Sonka napisał
To, że ryzyko jest małe nie znaczy, że go nie ma.
Kolego drogi, było to już dokładnie omawiane. Prawdopodobieństwo jest niezerowe, ale ryzyko istnieje teoretycznie. W praktyce musiałoby dojść do zbiegu tak wielu okoliczności, że jest to w zasadzie nierealne. A już z całą pewnością nie ma wpływu na pandemię, bo mowa w najgorszym razie o jednostkowych przypadkach.
Tzn. ktoś musiałby napluć na regał w sklepie (gdzie już sama maseczka to niemal wyklucza), do tego w sklepie musiałyby panować odpowiednie warunki względem przepływu powietrza, wentylacji, temperatury i parowania; a osoba zakażająca się musiałaby chwycić coś krótko po tym napluciu i niemal od razu zacząć się macać po oczach i nosie, a do tego dawka wirusa musiałaby być odpowiednio duża.
Warto tutaj podkreślić, że te 1:10000 to jest szacowane ryzyko
przy dotknięciu zakażonej powierzchni, a nie przy dotknięciu jakiejkolwiek powierzchni. Ryzyko że będzie ona zakażona jest równie niskie, więc iloczyn tych zdarzeń (tzn. że dotknięta powierzchnia będzie zakażona i że się faktycznie zakazisz) jest jeszcze wiele wiele rzędów mniejsze.
I naprawdę nie musisz mi wierzyć na słowo, wystarczy oddać głos ekspertom:
Musiał upłynąć rok od momentu, jak większość z nas zaczęła gorączkowo czyścić wszelakie powierzchnie w obawie przed COVID-19, gdy
amerykańska agencja CDC zmieniła swoje stanowisko w tej sprawie. Według jej najnowszych wytycznych ryzyko zarażenia się koronawirusem z powierzchni jest niewielkie. Zdaniem części ekspertów już dawno należało się spodziewać takich rekomendacji. -
SARS-CoV-2 to wirus, którym możesz zarazić się przez oddychanie. To nie jest wirus, którego można się zarazić przez dotknięcie - mówi Emanuel Goldman, mikrobiolog z Rutgers University.
- Wreszcie. Wiedzieliśmy o tym od dawna, a mimo to ludzie nadal koncentrują się na gorączkowym czyszczeniu powierzchni - oceniła te informacje Linsey Marr, ekspert ds. wirusów z Virginia Tech. -
Naprawdę nie ma dowodów na to, że ktoś kiedykolwiek zaraził się COVID-19 przez dotknięcie skażonej powierzchni.
- Ludzie mogą zostać zarażeni wirusem wywołującym COVID-19 poprzez kontakt ze skażonymi powierzchniami i przedmiotami. Jednak dowody wykazały, że ryzyko zakażenia tą drogą jest w rzeczywistości niskie - powiedziała dr Rochelle Walensky, dyrektor CDC.
Nie ma co prawda pełnej zgody, co do istnienia samego ryzyka, tzn. niektórzy mówią nawet, że go nie ma w ogóle. Natomiast jest zgoda co do tego, że ryzyko - jeśli jest - to musi być bardzo niskie, w związku z czym CDC, które cytujesz,
zmieniło swoje zalecania.
Czy wobec powyższego zakaz dotykania opakowań produktów w celu sprawdzenia składu (w dodatku przy jednoczesnym nakazie noszenia maski) jawi się jako racjonalny? Równie dobrze można by uzasadniać zakaz wychodzenia z domu w ten sposób, że istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że ci kawałek szybowca spadnie na głowę i cię zabije (u mnie w mieście kilka lat temu nawet był taki przypadek).
Teraz dla porządku przypomnijmy, jak ty skomentowałeś powyższe informacje:
Sonka napisał
Po drugie dane z Australii jasno pokazują, że tamtejsze zalecenia oraz restrykcje zdały egzamin bardziej niż nasze polskie więc daje to dozę pewności , że były słuszne. A nagle tibiarz69 z polski mówi, że nie i chuj, bo przeczytał na interii, że wirus nie przenosi się przez przedmioty i australia jest chujowa. No kurwa rzeczywiście.
Czyli fakt, że naukowcy dowiedli, że nie ma realnego ryzyka, a CDC zmieniła zalecenia, jest równoważny z: "tibiarz coś tam przeczytał na interii" i chcesz się dalej wykłócać, bo "może i jest małe, ale jest!!".
No typowy szur, nieważne co mówi nauka i jakie są obecne zalecenia, bo on wie swoje (pewnie tyle, co przeczytał na interii) xD
Sonka napisał
To, że ryzyko jest małe nie znaczy, że go nie ma. Ale ty jako polski husarz oczywiście przelizałbyś wszystkie klamki w szpitalu żeby to udowodnić, com?
Nie wiem, dlaczego porównujesz dotykanie do lizania. Jeśli chodziłoby o zakaz lizania opakowań, to sądzę, że nikt by go nie kwestionował. A dotykając wszystkie klamki w szpitalu, ryzyko zakażenia jest wciąż iluzoryczne, bo po pierwsze w szpitalu nie ma 10 tysięcy klamek, a po drugie w najgorszym razie najwyżej kilka z nich będzie zakażonych (o ile w ogóle będą, bo i tu prawdopodobieństwo jest bardzo niskie). Natomiast liżąc klamki po pierwsze można złapać inne choróbska, a po drugie nie ma potrzeby dowodzenia w ten sposób, bo już zostało udowodnione bez lizania klamek.
Wyjątkowo nietrafione porównanie.
Zakładki