Haha, naprawde fajne :D Czemu takich lektur nie pisza? ;< (nie to, ze jestem maniakiem) Pisz dalej!!!
Pozdro
Wersja do druku
Haha, naprawde fajne :D Czemu takich lektur nie pisza? ;< (nie to, ze jestem maniakiem) Pisz dalej!!!
Pozdro
Tak jak obiecałem... Mam lekki poślizg, ale trudno było mi wymyślić jakieś sensowne wydarzenia... Uważam, że ten rozdział jest ogólnie jednym z najsłabszych, jakie napisałem, co zrekompensuje wam w rozdziale numer 45. Wspomnę tylko, że ten rozdział jest trochę krótszy. Błędem było rozbicie walki Feniks vs. Zibban na dwa rozdziały... :D
===
44. Rycerz, część 2.
Przy moście uformował się dość pokaźny tłumek, który gapił się na mnie i mojego przeciwnika. O jakiej mocy on mówił?
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytałem.
- Zobaczysz! - wykrzyknął i posłał w moją stronę dwa pociski energii, które na szczęście zdołałem uniknąć. Wszystko działo się tak szybko, że nie zauważyłem ściany, jaka wyrosła za moimi plecami. Uderzyłem w nią głową i upadłem. Po chwili podniosłem się, dobyłem katany i zadałem Zibbanowi dwa silne pchnięcia. Ostrze przebiło mu klatkę piersiową, mocno krwawił, ale nie wydawał się tym zbytnio przejęty. Mag znów uderzył swoimi kulami energii, także tym razem nie trafiając.
- O tej mocy mówiłeś – powiedziałem.
- Nie! - krzyknął Zibban, po czym wskazał palcem pobliski głaz. Drugą rękę skierował na mur chroniący wioskę, wymamrotał jakieś zaklęcie, a po chwili między mną a nim pojawiła się ściana ognia.
- Co... co ty zrobiłeś?! - zapytał jeden z widzów.
- Ina flam crux – powiedział mój przeciwnik, a nad jego głową pojawił się wielki, płonący krzyż.
- Jestem magiem – wspomniał. - A potrafię władać trzema żywiołami. Energią, Ogniem i Ziemią. W połączeniu dają mi niespotykaną moc, niestety muszę zużyć ogromne ilości many, żeby coś takiego osiągnąć.
- Iloma żywiołami włada przeciętny mag? - zapytał jeden z przypatrujących się walce rekrutów, który zapewne zamierzał opanować wszystkie zaklęcia, jakie istnieją.
- Hmm... - zamyślił się Zibban. - Jednym.
Wykorzystałem chwilę nieuwagi przeciwnika, dlatego spróbowałem przebić się przez wielką ścianę ognia. Nie było to jednak możliwe. Płomienie były zbyt gorące, w dodatku gdy tylko się zbliżyłem, odrzucało mnie na kilka metrów. Wielki krzyż nad głową Zibbana zaczął strzelać językami ognia w moją stronę. Próbowałem ich unikać, jednak przemieszczały się zbyt szybko. Gdy się zmęczyłem, obmyśliłem chytry plan. Miałem zamiar wspiąć się na skałę od tej strony, której Zibban nie widział. Następnie ze szczytu rzucić w kierunku wroga swój miecz. Zawołałem:
- To wszystko na co cię stać?!
- Nie lekceważ mnie! - krzyczał rozwścieczony mag. - Zabiję ciebie, a potem wszystkich ludzi na tej przeklętej wyspie!
Kiedy był zajęty rzucaniem wszystkimi możliwymi obelgami, ja wspiąłem się na średniej wielkości skałę. Ukryłem się za krzaczkiem rosnącym na szczycie i obserwowałem ze spokojem, jak Zibban wpatruje się w przestrzeń, gdzie przed chwilą stałem. Niczego niespodziewający się mag dostał kataną prosto w serce, jednak nie zginął na miejscu.
- To... - jąkał się. - To jest koniec... Feniksie...
Po tych słowach chmury przesłoniły słońce, a w półmroku można było zauważyć poświatę pochodzącą od ciała Zibbana. Po chwili leżący na ziemi człowiek rozpłynął się w powietrzu.
- Feniksie! - usłyszałem głos Cipfreda. - Jak to się stało, że poszedłeś z rekrutem?!
- Powiedział mi, że ty go przysłałeś...
- Przecież wiesz, że nie wysyłam cię... - mnich ściszył głos. - Mam dla ciebie misję!
- Cóż znowu? - zapytałem zaskoczony.
- Jak dobrze wiesz, wyspę z kontynentem łączy wiele szlaków handlowych. Podejrzewam, że minotaury będą chciały przechwycić transport mieczy z Carlin. Mam nadzieję, że rozumiesz.
- Nie – odpowiedziałem.
- O ja pierdolę – westchnął mnich.
Wyszczerzyłem oczy na zakonnika, który nigdy nie używał takich wyrażeń.
- Przepraszam, ale czy to aż tak cię denerwuje, żeby zachowywać się niekulturalnie?
Rozgryzłem go. Byłem prawie pewien, że to nie jest Cipfred. Dla potwierdzenia swoich domysłów wyjąłem z plecaka drugą katanę, którą noszę zawsze ze sobą. Mnich spojrzał na mnie ze zdziwioną miną i wyszeptał:
- Nie rób głupstw, Feniksie! Nie możesz mnie tknąć, kiedy jestem w ciele twojego ukochanego mistrza!
- Zibban... - westchnąłem, gdyż okazało się, że miałem rację.
- Ciii! Nikt nie może się dowiedzieć. A teraz grzecznie zrobisz wszystko to, co ci rozkażę!
- Nie myśl sobie, że twój plan się powiedzie... Jest wiele różnych sposobów, dzięki którym ludzie mogą rozpoznać prawdziwego mnicha.
- Wybacz... Jestem w jego ciele co oznacza, że przejąłem po nim wszelkie cechy.
- Jesteś w jego... CIELE?! - wiedziałem, co to oznacza.
- MORGAN! - krzyknąłem. - MORGAN JEST W WIOSCE!
===
Ahh... Pewnie sobie myślicie: "ciągle ten morgan i morgan", ale... Poczekajcie na następny chapterek, to zobaczycie, o co tym razem poszło ^^
Pozdrawiam, Rookgaard no Box!
Powrót do Spisu Treści
Jak zwykle super, walka był strasznie dynamiczna a to lubię^^.
Pisz więcej bo nie mogę się doczekać.
Elo ;]
No, naprawdę imponująca saga... Najbardziej podobała mi się pierwsza część, druga minimalnie słabsza (i tak b. dobra), ale trzecia zapowiada się świetnie :)
BTW
Czy nikogo nie nachodzi myśl o pewnym podobieństwie opowiadania do HP? ("Harry Potter") Rozczepienie duszy i wszczepienie jej w miecz - to tak jak z horkruksami... A ten Miecz Furii trochę przypomina mi o Czarnej Różdżce (z VII), dalej - te 'zajawki' Feniksa w I części też mają podobieństwo do "snów" Harry'ego od bodajże IV części...
Oczywiście nie ma tutaj mowy o plagiacie, który niektórzy chcą udowodnić w innych opowiadaniach, gdzie pojawia się słowo lub podobna fabuła, użyte w jakiejś książce (np. "Wiedźmin" ;P).
Ogólnie chyba najlepsze wieloczęściowe opowiadanie, jakie kiedykolwiek przeczytałem - wiem, tylko puste słowa, ale naprawde jest genialne ;)
Nie będę oceniał, bo to niema sensu. To się nie trzymie w ramach jakiejkolwiek oceny "systematycznej" (tzn. cyferek ;)
Czekam na kolejne części...
Pzdr ^^
Haha XD Dobre spostrzeżenie ;)Cytuj:
Czy nikogo nie nachodzi myśl o pewnym podobieństwie opowiadania do HP? ("Harry Potter") Rozczepienie duszy i wszczepienie jej w miecz - to tak jak z horkruksami... A ten Miecz Furii trochę przypomina mi o Czarnej Różdżce (z VII), dalej - te 'zajawki' Feniksa w I części też mają podobieństwo do "snów" Harry'ego od bodajże IV części...
Czytałem wszystkie częsci HP, ale powiem, że nawet na myśl mi nie przeszło, że to jest podobne :D No... te rozszczepienie duszy jest podobne, chociaż LV miał 8 horkruksów (7?! :P), a Morgan ma tylko cząstkę swej duszy jedynie w mieczu ;>
Przyznam jednak, że pisząc fragmenty snów Feniksa chciałem jedynie zrobić taki nastrój, jaki robia sny w książkach J.K. Rowling. Nie wzorowałem się samym pomysłem, a sposobem ich napisania ;P
Rozdział następny być może jutro, jeśli się postaram może nawet dziś ^^
@down
Zapomniałeś o Mieczu Gryffindora XD
Btw. Teraz zmieniam tytuły na grafiki... I i II już otrzymały grafiki. Ta częśc ma na razie tytuł taki, jak w moim podpisie widać, ale tez zmienie (w podpisie zostanie xD)
No, stary - pokaż, na co Cie stać ;) Kurde... Już się nie mogę doczekać następnych roździałów ;]
#H.P.
L.V. miał 7 horkruksów: Pamiętnik Toma Riddle`a, Pierścień Gauntów (w którym był też Kamień Wskrzeszenia,) Diadem Ravenclav, Czarkę Hufflepuff, Medalion Slytherinu, Nagini, no i był jeszcze Harry ;P A z tym Morganem - no fakt, ale znów tak, jak w HP - Miecz był cennym przedmiotem o znaczeniu historycznym... To też był horkruks...
#edit
Przy tych horkruksach popełniłem podwójną pomyłkę ;p Nie dość, ze pomyliłem byłych posiadaczy przdmiotów, to zapomniałem o pierścieniu Gauntów...
No właśnie - Miecz Gryffindora był jedynym "nieskalanym" byciem horkruxem artefaktem Voldemorta =>:
- należał do domu antagonistycznie nastawionego, więc to się nasuwa od razu...
- nie został zniszczony - a wręcz przysłużył się do zniszczenia 2 horkruksów - Nagini i Medalionu Slytherina; jak horkruks mógłby zniszczyć horkruksy? Przypomina się mi ta przypowieść biblijna, kiedy Jezus mówi coś w tym rodzaju: "Jak może szatan własną mocą wypędzać z ciał demony? Jeśli się sam przeciwko sobie obróci, tedy się jego królestwo nie ostoi [...]" ;P
- był to przecież przedmiot, do którego, jako jedynego Voldemort nie miał dostępu, gdyż Miecz Godryka Gryffindora mógł wyciągnąć z Tiary Prydziału tylko prawdziwy Gryfon, czyli osoba bardzo odważna - zrobiły to tylko prawdopodobnie dwie osoby - Harry i Nevile;
- pamiętam fabułę ;P JESZCZE... Za pół roku chyba znowu jadę całego HP xD
Pzdr ^^
Kolejny, 45 już rozdział Życia na Rookgaardzie przed Wami! Wprowadza on nową postać w opowiadaniu, nowego, potężnego przeciwnika. Czy będzie on współpracował z Morganem, czy też będzie działał na własną rękę? Przekonajcie się sami!
===
45. Trzecia ofiara
- Blefujesz! - powiedziałem. - Jesteś Zibbanem!
- Nie! Nazywam się Morgan! Król minotaurów!
- Hmm... - usłyszałem głos za plecami. - Nie jesteś tym, za kogo się podajesz!
- Cipfred! - krzyknąłem. - Ale... jak to...?!
- Osoba, która się za mnie przebrała, nie jest ani Morganem, ani Zibbanem. Jest zupełnie kim innym! Kimś, kogo jeszcze nie znasz.
Zastanawiały mnie słowa mnicha. Czy mógłby być to Wirharoth?
Biegłem za uciekającym minotaurem, który co chwilę rzucał za siebie kilka kamieni. Zwinnie unikałem pocisków, co jednak bardzo mnie spowalniało. Nie mogąc dogonić uciekiniera, zdecydowałem się na obserwację. Wspiąłem się na wysokie drzewo, z którego widziałem biegnącego minotaura. Wpadł on do dziury, z której po chwili jednak wyszedł. Nie był sam. Towarzyszyło mu pięciu strażników, którzy najprawdopodobniej mieli go chronić. Postanowiłem sprawdzić, co było w tamtej zamaskowanej kryjówce. Schodząc z drzewa, zauważyłem, że w krzakach coś się porusza. Pomyślałem, że to para kopulujących królików, jednak po chwili usłyszałem dziwny hałas. Zbliżyłem się do zarośli i zobaczyłem hienę, skubiącą szczątki ludzkiego ciała.
- Skąd się tu wzięła hiena?! - pomyślałem, ale przyszło mi do głowy, że Minotaur Mag miał ucznia, Shenga, który potrafił je przywoływać. Zapominając o kryjówce minotaura, pobiegłem do Cipfreda, który wciąż dochodził do siebie po stracie ubrania.
- Cipfred! - krzyczałem. - Cipfred!
- Co się dzieje?
- Sheng...
- Sheng? - zapytał zdziwiony mnich.
- Uczeń Minomaga!
- Ach! Ten Sheng! - Cipfred wydał okrzyk radości. - Co u niego?
- Ty chyba nie rozumiesz! - wykrzyknąłem. - Znalazłem dziś trzecią ofiarę. Niestety połowa znaku na plecach była... wygryziona. Przy zwłokach żerowała hiena. Przecież one nie mieszkają na Rookgaardzie! Sheng je przyzwał!
Mnich wyglądał na zdziwionego zaistniałą sytuacją. Wyszeptał trzy słowa i usiadł na białej posadzce. Kazał mi uczynić to samo.
- Musisz wiedzieć – zaczął, - że przypadek Shenga jest znakomitym przykładem powiedzenia ”Uczeń przerósł mistrza”. Jeżeli zamierzasz z nim walczyć, musisz wiedzieć, że nie będzie ci łatwo go pokonać.
- Czy to Sheng zabija niewinnych rekrutów?
- Ech. Myślałem, że już rozgryzłeś, kim jest morderca – westchnął mnich. - Przecież to Morgan.
- Tak, tak – przytaknąłem, po czym wyszedłem ze świątyni bez słowa. Mnich jednak dogonił mnie na ulicy i wyszeptał:
- Poziom zagrożenia wioski podniesiony do maksimum! Musisz być ostrożny, Feniksie. Moje czary na nic się nie zdadzą przeciw potężnej magii Shenga.
W rzece, jak zwykle, poczułem się naprawdę wolny.
- Jeszcze nikt nie ukradł mi stąd ubrania – zaśmiałem się z Cipfreda, który naprawdę chodził przygnębiony. Nigdy bowiem w historii zakonu nie zdarzyło się, aby mnich stracił swój habit. Co gorsza, był on jedynym okryciem ich ciała. Nie nosili nawet bielizny. To doprowadzało Cipfreda do jeszcze gorszego humoru. A teraz jeszcze ta sprawa z Shengiem. Z tego, co o nim czytałem, dowiedziałem się, że ostatni raz pojawił się na wyspie na długo przed moim przybyciem. Nie mogłem ocenić jego siły jedynie z przeczytanych ksiąg i pamiętników. A te, nie oszukujmy się, były obszerne. Długo zastanawiałem się nad znaczeniem wizyty ucznia na wyspie. Nie mogłem znaleźć logicznego powiązania Shenga z Morganem, a jednak wiedziałem, że istnieje. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem jego nagłego przybycia, jest pozbycie się ludzi z Rookgaardu. Obydwaj mają przecież taką samą ambicję.
Powiew ciepłego wiatru rozwichrzył moje włosy. Pomyślałem, że dobrze byłoby je doprowadzić do porządku, gdyż obecna fryzura przeszkadzała mi w walce. Dłuższe kosmyki po bokach ograniczały moje pole widzenia. Kolejny podmuch przywiódł woń rozkładającego się ciała. Nie, nie był to zapach ludzkich zwłok, raczej wilka albo zająca. Przypomniałem sobie, że niedaleko jest góra, na której podczas każdej pełni wyją wszystkie wilki z okolicy. Postanowiłem odwiedzić tamto miejsce, gdyż tak podpowiadała mi intuicja.
Kiedy się ściemniło, ruszyłem do sklepu Al Dee.
- Masz może kilof? - zapytałem.
- Chyba oszalałeś! Myślisz, że ci dam albo sprzedam jeden z nich? - zakpił sprzedawca.
- Przecież masz ich całe mnóstwo!
- To nie znaczy, że muszę się nimi ze wszystkimi dzielić.
- Dam ci... Cenne wskazówki na temat Miecza Furii – wymyśliłem na poczekaniu krótką historyjkę na temat Minotaura Maga, Morgana i Legendarnego Ostrza. Wiedziałem, że Al Dee szaleje na jego punkcie. W zamian za opowieść dostałem dwa nowiutkie kilofy. Zaopatrzony ruszyłem na Wilczą Górę. Księżyc był akurat w pełni, co oznaczało sporą ilość zwierzyny do upolowania. Tak, smakowało mi wilcze mięso, jak żadne inne, a poza tym przywracało energię. Po solidnym obiedzie czułem się jak nowo narodzony.
Wilki ustawiły się jeden obok drugiego. Kiedy mnie zauważyły, zawyły głośno i rzuciły się do ataku. Jeden cios, drugi, trzeci... Zwierzęta nie przestawały ciąć mojej skóry swoimi ostrymi pazurami. Kiedy jednemu odciąłem nogę, jego ciepła krew trysnęła mi na twarz. Nie myślałem teraz o wytarciu się. Raczej chciałem pozbyć się wszystkich wilków i zobaczyć, co tak śmierdzi. Kiedy bestie były martwe, zszedłem po drugiej stronie góry i zauważyłem hienę, pożerającą martwego wilka. Rozumiałem już, dlaczego zostałem tak ostro zaatakowany. Postanowiłem śledzić hienę, gdyż myślałem, że doprowadzi mnie ona do kryjówki Shenga. Przywołane istoty zawsze wracają do swojego mistrza, chyba że... zostaną zabite. Obserwowałem ucztujące zwierzę dobre pół godziny, kiedy przeniosło się w inne miejsce. Tam, niestety, również leżało rozkładające się ciało. Zauważyłem jednak jego dziwny rozmiar i kształt, lecz nie chciałem podchodzić bliżej. Upewniłem się, że był to człowiek. Człowiek, który stał się najprawdopodobniej czwartą ofiarą Morgana. Kim był? Co oznaczała wiadomość, którą miał wyrytą na plecach? Nie wiedziałem.
Kiedy Cipfred dowiedział się o czwartym zabitym rekrucie, postanowił ujawnić wiosce sekret Shenga, największego maga w dziejach Rookgaardu.
===
Powrót do Spisu Treści
Następny rozdział już niedługo... To już 46 o_O I pomyśleć, że jeszcze tylko 14 do końca serii :D
Proszę o komentarze ; )
/down
poprawiłem, ale tych "pare int. i jeden jęz. nie, bo nie wiem o czym mówisz ;>
Tak, widziałem ^^Cytuj:
Widziałeś to? Ja dopiero teraz natknąłem się na ten 'topic'...
/Yami
Ojć, będzie ostra dyskusja zaraz pewnie :P
- no, był i sobie polazł... nawet śladu po sobie nie zostawił! ;<
//poprawione błędy wytyczone przez Ununula
- 01.08.11
Elo
LoL, widzę całkowity brak komentów nowej części... o.O A zauważyłem pod postem takie "małe, biedne", więc żeby nie było:Cytuj:
Comments plx! ;<
Bardzo ciekawy odcinek opowiadania... Nie ma tutaj za dużo akcji, za to rozwinięty wątek z Appentrice Shengiem - do tego tylko jeden odcinek - uważam, że b. umiejętnie rozplanowane... Już jestem ciekawy, co z tego wyniknie... ;] Ogólnie ok :)
Zauważyłem parę "int." i (to chyba się pod niego kwalifikuje...) jeden błąd "jęz."; co do pierwszych - jak masz czas, to popraw, ale to:
"Żrącą"? Prędzej mogłeś napisać np. "szarpiącą zwłoki/ścierwo wilka", albo "pożerającą -II- ", ale w sumie, może być...Cytuj:
Kiedy wszystkie bestie były martwe, zszedłem po drugiej stronie góry i zauważyłem hienę żrącą martwego wilka.
No i pomiędzy 'hienę', a "żrącą" - przecinek.
Tutaj się wszystko zgadza ! (przynajmniej, jak na mój gust) - jest to powtórzenie w formie środka stylistycznego i jak najbardziej pasuje do tekstu (piszę ze względu na niektórych ludzi, którzy poprawiliby coś takiego)Cytuj:
Byłem pewien, że był to człowiek. Człowiek, który stał się najprawdopodobniej czwartą ofiarą Morgana.
#edit
Widziałeś to? Ja dopiero teraz natknąłem się na ten 'topic'...
forum.tibia.org.pl/showthread.php?p=2384310
Najlepsze opowiadanie.
1. Życie na rookgaardzie (głosów 9)
2. Pies, Opona (3 głosy)
3. Fiolka Mistrza (2 głosy)
To coś świadczy o autorze... ;P
Pzdr ^^
Co ty tak wolno piszesz? :/ dawaj next part albo hunted ;o
I oczywiscie, ze zajebiste ;o
Wstałem, a tu patrzę: za oknem brzydka pogoda. ; ( To se myśle: przyjebię się do czegoś :) Najwyższa pora.
Tekst ma napewno dużo wyższy poziom niż większość pisadeł w P.O., toteż nie widzę sensu bawienia się w orty i inty, bo i tak pewnie nic nie znajdę... Mam za to kilka rzeczy które można by było dociągnąć:
Właściwie samo rzucanie za siebie kamieni jest nieco bez sensu. Dopiero po przeczytaniu dalszej treści można pojąć o co naprawdę chodzi... Proponuję zmienić "rzucał za siebie" na "rzucał we mnie".
Fatalnie.
Lecimy od początku... Zawsze wychodziłem z założenia, że „wpaść do dziury” znaczy tyle, co „nieświadomie wleźć w jakiś wykopek lub rów”. Wykopek - takie małe coś, głębokości... hmm.. może do kolana. Nadążasz? - Okey... W twoim postrzeganiu jednak, ta "dziurka" to wielka jaskinia w ziemi, w której mieści się 5 strażników i najprawdopodobniej można by było tam użądzić moją osiemnastke. ;D Czaisz o co chodzi? - "Wpadł do dziury" kojarzy się raczej z nieświadomym wpadnięciem w jakąś dziurkę kreta... Ja wiem, że te "Tibijskie dziurki" są takie magiczne, że wleziesz w małą szparę, a tu kurde Magadaskar (ewentualnie Kopalnia Wieliczka xd), no ale w rl to nie przejdzie. Nie podoba mi się to trochę. ;/
Pogryziemy się innym razem. Ciao : )
Doh? Za co tym razem?Cytuj:
Ja pierdole, wtf? o so hosi? failed 4ever? pokeboll iĆ, wyjć i nje czaskaj dźfiami napisał
@A teraz coś do kuby333
To mu je zaznacz... --.--'Cytuj:
kuba333 napisał
To nie było zabawne. Jeżeli chciałeś się popisać wiedzą chemiczną to też się nie popisałeś... już nie mówiąc o krytyce...Cytuj:
kuba333 napisał
No to prawdopodobnie nie widzę sensu zaznaczać? IMHO większość tekstu "się zgadza".Cytuj:
kuba333 napisał
I po co zaznaczać rzeczy które są dobrze?
@Down
Doh? Ale za co ban?
Dawno tu nie zaglądałem, pf i aż mi stanął na 45cm z liczby rozdziałów o0
Głównie jestem tutaj, bo coś mam przekazać...
To coś jest w załączniku.
PzDr0,
XaD.
46. ShengCytuj:
Box napisał
Mnich zarządził zebranie swoich najbardziej zaufanych ludzi, w tym mnie.
- Masz jakieś nowe ślady? - zwrócił się do mnie szeptając.
- Myślę, że jest coś – odpowiedziałem. - Ale muszę mieć pewność, że się nie mylę. Tego dowiem się prawdopodobnie dzisiaj.
- Zrozumiałem – odpowiedział Cipfred, po czym nakazał gościom usiąść wygodnie, na wcześniej przygotowanych krzesłach.
- Dziękuję, że przybyliście! - rozpoczął przemowę. - Dziś, w tej sali, padną słowa, które pomogą wielu z was rozwiązać swoje życiowe sprawy. Pomogą także tym, którzy od wielu lat szukają czegoś wyjątkowego na tej wyspie. Musicie jednak wiedzieć, że to, co tutaj usłyszycie, jest najpilniej strzeżoną tajemnicą Rookgaardu!
Mnich przez kilka minut opowiadał o przepisach na ciasteczka, które opracowywała Lilly, o tajnikach pisania ksiąg. Nie zabrakło także opisów dzieciństwa Cipfreda. Kiedy jednak przeszedł do rzeczy, zacząłem uważnie słuchać:
- Czy wiecie, kim jest Sheng? - pytał widzów. - Jest on minotaurem, który uczył się u boku Minotaura Maga. Tak, tego, który został zgładzony przez Feniksa. Sheng przybywa na wyspę jedynie, gdy ma tu coś do załatwienia. Mieszka w Mintwalin, głęboko pod Thais. Król Tibianus wiele razy skarżył mi się, że minotaury w tamtejszych podziemiach okropnie się rozpanoszyły. Co i rusz można napotkać świeże zwłoki rycerzy, czy magów. Wiele lat temu, kiedy przybył na Rookgaard po raz pierwszy, wydarzyło się tu coś okropnego. Minotaury były wtedy szanowane przez ludzi, nie trwała między obiema rasami wojna, a jednak zdarzały się walki. To właśnie podczas jednej z nich zginął najlepszy przyjaciel Shenga, Annus. Rozwścieczony utratą kogoś bliskiego, postanowił pomścić jego śmierć. Założył wspomniane miasto, Mintwalin, i przez lata zbierał tam żołnierzy oraz magów. Przygotowania do wielkiej wojny trwały, aż do dziś. Minotaur Mag wytworzył specjalny portal, przez który potwory przybywały na wyspę. Sheng skorzystał z niego tylko trzy razy.
Nie obchodziło mnie prywatne życie Shenga, lecz jego powiązania z Morganem i Mieczem Furii. Wiem już, że był uczniem pokonanego przeze mnie maga, ale nadal nie rozwiązuje to zagadek śmierci czterech rekrutów. Mnich kontynuował opowieść:
- Za pierwszym razem przybył sam. Byliśmy znajomymi, niezbyt dobrymi, ale zdarzyło nam się obgadać kilka spraw. Właśnie podczas pierwszej wizyty rozmawialiśmy na temat porozumienia wyspy z Kontynentem. Rozpatrywaliśmy różne propozycje Tibianusa, lecz wszystkie odrzuciliśmy. Pomysł Shenga okazał się nie do zrealizowania, dlatego też Rookgaard wciąż jest oddzielony od Thais. Podczas drugiego naszego spotkania próbował wznowić negocjacje nad budową podwodnego tunelu. Tym razem to ja się nie zgodziłem, bo uważałem, że byłoby to zbyt niebezpieczne dla rekrutów. Rozdrażniony porażką minotaur uciekł ze świątyni i nie widziałem go przez piętnaście lat. Po tym czasie jednak przybył, aby mnie zabić. Jak widzicie, nie udało mu się to, dlatego przybył tu znów, aby dokonać swego.
- Ale dlaczego ucieszyłeś się, gdy o nim wspomniałem?! - zapytałem z wyrzutem.
- Myślałem, że przybył tu z innego powodu. W końcu minęło tyle czasu... Jednak dopiero teraz zrozumiałem, że chce mnie pozbawić życia. Wszystkie cztery znaki na ciałach rekrutów pochodzą z jego herbu. Herb jednak składa się z sześciu symboli, co oznacza jeszcze co najmniej dwie ofiary.
Rozmyślałem nad znaczeniem symboli, jednak mnich szybko o nim opowiedział, jakby potrafił czytać w moich myślach:
- Trójkąt przebity kreską. Skierowany wierzchołkiem w dół oznacza upadek, a linia symbolizuje człowieka. Litera „S" to pierwsza litera jego imienia. Krzyż z poprzeczką na dole symbolizuje miecz, którym miał zabić mnie, co pokazuje kolejny znak, litera „C", czyli mój inicjał. Wszystkie te piktogramy już znamy. Ja jednak przybliżę wam kolejne dwa, a także historię z nimi związaną.
Czyżby sprawa tajemniczych znaków na zwłokach została rozwiązana? Upadek Shenga, który próbował za pomocą miecza zabić Cipfreda. Taką wiadomość do tej pory przekazał Morgan na ciałach. Z tego co mówił mnich, brakuje jeszcze dwóch symboli, a więc jeszcze dwóch znaczących faktów. Wszystko zaczynało się pozornie układać.
- Następnym znakiem jest litera „D" oznaczająca Dalheima – kontynuował mnich. - Jak wiecie, był on niegdyś dobrym znajomym Morgana. Ten jednak przeszedł na złą stronę i rozpoczął wojnę przeciwko ludziom. Sheng przyłączył się do niego, o czym świadczy ostatni znak, strzała bez grota, co oznacza pojednanie. Teraz wszystko podsumuję. Przygnębiony śmiercią swojego przyjaciela Sheng postanowił usunąć się w cień. Długo nie przybywał na wyspę, a na kontynencie założył miasto. Zdobył tam miecz, którym później próbował mnie zabić. Po nieudanym zamachu znów się wycofał, ale miał po swojej stronie Dalheima. Nie długo, gdyż Morgan nie chciał, aby jego przyjaciel był szpiegiem na Rookgaardzie. Później jednak zrozumiał swój błąd i sam zaczął działać na szkodę wioski. Połączył także swoje siły z Shengiem, który jeszcze bardziej się rozwścieczył na wieść, że jego mistrz nie żyje.
Ot cała historia... Zdawało mi się, że czegoś tam jednak brakuje. Zagadka powoli dobiegała końca, rozwiązanie było coraz bliżej, a jednak czułem niedosyt. Chciałem poznać wszystkie fakty i mity, jakie istniały. Przeczytałem wiele ksiąg i niczego się nie dowiedziałem. Kupiłem kilka zwojów, gdzie także nie znalazłem żadnych informacji. Wydawało mi się, że temat Shenga jest czymś zakazanym. Zakazanym nie z powodu ciemnej strony mocy, lecz... strachu. Mieszkańcy bali się kolejnej wizyty, która jednak nastąpiła szybciej, niż przypuszczali.
- Widziałeś? Tam ktoś jest! - usłyszałem.
- Stój! Kto idzie?! - pytał jakiś nieznajomy głos.
- Jestem... - zawahałem się. - Nazywam się Kilo, o co chodzi?
- Opuść tę okolicę, tu jest niebezpiecznie!
- Jesteście minotaurami! - oburzyłem się.
- Tak – odparł nieznajomy, podpierający się o głaz. - Mogę cię zabić jednym ruchem ręki, więc lepiej zrobisz, jak stąd pójdziesz.
~~Dla Zbanowanego Box'ika od Yami'ego~~
Wszedłem na tą stronę opa.xt.pl ale widzę tylko te rozdziały, które już są! Yami, poproś Elite jak masz z nim kontakt, żeby napisał następne rozdziały bo nie mogę się już doczekać co bedzie dalej ._.
I nie wiem co to było to kursywą :f Albo daj na pw jego gg to sam mu pospamuje, może pod naciskiem napisze 47 rozdział.
To mnie rozwaliło >DCytuj:
Dziś, w tej sali, padną słowa, które pomogą wielu z was rozwiązać swoje życiowe sprawy. Pomogą także tym, którzy od wielu lat szukają czegoś wyjątkowego na tej wyspie. Musicie jednak wiedzieć, że to, co tutaj usłyszycie, jest najpilniej strzeżoną tajemnicą Rookgaardu!
Mnich przez kilka minut opowiadał o przepisach na ciasteczka, które opracowywała Lilly, o tajnikach pisania ksiąg. Nie zabrakło także opisów dzieciństwa Cipfreda.