces gnicia ciał kobiet został, w jakiś magiczny sposób, zatrzymany. Ich skóra miała blado-siny odcień, a oczy patrzyły bez wyrazu w pustą przestrzeń. Poza tymi dwoma szczegółami, niewiele różniły się od żywych kobiet. Zwłaszcza przy tak marnym oświetleniu.
    Pośladki dziewczyny uderzały rytmicznie o biodra Dariana. Jej obwisłe piersi podskakiwały pod samą szyję, by zaraz opaść niewiele ponad pępek. Wojownik nie mógł się jej zbyt dobrze przyjrzeć – widok zasłaniała mu głowa kobiety, która go całowała. W ocenie mężczyzny miała ładne rysy twarzy. Zaczął zastanawiać się ile mogła mieć lat gdy umarła. Piętnaście?
    Nagle poczuł, że jego członek nie wytrzyma już dłużej naporu okalającej go cipki. Ciepła sperma rozgrzała nieco chłodną pochwę potwora. – Płyn… życia… – zajęczały ożywieńce, rzucając się łapczywie, żeby zlizać nasienie.
    ***
    Wampirzyca siedziała na twarzy Korneliusa, poruszając biodrami, to w przód, to w tył. Czarodziej pieścił językiem wargi sromowe i łechtaczkę kobiety, próbując złapać oddech i dławiąc się śluzem, spływającym mu do gardła. Wampirzyca uniosła biodra, po czym splunęła magowi w twarz. Lewą ręką złapała go za włosy, prawą zaś położyła na twarzy chłopaka, wsadzając kciuk do jego ust. Zaczął go ssać. – Dobrze, kochanie – pochwaliła go potworzyca. – Bardzo dobrze! Chyba już zrozumiałeś kto tu dyktuje zasady gry – kobieta odwróciła się teraz i znów usiadła na twarzy Korneliusa – tym razem zmuszając go do lizania jej odbytu. Spodnie zdawały się coraz bardziej cisnąć czarodzieja w kroczu.
    ***
    – Ta maść rzeczywiście jest magiczna – Anemonen śmiał się do siebie w myślach, zanurzając twarz w ogromnych piersiach zakonnicy – dokładnie tak jak mówił zielarz: Rozgrzewa i rozluźnia obolałe mięśnie!
    Paladyn poruszał gwałtownie biodrami, próbując wejść w Saturię jak najgłębiej, nie zważając na twardą, kamienną posadzkę, która ocierała jego plecy. Wojowniczka pojękiwała cicho, jedną ręką podpierając się o ścianę, a drugą masując swoją łechtaczkę. Nagle z jej ust rozległ się okrzyk uniesienia. Żółta ciecz trysnęła na brzuch Anemonena. W powietrzu zaczął się unosić gorzki zapach moczu.
    ***
    Nieumarłe kobiety zamieniły się teraz miejscami. Dariana gwałciła teraz dziewczyna, która przed chwilą go całowała. – Ciekawe czy one będą miały kiedyś dość – zastanawiał się wojownik. – To zaczyna boleć… – dziewczyna-zombie nacierała brutalnie swoją ciasną cipką na prącie mężczyzny. – Nie dam rady – wyszeptał. – Zaraz znowu eksploduję…
    ***
    Kornelius siedział na kamiennym łożu, z szeroko rozwartymi nogami. Jego ręce były wykręcone na plecy i związane. Członek maga był tak napuchnięty, że aż pulsował, od przepływającej przez niego krwi. – Nie słyszałam! – krzyczała stojąca nad nim wampirzyca. Jej twarde sutki sterczały na sztorc. W przeciwieństwie do reszty skóry, były różowe, podobnie jak jej cipka. – Powtórz jeszcze raz – powiedziała władczym tonem.
    – Proszę, zrób mi dobrze, pani Dharmi! – jęknął roztrzęsiony czarodziej. Widać było, że jego psychika nie zniesie już dłużej tego napięcia.
    – Błagaj! – powiedziała, następując stopą na penisa swej ofiary.
    – Błagam! Bładam, pani Dharmi! – mag padł na kolana – pozwól mi dojść!
    – Zastanowię się nad tym – odpowiedziała potworzyca, chichocząc. – Liż moje stopy!
    ***
    Wampirzyca posadziła czarodzieja z powrotem na łóżku, klękając przed nim. – Dawno tego nie próbowałam. Cały czas tylko krew i krew – Dharmi obnażyła kły, przykładając język do członka Korneliusa. Preejakulat ściekał wprost do jej otwartych ust. Kobieta zaczęła delikatnie poruszać językiem, pieszcząc wędzidełko.
    – Ja… nie wytrzymam… – wydukał mag. Miał łzy w oczach.
    – Och? Przecież wiesz, że nie możesz się spuścić, dopóki twoja pani ci nie pozwoli – powiedziała wampirzyca, całując żołądź. – Chyba, że chcesz, żebym cię ukarała? – puściła oczko chłopakowi. Ten zamknął oczu, próbując myśleć o czymś innym. Nie potrafił. Dharmi piekielnie go podniecała, tak samo jak fakt bycia zdominowanym przez kobietę. Pomimo włożenia maksymalnego wysiłku w opóźnienie wytrysku, z penisa czarodzieja zaczęła wypływać gęsta, biała ciecz. Dharmi spijała wszystko, głośno siorbiąc.
    – Tak szybko? – spytała, mlaskając spermą. – Nie wytrzymałeś nawet minuty. Nawet nie zdążyłam użyć rąk… Nie wstyd ci? – spojrzała na Korneliusa z wyrzutem.
    – P… przepraszam – zająkał się chłopak.
    – Przepraszać to jeszcze będziesz, zobaczysz – wampirzyca wstała, oblizując usta.
    ***
    – Na Torna, jest tu ktoś? – wołanie rozległo się po korytarzach krypty.
    – Tutaj! – krzyknęła Saturia. – Otwórz zapadnię, jesteśmy pod podłogą!
    Anemonen żałował, że ekspedycja zjawiła się tak szybko.
    ***
    Darian odzyskał przytomność. Obok niego leżały rozczłonkowane i poszatkowane zwłoki trzech kobiet-zombie. Przypomniał sobie. Gwałciły go przed dobrych kilka godzin, nim zemdlał z bólu i wycieńczenia.
    – Żyjesz? – odezwał się paladyn, który stał nad oszołomionym wojownikiem. Za jego plecami było kolejnych dwóch zakonników.
    ***
    Kornelius leżał plecami na ziemi. Nogi miał przykute do ściany, w taki sposób, że biodra miał nad swoją twarzą. – Wypluj chociaż kropelkę, to rozpruję ci gardło – Dharmi uśmiechnęła się do maga, wkładając palec do jego odbytu. Jej druga ręka była zajęta członkiem czarodzieja, którego brutalnie doiła. Rzeczywiście musiała mieć dość siły, żeby rozszarpać gardło mężczyzny dłońmi, choćby w grubych rękawicach. Wampirzyca stymulowała prostatę chłopaka palcem, a cieknący z jego penisa preejakulat kapał wprost do jego własnych ust. – Chyba zaraz znowu wystrzelisz, co? – kobieta przyspieszyła ruchy ręki. – Czyżby wizja zjedzenia własnej spermy tak cię podniecała? – Dharmi znów splunęła mu w twarz. W tym momencie, czarodziej spuścił się do swoich ust, jęcząc. – Widzisz? Grzeczny chłopiec – pochwaliła go potworzyca, po czym pocałowała go, nim zdążył przełknąć nasienie.
    Nagle na korytarzu rozległy się okrzyki. Zaniepokojona wampirzyca zerwała się na równe nogi. – Zaraz wracam, kochasiu – uśmiechnęła się do chłopaka i wyszła z komnaty.
    ***
    Osłupiała Saturia stała nad Korneliusem, nie wiedząc co powiedzieć. Czarodziej leżał nago, spętany w dziwnej pozycji. Z kącika jego ust spływała sperma. Do pomieszczenia weszło kolejnych dwóch paladynów.
    – Po prostu mnie uwolnijcie, dobra? – wymamrotał zakłopotany mag. – Widzieliście może wampirzycę? – spytał po chwili, a w jego oczach widać było trwogę.
    – Uciekła – odparł ciemnowłosy rycerz, zabierając się za rozkuwanie łańcuchów, które pętały kończyny chłopaka.


    To koniec tego opowiadania. Dziękuję za przeczytanie :).

    To jest tak epickie, że nie wiem co powiedzieć
    Jeszcze żaden torgowy tekst nie wywołał we mnie takich emocji i takiego wzrostu poziomu hormonów ;d

    Cytuj Szantymen napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Darian był ujeżdżany przez jedną z kobiet-zombie, podczas gdy druga całowała go, a trzecia pieściła jego sutki. Można by było zaryzykować stwierdzenie, że wojownik był gwałcony przez obrzydliwe potwory, gdyby nie fakt, że mężczyzna wcale nie oponował. Z resztą, określenie „obrzydliwe potwory” też mogłoby zostać uznane za nadużycie. Proces gnicia ciał kobiet został, w jakiś magiczny sposób, zatrzymany. Ich skóra miała blado-siny odcień, a oczy patrzyły bez wyrazu w pustą przestrzeń. Poza tymi dwoma szczegółami, niewiele różniły się od żywych kobiet. Zwłaszcza przy tak marnym oświetleniu.
    Pośladki dziewczyny uderzały rytmicznie o biodra Dariana. Jej obwisłe piersi podskakiwały pod samą szyję, by zaraz opaść niewiele ponad pępek. Wojownik nie mógł się jej zbyt dobrze przyjrzeć – widok zasłaniała mu głowa kobiety, która go całowała. W ocenie mężczyzny miała ładne rysy twarzy. Zaczął zastanawiać się ile mogła mieć lat gdy umarła. Piętnaście?
    Nagle poczuł, że jego członek nie wytrzyma już dłużej naporu okalającej go cipki. Ciepła sperma rozgrzała nieco chłodną pochwę potwora. – Płyn… życia… – zajęczały ożywieńce, rzucając się łapczywie, żeby zlizać nasienie.
    Muszę to sobie gdzieś zapisać, żeby nie przepadło w razie jakby torg zniknął ;d

    Nie wiem nawet o czym była fabuła ale chyba raczej straciła jakiekolwiek znaczenie w świetle takiego zakończenia
    Ostatnio zmieniony przez Aureos : 02-03-2013, 20:57

  11. #10
    Avatar Loo King
    Data rejestracji
    2006
    Posty
    2,260
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Szczerze mowiac, opowiadanie samo w sobie nie za bardzo mi sie podobalo, ale erotyczna czesc byla naprawde wspaniala, masz naprawde bujną wyobraznie ;D Myslales moze nad tym, by pisac krotkie, erotyczne historie bez wiekszej fabuly? :D Bardzo dobrze to wszystko opisywales ;D

  12. #11
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    No rozważałem to, ale chyba bez fabuły się nie da - jakąś fabułę mają nawet pornosy : D.
    Staram się fabułę streszczać, ale bez przesady. Mi się zdaje, że najpierw musi być jakiś czas na zaznajomienie się z bohaterami, wyrobienie sobie jakichś odczuć na ich temat, jakiegoś o nich wyobrażenia. Później czytelnik może zacząć się identyfikować z którymś z bohaterów i dzięki temu "ciekawiej" przeżyć sceny erotyczne.
    Zdaję sobie sprawę, że moja proza jest nieciekawa - zacząłem pisać tę serię (tak, planuję dalsze części) z myślą, że fabuła będzie prostacka, ale za to będzie dobrym tłem do scen ero :D.

    A same sceny ero z minimalną fabułą nie będą miały imo tego impaktu... Może się mylę, czekam na opinie innych użytkowników.

  13. #12
    Avatar Minsafo
    Data rejestracji
    2004
    Posty
    2,619
    Siła reputacji
    22

    Domyślny

    Żeby czytelnik zidentyfikował się z którymś z bohaterów, nie wystarczy aby autor wprowadził go na samym początku i dał mu trochę akcji. Konieczny jest jakiś profil psychologiczny, jakaś głębia tej postaci, określone cechy charakteru, sposób zachowania, wypowiadania się - a do tego wszystkiego potrzebne są dialogi opierające się o coś więcej niż "-uważaj, pułapka! -o cholera, nie zauważyłem, dzięki" a także opisy przemyśleń, przeżyć, sposobu postrzegania świata etc.
    Zazwyczaj w opowiadaniach nie ma miejsca na dokładne zarysowanie postaci, w związku z czym autorzy sygnalizują jedynie typy: ten jest dobry, szlachetny i ma kręgosłup moralny, a tamten to dwulicowy łajdak nastawiony jedynie na dobro własne oraz swoich nabliższych. Niestety, w przypadku Twojego tekstu nawet to nie wyszło - po przeczytaniu ledwo kojarzyłem bohaterów z imion, a i to wyłącznie na zasadzie "Kornelius to ten mag, a Saturiia to wielka paladynka" - nic więcej o nich nie wiedziałem, nie miałem gdzie się dowiedzieć a więc siłą rzeczy ich los w ogóle mnie nie interesował. Generalnie wydaje mi się, że mnożenie głównych bohaterów w tak krótkich tekstach jest z góry skazane na porażkę, bo albo rozdmuchuje to tekst do absurdalnych (jak na opowiadanie) rozmiarów, albo sprawia że czytelnik się gubi otrzymując zbyt wiele informacji w zbyt krótkim czasie. Albo, w skrajnych przypadkach, jedno i drugie na raz - wtedy jednak mało kto doczytuje do końca.

    Sprawa druga - sceneria. W tekstach typowo rozrywkowych ważne jest, aby wydarzenia, które mają przecież być głównym atutem, tematem oraz motorem napędowym dzieła, rozgrywały się w ciekawych okolicznościach. Przeniesienie scenariusza z gier RPG do literatury, w dodatku w sposób surowy, wraz z mechaniką, na ogół nie ma prawa być ciekawe - wywiera na czytelniku wrażenie sztuczności, abstrakcji czy nawet absurdu, zaś sam tekst automatycznie spada do niższej ligi, bo ciężko go odebrać poważnie. Przez całe to opowiadanie (osobliwie najbardziej po zdaniu "nie mam many") czekałem tylko aż padnie zwrot typu "krytycznie spudłował" albo "nie udało jej się wykonać rzutu obronnego". Na szczęście nic takiego nie padło, niemniej jednak czytając o zapamiętywaniu zaklęć, wykrywaniu pułapek czy przeszukiwaniu ciał zabitych szkieletów, nieustannie napastowała mnie myśl "czemu on tego nie ubarwił, czemu mechanika nie została sfabularyzowana?"

    No i kwestia trzecia - "esencja". Sam daleki jestem od pruderyjności w opisach aktów intymnych (jeżeli dobro oraz charakter tekstu tego wymagają), tym bardziej też nie gorszy mnie czytanie takich tekstów, pod warunkiem że cechują się jakimś pięknem. Może jestem staroświecki, ale wydaje mi się, że o ile dobrze się dzieje iż erotyka coraz częściej pojawia się w literaturze, a coraz mniej autorów traktuje ją jako niewygodny temat tabu, który należy albo pozostawić czytelnikowi do domysłu albo wręcz kompletnie wyrugować akty intymne i udawać, że bohaterowie są platoniczni aż do bólu, to dla pornografii po prostu nie widzę miejsca. Opis seksu powinien wzbudzać fale emocji, a nie uwalniać burzę hormonową - wyciśnięcie z miłości fizycznej samego mięsa, w dodatku pełnego dewiacji, oraz epatowanie przemocą, brutalnością i poniżeniem jest po prostu obrzydliwe.



    Pamiętam, że kiedyś czytałem jakiś Twój inny dłuższy tekst i uznałem go za całkiem niezły. Biorąc nawet pod uwagę Twój ostatni dramat (którego jeszcze nie czytałem, ale wnioskuję na podstawie komentarzy innych użytkowników że był dobry), wydaje mi się że Twoja twórczość idzie w złym kierunku. Rozumiem chęci eksperymentowania, doskonalenia warsztatu, próby odnalezienia się w różnych gatunkach - pomimo tego wszystkiego jestem przekonany, że pornografia jest pomysłem całkiem chybionym i lepiej będzie zarówno dla Ciebie jak i dla nas, czytelników, jeśli weźmiesz się za coś innego.

  14. #13
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Yhm. Zajebiście podkreśliłeś wszystkie wady mojego tekstu - i to jest bardzo dobre i po to go tutaj wstawiałem. Ze swojej własnej perspektywy trudno zauważyć takie rzeczy, potrzeba kogoś "z zewnątrz".
    Rzeczywiście ten tekst jest błędem jeszcze w samych założeniach - nie powinno się pisać w taki sposób.
    Ale mam ochotę napisać kontynuację i zrobię to. Dla samej takiej idei "burzy mózgów" - może ktoś wyciągnie z tego tekstu coś ciekawego, a może ktoś zauważy podobne błędy u siebie, albo wyciągnie wręcz wnioski jeszcze bardziej ogólne.
    Mnie też się na pewno przyda trochę takich postów jak twój, bo to jest dobry drogowskaz.
    Dzięki za tę chwilę czasu i tego posta. Liczę na to, że przeczytasz też 'Aiusa' i wypowiesz się również na jego temat :).

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Zmierzch świata
    Przez termere w dziale O wszystkim i o niczym
    Odpowiedzi: 250
    Ostatni post: 18-04-2024, 21:44
  2. Odpowiedzi: 91
    Ostatni post: 29-07-2013, 21:13
  3. Saga "Zmierzch": Przed świtem - Część 1
    Przez Rollercoster w dziale Filmy, seriale i telewizja
    Odpowiedzi: 9
    Ostatni post: 23-11-2011, 00:16
  4. Odpowiedzi: 15
    Ostatni post: 17-10-2008, 18:26
  5. Konkurs na najlepsze opowiadanie
    Przez Archarius w dziale Niusy
    Odpowiedzi: 19
    Ostatni post: 12-05-2007, 22:45

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •