a z czego kopiujesz? jak problem będzie się powtarzał napisz w blędach w "o serwisie", faktycznie sporo spacji uciekło
A treść tym razem z dreszczykiem, super
Wersja do druku
a z czego kopiujesz? jak problem będzie się powtarzał napisz w blędach w "o serwisie", faktycznie sporo spacji uciekło
A treść tym razem z dreszczykiem, super
- Zwariowałeś? – Amy zrobiła gwałtowny unik. Odgarnęła z oczu kosmyk włosów, który w wyniku porywczego ruchu wyplątał się ze splecionego z jej długich, orzechowych włosów koka, który właściwie teraz był już co najmniej w rozsypce. Dziewczyna była dość szczupła i wysportowana, ale on był od niej silniejszy. Popatrzyła na niego swoimi dużymi, zielonymi oczami. Zobaczyła, oczywiście, wysokiego, niebieskookiego, dobrze zbudowanego szatyna, którego tak dobrze znała. Choć… może tylko jej się tak wydawało? Przecież to nie mógł być ten sam człowiek, na pewno nie tak o nim myślała przez wszystkie dni ich znajomości. Teraz wpadł w jakąś wielką, nieopisaną furię. Amy nie była pewna, czy nawet on sam wiedział, dlaczego. – Czy ty już do końca oszalałeś?!
Mike się roześmiał. Nie był to jednak jego zwykły, normalny śmiech. Był nadnaturalny, groźny i szalony, zupełnie jak śmiechy szalonych naukowców, znanych Amy z przeróżnych projekcji filmowych. I nagle, tak po prostu, bez zapowiedzi się skończył, urwał. To jeszcze bardziej zaskoczyło dziewczynę, która była już dość zszokowana. Szybko przetarła oczy, by przekonać się, że to na pewno nie sen, otworzyła je i… nikogo już nie zobaczyła. Mike znikł, a cały pokój wyglądał jak jeszcze przed jego przybyciem.
Amy jeszcze raz przetarła oczy, tym razem mocniej, a kiedy nikogo tam nie zobaczyła, rozejrzała się po pomieszczeniu. Obejrzała się za siebie, podeszła do okna, otworzyła je na oścież i wychyliła się przez nie. Nikogo tam nie było, wszystko wyglądało zwyczajnie: ulica, jako że główna, była oczywiście cała zakorkowana, po chodniku przemieszczało się wielu zabieganych ludzi, a z każdego bloku wylewały się coraz to nowe tłumy osób zmierzających do pracy. Dziewczyna z niedowierzaniem odwróciła się od hałaśliwego miasta.
- Szukałaś kogoś? - zapytał Mike, wpatrując się w nią swymi szalonymi, niebieskimi oczami i przybliżając nóż trzymany w swej dłoni do gardła dziewczyny.
Tekst jest tak rozdzielony, żeby się lepiej czytało. Wcześniej nawet mi trochę ciężko było stwierdzić, gdzie powinny być akapity. xD
Jeżeli znajdziecie coś posklejanego - proszę krzyczeć! ;)
o kurczę, ... świetne. skleiła się spacja w ostatnim dialogu ;d
ukradnę Ci tę płynność :c
Wyróżnię to zdanie ponieważ szablonowo napisane jest wspaniale. Jednak wybacz, ale nie poczułem nic czytając to. Staraj się pisać z mocą. :pCytuj:
[...]Mike się roześmiał. Nie był to jednak jego zwykły, normalny śmiech. Był nadnaturalny, groźny i szalony, zupełnie jak śmiechy szalonych naukowców[...]
Reszta pozytywna. Jeśli bym mógł dałbym łapkę w górę lub plus.
@ProEda
Było by możliwe stworzyć łapki w dół lub w górę?
Chodzi bardziej o to by ,,łapkować'' opowiadania lub wiersze.
Chcemy coś takiego wprowadzić, ale to nie takie łatwe. Być może w przyszłości łapki się pojawią - póki co trzeba zadowolić się systemem reputacji ;)
Emily stała przed lustrem, przyglądając się swemu odbiciu. Nigdy nie narzekała na swój wygląd. Była ruda i raczej drobna, z mnóstwem piegów na twarzy, słodkimi dołeczkami, pojawiającymi się przy każdym uśmiechu i trochę krzywym, małym nosem, który nie był jednak szpecący, z czasem nastolatka nawet go polubiła. Mimo że jej urodę można by określić jako odrobinę dziecinną, Emily nie marudziła, wiedziała przecież, że mogłoby być gorzej – co dzień widziała twarz swojej siostry, tak bardzo oszpeconą przez poparzenie, z którego ledwo uszła z życiem.
Dziewczyna już od kilku minut z uśmiechem na ustach układała coraz to nowe, zabawne, pełne rozmachu fryzury, które mogłyby z powodzeniem zagościć na głowie kogoś takiego jak Szalony Kapelusznik.
Po raz kolejny szybkim ruchem ręki Emily przedzieliła swoją nieokiełznaną czuprynę na dwie nierówne części i ułożyła z nich na czubku głowy rozczochrane „półkoki”, z których część włosów po prostu nie skręciła się do końca i swobodnie wychodziła spod ręki nastolatki. Wyglądało to tym dziwniej, że grzywka dziewczyny, przez nikogo niekontrolowana zaczęła wymykać się z tej zwariowanej fryzury i wykręcać na różne strony. Emily wybuchła śmiechem. Uwielbiała tą zabawę i z przyjemnością praktykowała ją w wolnych chwilach. Uspokajała ją, pozwalała się zrelaksować i na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach.
Nagle na ramionach nastolatki pojawiła się gęsia skórka. Dziewczynę ogarnęła fala tego zimnego powietrza, za którym nigdy specjalnie nie przepadała. Od zawsze lubiła ciepło, często przeszkadzał jej nawet najmniejszy chłodny powiew, dlatego teraz wykrzywiła się, opuściła nieposłuszne włosy na ramiona i odruchowo skierowała w stronę okna, by je zamknąć, gdy jednak do niego podeszła, ze zdziwieniem stwierdziła, że nie jest nawet rozszczelnione. Skąd więc to zimno? Emily odwróciła się w stronę drzwi, ale one również nie były otwarte. W zamku tkwił nawet przekręcony klucz. Zdezorientowana wzruszyła ramionami i znów podeszła do lustra, by zabrać pozostawioną na szafce przy nim komórkę. Wzięła do ręki telefon, a odchodząc, rzuciła jeszcze jedno spojrzenie w stronę szklanej tafli.
Na swoim ramieniu dziewczyna poczuła lodowate zimno, jeszcze większe niż to wcześniejsze. Odwróciła się i zobaczyła wysoką postać otuloną szczelnie czarnym płaszczem. Jej twarz była niewidoczna, ale z kaptura wychodziły kosmyki czarnych włosów. W ręku trzymała stary sierp, w wielu miejscach pobrudzony krwią.
W tej samej chwili w całym domu rozległ się przeraźliwy krzyk. Krzyk Emily.
Bardzo dobre fragmenty, powiedz mi, codziennie piszesz i wrzucasz tu na bieżąco to co tworzysz, czy bierzesz je ze swoich archiwów? I jak możesz, to podaj link do bloga (wspomniałaś coś o kopiowaniu z bloggera).
PS. "rozszczelnione" w ostatnim fragmencie brzmi dość... dziwacznie jak dla mnie ;d
doobree ;d jakie to dziwne że bez dialogów treść może tętnić życiem
w ostatnim zdaniu mi tylko bardziej by krzyk pasował ;d
Dziękuję bardzo. :) Eda faktycznie, za moment zmieniam. Danke. :P
Nie wiem tylko, jak to rozszczelnione zastąpić. :/
Ostatnio tyle się dzieje, że niestety nie mam kiedy pisać, mam nadzieję, że w święta to nadrobię. Także leci z archiwum. ;)
Co do bloga - z największą przyjemnością. :) nocne-przeblyski.blogspot.com
Jer ostatni raz odwrócił się za siebie. Chciałby widzieć ich minę, kiedy wreszcie to zrobi. Wielu z nich krzyczało, żeby jeszcze raz się zastanowił, żeby nie podejmował pochopnie decyzji. Ale on już wiedział. Wiedział, że nie umie tego zrozumieć i nigdy tego nie pojmie. Jak można kochać kogoś tak wątłego, małego, beznadziejnego? Kogoś, kto tak łatwo upada i przez swój egoizm tak często rani. Kogoś wiele mniej doskonałego niż on. Kogoś, kto tak naprawdę jest nikim.
Większość odsunęła się do tyłu, by w złości nie pociągnął ich przypadkiem za sobą. Prychnął kpiąco. Wcale ich nie chciał, nie potrzebował. Liczył się tylko On, a On ukochał mocniej kogoś innego. Jak można? Jak tak potężna Istota mogła w ogóle pomyśleć o tym marnym prochu, o tej stercie pyłu? Jer nie mógł tego zrozumieć. Nie chciał.
Krok w przód. Zapragnął znów się odwrócić, by po raz ostatni ogarnąć wzrokiem swoich dawnych współtowarzyszy. Nie. Jego ciało mu na to nie pozwoliło. Umysł też powoli zaczął mu tego odradzać. Nie mogli pomyśleć, że się waha. Muszą wiedzieć, jak odchodzi się z klasą.
Stuk, stuk, stuk. Kilku z nich powoli szło za nim. Słyszał to i czuł ich obecność. „Odejdźcie!” chciał krzyknąć, lecz głos uwiązł mu w gardle. Odgłos kroków urwał się. Nie podeszli zbyt blisko, stali w bezpiecznej odległości. Oni nie chcieli go przekonywać. Nie wiedział skąd to wie, ale był tego pewien.
Jer przypomniał sobie Jego twarz, gdy mówił Mu o swojej decyzji. Było na niej tyle bólu i cierpienia. Jer nie mógł patrzeć Mu w oczy. Widział w nich tyle miłości. Miłości bezgranicznej, ciepłej, takiej, jakiej nikt inny nie mógł dać. I tyle smutku. Smutku z powodu tego, że odchodzi. Nie było w nich jednak ani żalu, ani rozczarowania. On był po prostu doskonały. A Jer musiał go opuścić.
Przyszły mu na myśl obrazy wszystkich stworzeń, którymi się do tej pory opiekował. Wszystkich roślin i zwierząt, zarówno tych maluczkich, jak i tych ogromnych. A wszystkie one były takie dobre…Ale teraz będzie tylko pustka. Musi zostawić wszystkie te wspomnienia za sobą. Musi udowodnić Mu, jak wielki błąd popełnił, wynosząc tą marną istotkę nad wszystkie inne. I zrobi to. Na pewno. Z taką myślą Jer rzucił się w przepaść.
Siedziało mi to w głowie już od soboty i za nic nie chciało wyjść, więc musiałam ten tekst w końcu dzisiaj napisać. Najlepsze, że jutro jeszcze trzy sprawdziany, na które nic nie umiem + jeden z lektury, której nie przeczytałam, także ten, tego... możecie za mnie trzymać kciuki. :P
A tak na marginesie: łatwo zgadnąć, o jakiej sytuacji tutaj mowa?
Waha*
No ja nie wiem o jakiej sytuacji mowa, jedyne co mi przychodzi do glowy, ze gej niekochany chcial sie zabic :D
Nie mysle o tej porze, aczkolwiek i tak dobre i tajemnicze, a kciuki trzymam ofc za jutro :)
Mins
:dddddddCytuj:
Liczył się tylko On, a On ukochał mocniej kogoś innego.
ja zawsze miałam pały z interpretacji, więc powiedziałam, że nie wiem przecież
ale moja pierwsza myśl to też Bóg była, tylko mnie zmyliło to o człowieku xD
Przeczytałem cały tekst czterokrotnie, ale naprawdę nie jestem w stanie znaleźć żadnego fragmentu, który mógłby prowadzić do takich wniosków - skąd więc taka interpretacja?
Tekst krótki, o bohaterach nie wiemy praktycznie nic, w związku z czym "odgadnięcie" opisywanej sytuacji chyba faktycznie będzie bardziej odgadywaniem niż interpretacją, mimo wszystko spróbuję przedstawić jak ja to odbieram:
We fragmencie mamy wspomnianych trzech bohaterów oraz anonimowy tłum. Pierwsze co rzuca się w oczy, to fakt że poza Jerem, obie pozostałe postacie są opisywane w sposób bardzo enigmatyczny - żadnych imion, żadnych szczegółów. Do jednego z nich Jer odnosi się z ogromnym szacunkiem (zaimek pisany wielką literą) tytułując go albo "On" albo "Istota", co sugerwałoby że nie mamy doczynienia z człowiekiem. Do tego dochodzą przymiotniki typu "potężny" czy "doskonały", które mogą oznaczać, iż jest to jakaś istota wyższa. Ponadto jeszcze ten fragment:
Brak żalu i rozczarowania prowadzi do wniosku, że jest to albo istota wybitnie inteligentna, która przewidziała taki rozwój zdarzeń i zdążyła się z nim pogodzić, albo że jest wręcz wszechwiedząca. Stąd niedaleko już do stwierdzenia, że tajemniczy "On" to po prostu Bóg.Cytuj:
Było na niej [twarzy] tyle bólu i cierpienia. Jer nie mógł patrzeć Mu w oczy. Widział w nich tyle miłości. Miłości bezgranicznej, ciepłej, takiej, jakiej nikt inny nie mógł dać. I tyle smutku. Smutku z powodu tego, że odchodzi. Nie było w nich jednak ani żalu, ani rozczarowania. On był po prostu doskonały
Idąc dalej tym tropem, bierzemy się za tożsamość trzeciej osoby, tej którą Jer określa jako
iCytuj:
o tym marnym prochu, o tej stercie pyłu
a pomimo powyższego - jednak kochanego przez Boga. Odrazu nasuwa się odpowiedź, iż jest to nikt inny jak człowiek, ze swoimi wszystkimi wadami w pełnej okrasie. Nie mamy jednak żadnych dodatkowych informacji o "człowieku", on sam też nie występuje, jest jedynie wspomniany przez Jera, toteż ciężko coś więcej na jego temat powiedzieć.Cytuj:
tak wątłego, małego, beznadziejnego? Kogoś, kto tak łatwo upada i przez swój egoizm tak często rani. Kogoś wiele mniej doskonałego niż on.
Punkt trzeci - główny bohater, Jer. Z tekstu można się dowiedzieć, że Jer, w porównaniu do człowieka, uważa się za kogoś doskonałego (pierwszy akapit). Drugi akapit informuje, że Jer nie jest w stanie (ani nawet nie chce) zrozumieć natury miłości Boga do człowieka. Samo to już nasuwa pewne wnioski, ale przyjrzyjmy się jeszcze ostatniemu akapitowi:
Po tych słowach, Jer skacze w przepaść. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, jaki dowód miał na myśli, jednak najbardziej oczywistym rozwiązaniem wydaje się wypaczenie człowieka, sprowadzenie go na złą ścieżkę. Wykazanie, że człowiek nie jest wart boskiej miłości, nie jest wart traktowania go jako boskiego namiestnika, pana zwierząt i roślin, dominatora na świecie. Udowodnienie, że człowiek niczym się nie różni od innych stworzeń, stoi na tym samym poziomie co one, być może nawet na niższym, w związku z czym nie zasługuje na żadną łaskę.Cytuj:
Musi udowodnić Mu, jak wielki błąd popełnił, wynosząc tą marną istotkę nad wszystkie inne.
W takim przypadku Jer jest oczywiście szatanem ukazanym w chwili buntu przeciwko Bogu, a sam skok w przepaść to punkt kulminacyjny, metaforyczne ujęcie dobrowolnego opuszczenia Raju.
Do całej tej koncepcji trochę mi nie pasuje tłum, który stoi za Jerem, jednak nigdzie nie jest napisane że to są ludzie, a wręcz przeciwnie, mamy taki fragment:
co mogłoby oznaczać, że owy tłum to tak naprawdę zwierzęta, które profilaktycznie odsunęły się od szatana, zaś sam szatan w ogóle o nie nie dbał - dla niego liczyło się jedynie zepsucie relacji Bóg - człowiek.Cytuj:
Większość odsunęła się do tyłu, by w złości nie pociągnął ich przypadkiem za sobą. Prychnął kpiąco. Wcale ich nie chciał, nie potrzebował.
Nie wiem czy nie popełniam tu jednej wielkiej nadinterpretacji, ale to jednak najbardziej sensowne "rozgryzienie" tekstu, jakie mi przychodzi do głowy ;)