Taidio napisał
Nie odpisuje juz wam bo zero merytoryki, a dużo pisania o tym hehe co ja pewnie myślę cenzura git ;pp
Nie jestem w stanie udowodnić ze coś sie nie stanie albo ze coś nie jest szkodliwe, bo to nie na mnie leży ciężar udowodnienia tego tylko na was, podawanie argumentow, cytowanie paragrafów które otwierają furtki do cenzury, tak wygląda dyskusja, ja to robiłem i pisałem co wynika z acta bo jako jedyny tutaj przeczytałem jej treść, reszta powtarza uslyszane gdzieś treści i próbuje być śmieszna pisząc jakieś bzdury
Taki obraz wasz
Ostatni post mój, chyba ze rzeczywiście ktoś cos konkretnego napisze to sie odniose
Z waszym podejściem mogę wziąć jakiekolwiek wprowadzone przez unię prawo i twierdzić ze jego celem jest zniszczenie narodu polskiego BO NIE MASZ 100% PEWNOŚCI TAK MOWI PROBABILISTYKA
Wtrącę się w tą waszą dyskusję, bo - choć nie czuję się merytorycznie przygotowany do rozmów o ACTA 2 - widzę pewien problem komunikacyjmy między Taidio <-> Reszta Świata.
Taidio zarzuca Reszcie Świata, że ta nie potrafi wskazać konkretnych punktów spornych. Wyręczę trochę Reszte Świata, bo z tego co zrozumiałem - właśnie o to chodzi, że nie jesteś(my) w stanie wskazać, które punty są "złe", a które "dobre", ponieważ niektóre rozdziały albo conajmniej poszczególne artykuły zostały napisane zbyt ogólnikowo.
Ogólnie to niektóre
(nie wszystkie!) artykuły w ogóle wyglądają jakby odpowiadał nieprzygotowany student na pytanie otwarte.
I o to się rozchodzi Reszcie Świata, że pole do manipulacji w tym kierunku jest takie duże, że - choć początkowo może służyć dobremu - zawiera zbyt wiele "luk" i "niedopowiedzeń" i nie wiadomo jak je właściwie interpretować -
ani nawet kto będzie je interpretować.
Jeden z kontrowersyjnych artykułów (ale nie jedyny) to chyba najgłośniejszy Artykuł 13
Dostawcy usług społeczeństwa informacyjnego, którzy przechowują i zapewniają
publiczny dostęp
do dużej liczby utworów lub innych przedmiotów (1) objętych ochroną
zamieszczanych przez swoich użytkowników, we współpracy z podmiotami praw
podejmują środki w celu zapewnienia funkcjonowania umów zawieranych z
podmiotami praw o korzystanie z ich utworów lub innych przedmiotów objętych
ochroną bądź w celu zapobiegania dostępności w swoich serwisach utworów lub
innych przedmiotów objętych ochroną zidentyfikowanych przez podmioty praw w
toku współpracy z dostawcami usług.
Środki te, takie jak stosowanie skutecznych
technologii rozpoznawania treści, muszą być odpowiednie i proporcjonalne. (2)
Dostawcy usług przekazują podmiotom praw adekwatne informacje na temat
funkcjonowania i wdrażania środków, a także, w stosownych przypadkach,
adekwatne sprawozdania na temat rozpoznawania utworów i innych przedmiotów
objętych ochroną oraz korzystania z nich.
Ja zaznaczyłem tylko i wyłącznie swoje wątpliwości z punktu widzenia programistycznego.
(1). Co to znaczy "dużo"? 10? 100? 1000? Z punktu widzenia technologicznego, nawet milion w kontekście big data to mało, w kontekście piosenek polskich - nawet sporo. Więc ile to jest dużo?
(2). Co to znaczy odpowiednie i proporcjonalne? I jakie to są technologie rozpoznawania treści? Nie ma bezbłędnego sposobu na filtrowanie treści pod względem duplikatów. Youtube wyłożył grube miliony na rozpoznawanie video za pomocą contentID, a system i tak jest wadliwy, często strzela na oślep albo nie strzela wcale. To może wykrywanie obrazków googlowym sposobem "szukaj po obrazie"? Pomijając, że ten też często jest omylny, nie wykrywa duplikatów itd, to musisz mieć dane z jakichś webcrawlerów, albo chociaż API obrazków objętych prawami autorskimi (kto to ma dostarczać niby? I za czyje pieniądze?), no a po drugie powodzenia w skanowaniu wszystkich obrazów objętych prawami autorskimi. Przecież tutaj błąd projektowy leży już u podstaw aplikacji. Przypomnę, że mówimy o
największych gigantach w tej dziedzinie, które na tych zadaniach poległy. Jakiś średni serwis do hostowania obrazków ma niby przebić Google'a? D:
To jest jeden artykuł, a już mnie striggerował.
Potem jest jeszcze Artykuł 11, który z pozoru nie znaczy nic złego, ale zaszyfrowany za jakimiś dyrektywami z numerkami, oznacza tyle, że w ekstremalnych sytuacjach, jeżeli będę chciał podlinkować tutaj np., artykuł do onetu, to po pierwsze mam się z nimi skontaktować i poprosić o zgodę, a po drugie, cytowanie go, w sytuacji gdy nie zezwolił na publikację jego materiałów, jest niedozwolone... Rozumiesz, ktoś napisał głupotę, ale nie pozwolił by go cytować - więc nie mogę podlinkować całości tekstu, żeby go wyśmiać, a całość muszę opierać na prawie cytatu - które, w szerszych kontekstach (jak np oranie płaskoziemców, antyszczepionkowców itd), może być nie wystarczające.
I wiadomo, wszystko zależy od tego jak będą to egzekwować. Jeżeli zamierzają - to czemu tego nie napiszą w prost. Jeżeli nie zamierzają - to po co to w ogóle napisali?
Nie uważam, żeby internet był "skończony" wraz z wejściem tej dyrektywy. Ale nie widzę korzyści tej dyrektywy dla kogokolwiek.
Zakładki