Averin napisał
No chyba trochę nie, bo UJ/UW/PW są w globalnych rankingach na pozycjach 400-600(reszta nie wiem czy mieści się w pierwszym 1000). A w samych miejscach przed nimi jest KILKADZIESIĄT uczelni z UK. W całym UK masz jakieś 120 uczelni wyższych, a w Polsce jakieś 600(XDD). Oczywiście te statystyki biorą się zapewne głównie z dostępu do nowych technologii i badań prowadzonych przez uczelnie.
Nie do końca.
Dysproporcja między liczbą uczelni wyższych w UK i Polsce jest nieco inna - w UK jest około 160 uczelni wyższych, a w Polsce około 430, z czego ~300 to szkoły prywatne, które status uczelni wyższej mają tylko formalnie, w praktyce ze studiami nie mają nic wspólnego - ponad połowa z nich nie ma nawet uprawnień do nadawania stopnia magistra, a promować doktorów może raptem dwadzieścia kilka.
Gdyby liczyć same uniwersytety (albo uczelnie, które mają prawo do nazywania się uniwersytetami, ale tego nie robią), to stosunek wynosiłby jakieś 120:60.
Z samymi rankingami problem zaś jest taki, że większość z nich jest gówno warta - i mam tu na myśli większość tych, które uchodzą za ważne/wiarygodne/prestiżowe, a nie większość tych, które w ogóle wychodzą.
Czy może inaczej - nazwa "world university rankings" nie jest tożsama z "best universities to study"
Jeśli przyjrzeć się metodologii, to okazuje się, że w niektórych rankingach 20% punktów jest przyznawane za liczbę laureatów nagrody Nobla wśród pracowników uczelni albo za liczbę absolwentów zatrudnionych na stanowiskach prezesów korporacji. Kolejne 10% może być wzięte za liczbę publikacji naukowych, których współautorem był obcokrajowiec. Albo za przychód, jaki uczelni uda się w danym roku wypracować. Albo za liczbę publikacji w "Nature" i "Science" - to wszystko są dosyć ciekawe czynniki, ale żaden z nich nie ma znaczenia dla studentów. Zaś z takich, które znaczenie mają, ale jest ono przecenione (np. 40% 'academic reputation' w najbardziej znanym rankingu QS) jest dosyć subiektywne i działa na korzyść uczelni anglosaskich, bo tam się publikuje wyłącznie po angielsku, więc wszyscy badacze świata mają do tego dostęp. Na uczelniach w innych krajach (i to również tych zachodnioeuropejskich, a nie tylko w Polsce i jej podobnych) publikuje się zarówno po angielsku jak i w języku narodowym, więc duża ilość całkiem dobrej roboty nie jest powszechnie na świecie znana (co przekłada się również na cytowania, kolejny element brany pod uwagę w rankingach), ale wciąż dokonywana przez naukowców światowej klasy, którzy tę wiedzę przekazują swoim studentom.
Dosyć istotną kwestią jest też spore rozdrobnienie polskich uczelni - w takiej Warszawie choćby mamy uniwersytet ogólny (UW), medyczny (WUM), techniczny (PW), rolniczy (SGGW) i ekonomiczny (SGH), gdzie w Stanach by po prostu zrobili jedną uczelnię, nazwali ją 'Warsaw University' i wszyscy by wiedzieli, że tam się robi dobrą naukę.
Oczywiście rankingi mówią też trochę prawdy - w Polsce jest zdecydowanie zaburzony stosunek nauczycieli akademickich do studentów, uczelnie są niedofinansowane, brakuje dostępu do najnowszych technologii, połowa naukowców zajmuje się w wolnym czasie chałturzeniem zamiast badaniami, a znaczna część ma studentów głęboko w dupie - ale to wszystko nie oznacza wcale, że skoro polski uniwersytet ma w rankingu odległe miejsce albo że nie ma go wcale, to znaczy że jest bezwartościowy a na losowo wybranej uczelni w UK czy US poziom kształcenia będzie 5x wyższy.
Zakładki