Cześć wszystkim! Podczas dwóch tygodni urlopu postanowiłem zacząć pisać :) W tym temacie chciałbym umieszczać coraz to nowsze wpisy z dalszymi losami głównego bohatera. Jeśli chodzi o pisanie to jestem totalny żółtodziób, także wytknięcie przeróżnych błędów w tekście mile widziane :P
A więc zapraszam do lektury!
Rozdział 1 // Zamrożony
- Minuta! Chłopaki! Czy jesteście pewni, że wszystko działa tak, jak należy!? Dorian! Spójrz no ostatni raz na ludzi ze swojej epoki, pożegnaj się z nami, hehe!
Rozglądam się nerwowo dookoła. Jeszcze tylko minuta, minuta, a potem mnie zamrożą. Wrota kapsuły zaczynają powoli opadać, wyraźnie czuję chłód w środku. – Dorian! Hej, nie śpij! Na to będziesz miał kuuupę czasu! Pożegnaj się z rodakami! – krzyczy do mnie jeden z informatyków, Bartek.
Nie chcę. Mam to gdzieś. W dupie za przeproszeniem. Gdyby nie to, że tonę w długach, wszyscy z bliskich już dawno umarli, w życiu bym się na to nie zgodził. Jednak jest jak jest, pragnę uciec od tego ponurego, smutnego świata, gdzie nie widzę żadnych perspektyw. Może w przyszłości, tam za 5000 lat ludzie mnie bardziej docenią i życie zmieni się także na lepsze? Wkrótce się przekonam.
- Kapsuła zamknięta, dwie warstwy zapieczętowane. Pamiętaj Dorian, wszystko tak, jak na szkoleniach! – słyszę głos profesora Kulczaka z głośników zamontowanych w środku. – Ku chwale naszej rasy! Jakieś ostatnie słowa towarzyszu?! - Ermm noo nie wiem... Dobranoc? – tylko tyle zdążyłem z siebie wydusić, zanim skończyło się odliczanie, a do mojego krwiobiegu poprzez kroplówkę dostała się spora ilość silnego środku nasennego.
Rozdział 1 // Żywi
- Pat, mowię ci, to nie ma sensu. Te kapsuły juz dawno pewnie zostały zniszczone albo ludzie, którzy zostali w nich uspani po prostu zmarli. Dlatego nasza zmiana jest do bani, siedzimy tu od dwóch godzin i nadal nic nie mamy. Jedyne co tu możesz znaleźć, to elektroniczną książkę z dawnych lat. – spojrzał na nią z aprobatą.
– Rafał! Dlaczego ty zawsze jesteś takim pesymistą? Czasami odnoszę wrażenie, że w ogóle ci nie zależy na uratowaniu rasy ludzkiej! – Pat wstała, po czym przeszła do drugiego korytarza, nie przestając skanować przeróżnych plików ze szklanych półek.
– Hej, to nie jest tak, zrozum, ja po prostu nie wierzę w to co mówią Badacze Wojska Polskiego... – Przerwał widząc groźny , znajomy błysk w jej błękitnych oczach. Wiedział, że posunął się za daleko. – Czyli co, twierdzisz, że teoria mojego ojca to jedna wielka bajka wyssana z palca?! A co ty na to, że Badacze z innych regionów planety twierdzą to samo? Jak to wytłumaczysz?! – Dziewczyna przestała nad sobą panować.
– Spokojnie, przecież wiesz, że nie miałem tego na myśli... – Zbliżył się do niej, złapał za rekę. – Możemy wrócić do badań? – Pokiwała głową. Zaczęli na nowo skanować elektroniczną bibliotekę w milczeniu.
– Rafał... Przepraszam... Wiesz jak to jest, kiedy ktoś z twoich bliskich ginie na twoich oczach przez Bestie... – Spojrzała na swojego towarzysza ze łzami w oczach. – Wiem, doskonale wiem jak to jest. Patrycja... – Odwrócił się. – Nie rozmawiajmy o tym dobrze? - Yhymm... Rafał? - Tak? - Przytul mnie proszę.
Czas jakby na chwilę się zatrzymał. Trwali tak w milczeniu dobre pół godziny. Słychać było tylko szum wiatru z głównego korytarza prowadzącego do wyjścia z jaskini. Było im tak dobrze...
- Mechy Badawcze 44, 45! Proszę się natychimast zgłosić do Centrum Badawczego, wysłać swoje koordynacje! Piąty stopień zawiadomienia, powtarzam, piąty! Priorytet! – Odskoczyli od siebie jak poparzeni. Biegiem ruszyli w stronę swoich Mechów – wielkich stalowych robotów, do złudzenia przypominających człowieka, ze sporą, szklaną kopułą umieszczoną od brzucha aż do głowy maszyny, służącą jako pokład sterowniczy dla ludzi. Gdy tylko dostali się do środka, połączyli się z Centrum.
– 44, 45 zgłaszają gotowość, odbiór. – Patrycja spojrzała nerwowo na Rafała ze swojego kokpitu. Po chwili usłyszeli odpowiedź.
– Przygotować dysk teleportujący, wysyłamy do was oddział Zmechanizowanych. Dwa piętra niżej od waszego aktualnego położenia zlokalizowaliśmy jedną z kapsuł. Powtarzam, to priorytet! Zostać na swoich pozycjach, bez odbioru! - Spojrzeli na siebie w tej samej chwili. Widział jej triumfujący wzrok.
– A nie mówiłam? – Uśmiechnęła się. – No już, ruchy! Przygotuj teleport, będzie ciekawie!
Rozdział 1 // Łowcy
Zbliżyli się do okręgu tak, jak im kazano. Każdy z prostym, drewnianym kosturem w dostojnej, zielonej szacie sięgającej do kostek, długiej ze złotymi, runicznymi wzorami. Każdy ze złotą obręczą na ogonie, na znak oddania świadomości Najwyższemu. Oprócz Akris, dowódczyni, która musiała wiedzieć co robić w danej sytuacji, jakie rozkazy wydawać dziesięcioosobowej drużynie tak, aby ich władca okazał swoje zadowolenie dla całego oddziału.
Usłyszeli głos w swoich umysłach.
‘’Wyczuliśmy ich, użyli teleportacji. Dzieci moje, nie możecie dopuścić do uratowania humanoida z kapsuły! Ziemska rasa już wie, że to ich jedyna nadzieja na wyleczenie się z naszego śmiertelnego wirusa...’’
Zapadła cisza. Wiedzieli jednak, co trzeba robić. Akris też, jedyna ze swoją własną świadomością, doskonale wiedziała, jak trudna misja ją czeka.
Ruszyli, bezszelestnie, jeden po drugim, wkraczając na taflę okręgu powoli zatapiali się w nim. Używając Mocy Umysłu zaczęli przenosić swoje ciała na Ziemię, gdzie została już nieliczna garstka ocalałych do wyeliminowania.
Zakładki