Reklama

Pokaż wyniki sondy: Na kogo zaglosujesz w wyborach?

Głosujący
464. Nie możesz głosować w tej ankiecie
  • Bronisław Komorowski

    28 6.03%
  • Andrzej Duda

    27 5.82%
  • Magdalena Ogórek

    28 6.03%
  • Janusz Korwin-Mikke

    239 51.51%
  • Paweł Kukiz

    61 13.15%
  • Adam Jarubas

    2 0.43%
  • Janusz Palikot

    4 0.86%
  • Marian Kowalski

    11 2.37%
  • Wanda Nowicka

    1 0.22%
  • Nie idę na wybory/Nie mam 18/Nie wiem

    53 11.42%
  • Anna Grodzka

    10 2.16%
Strona 22 z 81 PierwszaPierwsza ... 1220212223243272 ... OstatniaOstatnia
Pokazuje wyniki od 316 do 330 z 1204

Temat: Wybory prezydenckie 2015 - pierwsza tura

  1. #316
    Avatar ArkaSath
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Bydgoszcz
    Wiek
    30
    Posty
    2,029
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Porównywanie Polski do Korei południowej xD Kisne.

    Wy zdajecie sobie sprawę z tego, jaka tam jest mentalność prawda?
    Jak był kryzys finansowy w Korei, to telewizja i bank państwowy uruchomiły zbiórkę złota, żeby ratować finanse państwa.
    Ludzie ustawiali się w kolejkach, oddawali wszystkie swoje kosztowności, pamiątki rodzinnie.
    Po miesiącu złoto było drugie na liście towarów eksportowanych z Korei, a łączny zysk ze sprzedaży wyniósł 2mld dolców.
    Uświadomiono ludzi, że to co z importu jest "be" i zaczęli wspierać gospodarke kupując produkty krajowe i jeżdżąc tico.

    W Polsce, gdyby przyszło nagłe podwyższenie cen o 50% to pewnie 1/5 kraju by stwierdziła, że to pierdoli i wyjeżdża i że jebać rząd.

  2. #317
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    No tak: przecież to oczywiste, że Polacy nie mogą odnieść takiego sukcesu jak Koreańczycy, Irlandczycy, Amerykanie czy Singapurczycy bo są po prostu gorszym narodem, podludźmi, mają inną (gorszą) mentalność, itd, itd, itp

  3. Reklama
  4. #318
    Avatar wampiirr
    Data rejestracji
    2007
    Posty
    5,864
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj Szantymen napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    No tak: przecież to oczywiste, że Polacy nie mogą odnieść takiego sukcesu jak Koreańczycy, Irlandczycy, Amerykanie czy Singapurczycy bo są po prostu gorszym narodem, podludźmi, mają inną (gorszą) mentalność, itd, itd, itp
    Jeszcze jak im dać broń to się pozabijają, a jak zalegalizować narkotyki to zaćpają... ciągle ta sama gadka

  5. #319

    Data rejestracji
    2008
    Posty
    349
    Siła reputacji
    16

    Domyślny

    Ale co tu się dziwić, 40 lat rosyjskiej okupacji po wojnie zrobiło swoje. Mentalność została do dziś. Na szczęście to pokolenie powoli ustępuje miejsca młodym ludziom, więc może kiedyś będziemy normalnym, cywilizowanym krajem. Polecam popytać rodziców, babci czy dziadka na kogo będą głosować. Jak powiedzą na Komuchowskiego/Dudę to zapytać dlaczego. Ich reakcja wyrazi więcej niż tysiąc słów. Ludzie są tak ogłupieni, że aż mi się w to nie chce wierzyć. Popatrzcie jak sprawnie zamietli aferę podsłuchową pod dywan. Przecież to była kpina

  6. #320
    Avatar wampiirr
    Data rejestracji
    2007
    Posty
    5,864
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj PA!N napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Ale co tu się dziwić, 40 lat rosyjskiej okupacji po wojnie zrobiło swoje. Mentalność została do dziś. Na szczęście to pokolenie powoli ustępuje miejsca młodym ludziom, więc może kiedyś będziemy normalnym, cywilizowanym krajem. Polecam popytać rodziców, babci czy dziadka na kogo będą głosować. Jak powiedzą na Komuchowskiego/Dudę to zapytać dlaczego. Ich reakcja wyrazi więcej niż tysiąc słów. Ludzie są tak ogłupieni, że aż mi się w to nie chce wierzyć. Popatrzcie jak sprawnie zamietli aferę podsłuchową pod dywan. Przecież to była kpina
    ale wszędzie tak jest, cała Europa jest przesiąknięta propagandą komunistyczną, ale teraz to się mówi europejską... Ludzie w Polsce mniej więcej tacy jak wszędzie, tylko, że jak Niemiec zarabia 10k ojro to on ma czas, żeby pomyśleć o polityce itp, a Polak, który pracuje na 4 etaty lub ma 500zł emerytury to jest zajęty tylko tym, byle przeżyć miesiąca na miesiąc

  7. #321
    Avatar Penthagram
    Data rejestracji
    2005
    Położenie
    :eineżołoP
    Wiek
    32
    Posty
    704
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Cytuj Xamek napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Inwestycje finansowe nie tylko mają przekład na bezpośredni wzrost, ale wpływ na miękkie czynniki, jak choćby stopień zaufania do samego państwa.
    Może i tak, ale korelacji nie ma, a więc pomoc w ramach planu Marshalla (albo jej brak) nie tłumaczy dzisiejszego dobrobytu (albo biedy) współczesnych społeczeństw. Plan Marshalla mógł mieć pewien wpływ na rozwój gospodarek (również, ale niekoniecznie, negatywny - gwarantowana pomoc zagraniczna powoduje, że rządy odczuwają mniejszą konieczność przeprowadzania reform), ale nie był czynnikiem decydującym. Co było tym czynnikiem mówi nie historia, a teoria ekonomii.

    Korea południowa startowała z bardzo, bardzo, bardzo (bardzo) niskiego poziomu i de facto jedyne co miała do zaoferowania to tania siła robocza - i do tego w niebyt atrakcyjnym miejscu otoczonym przez agresywne państwa. Korea maiła pomysł na siebie i adekwatnie dążyła do tego celu i obecność Amerykanów tylko zapewniała bezpieczeństwo co sprawiało że państwo stawało się atrakcyjne dla inwestorów zagranicznych, którzy nie mieli co zrobić z technologią. Polska nie może zastosować takiego modelu w większości przypadków, ponieważ nie jesteśmy atrakcyjnym krajem pod względami ekonomicznymi i to nie tylko pod względem podatkowym, ponieważ akurat dla firm (w szczególności średnich i dużych) mamy relatywnie przychylny. Abstrahując od tego, że Polska w ogóle nie jest innowacyjna, a ilość pieniędzy na B+R jest śmiesznie mała. I nie mówię tutaj, że w Polsce nie da się robić biznesu (bo da się i to nawet z dużym sukcesem na rynkach zagranicznych), ale nie można już iść w kierunku przedsiębiorstw używających "pół darmo" pracowników.
    Jedno nie wynika z drugiego. Najpierw piszesz, że Korea zbudowała swój dobrobyt na inwestycjach zagranicznych, a potem, że Polska tak nie zrobi, bo nie jest innowacyjna. Korea też nie była. To inwestycje zagraniczne i współpraca biznesu z sektorem nauki czynią kraj innowacyjnym. To da się zrobić: niższe podatki przyciągną inwestorow, a komercjalizacja uniwersytetów i politechnik zmusi je do znalezienia innych źródeł finansowania: właśnie wśród inwestorów, którzy będą płacic za badania nad nowymi technologiami. Takimi, które mają praktyczne zastosowanie, bo tylko takie inwestorów interesują. Po drugie, wiadomo, że w Polsce płace są wyższe niż wtedy w Korei, bo w Polsce jest więcej kapitału na głowę pracownika niż wtedy było w Korei. To też normalne. Płace wynikają właśnie z tego. A więc skoro w innych państwach płace są wyższe, to znaczy, że mają tam więcej kapitału, a skoro tak, to i w Polsce można mieć go więcej. I znowu wracamy do sedna: do tego potrzeba (między innymi) niskich podatków.

    Dalej nie wiem, w jakim stopniu dyskusja nad systemem, polityką ekonomiczną czy podatkami ma wpływ na wyborcy prezydenckie. Prezydent nie ma faktycznie żadnego wpływu na żadną z tych dziedzin.
    Oczywiście, że ma, choćby dlatego, że może wetować projekty ustaw podnoszące podatki i zgłaszać projekty je obniżające. Ma też ogromne możliwości propagandowe.

  8. #322
    Avatar Xamek
    Data rejestracji
    2007
    Posty
    171
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Cytuj Penthagram napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Może i tak, ale korelacji nie ma, a więc pomoc w ramach planu Marshalla (albo jej brak) nie tłumaczy dzisiejszego dobrobytu (albo biedy) współczesnych społeczeństw. Plan Marshalla mógł mieć pewien wpływ na rozwój gospodarek (również, ale niekoniecznie, negatywny - gwarantowana pomoc zagraniczna powoduje, że rządy odczuwają mniejszą konieczność przeprowadzania reform), ale nie był czynnikiem decydującym. Co było tym czynnikiem mówi nie historia, a teoria ekonomii.


    Jedno nie wynika z drugiego. Najpierw piszesz, że Korea zbudowała swój dobrobyt na inwestycjach zagranicznych, a potem, że Polska tak nie zrobi, bo nie jest innowacyjna. Korea też nie była. To inwestycje zagraniczne i współpraca biznesu z sektorem nauki czynią kraj innowacyjnym. To da się zrobić: niższe podatki przyciągną inwestorow, a komercjalizacja uniwersytetów i politechnik zmusi je do znalezienia innych źródeł finansowania: właśnie wśród inwestorów, którzy będą płacic za badania nad nowymi technologiami. Takimi, które mają praktyczne zastosowanie, bo tylko takie inwestorów interesują. Po drugie, wiadomo, że w Polsce płace są wyższe niż wtedy w Korei, bo w Polsce jest więcej kapitału na głowę pracownika niż wtedy było w Korei. To też normalne. Płace wynikają właśnie z tego. A więc skoro w innych państwach płace są wyższe, to znaczy, że mają tam więcej kapitału, a skoro tak, to i w Polsce można mieć go więcej. I znowu wracamy do sedna: do tego potrzeba (między innymi) niskich podatków.


    Oczywiście, że ma, choćby dlatego, że może wetować projekty ustaw podnoszące podatki i zgłaszać projekty je obniżające. Ma też ogromne możliwości propagandowe.
    Bezpieczeństwo finansowe ma większe znaczenie niż hipotetyczna groźba braku reform. Z kolei inwestycje zagraniczne to najłatwiejsza z form pozyskania nowych technologii w kraju. Współpraca biznesu z sektorem nauki działa, ale w przypadku Polski tylko i wyłącznie na papierze - w książkach, ponieważ nawet jeśli podwoilibyśmy nasze wydatki na B+R z śmiesznego 0,9% PKB to i tak byłaby to dosłownie kropla w morzu pieniędzy wylewanych na technologie na całym świecie. Ale być może zwiódł cie mój skrót myślowy, że Polacy nie są innowacyjni, ponieważ są, tylko nie potrafią tego wykorzystać. Nasi naukowcy nie są biznesmenami, nawet nie mają podstawowej żyłki w tym temacie - z technologią nie jest tak jak w świecie teorii - mam najlepszą technologię bierzcie mnie i kupujcie wszyscy. Polacy wiedzą jak coś wynaleźć, ale nie mają bladego pojęcia co z tym fantem potem zrobić. Najlepszym sposobem jest nie wlanie pieniędzy w uniwersytety czy politechniki, ponieważ to będą stracone pieniądze, a zainwestowanie pieniędzy w wchłanialność technologii. No i drugie rozczarowanie sektor prywatny w Polsce nie chce inwestować w B+R. Z całości B+R w Polsce zaledwie 30% pochodzi z sektora prywatnego, 70% z funduszy publicznych. Natomiast co do komercjalizacji, nie wiem w jakim stopniu i w jakim celu, ale jeżeli na takiej zasadzie jak Stany Zjednoczone to raczej byłbym przeciwko. W jednym zdaniu powiedziałbym, że raczej korzystniejsze byłoby pójście, w zakresie szkolnictwa i szkolnictwa wyższego, drogą Finlandii, ale edukacja to temat na zupełnie inny, cóż temat, więc pozostawię go.
    Wracając do Korei - płace wynikają z ilości kapitału, czyli wynikałoby że płace są wysokie, ponieważ jest kapitał i jest kapitał, ponieważ płace są wysokie - kojarzy mi się nieco z dylematem jaja i kury. Co było pierwsze kapitał czy płace? Ja bym stawiał, że kapitał. Polska ścieżka relatywnie taniego rozwoju już się skończyła. Jak już wspomniałem sama obniżka podatków nic ci nie pomoże bez reformy systemowej - a w takim przypadku ma się dużo więcej problemów niż sama wysokość podatków, pomijając fakt, że nasze podatki i tak są relatywnie niskie. Abstrahując, nie widzę znacznej korelacji pomiędzy naszym wzrostem gospodarczym a podatkami. Nasze podatki pozostały na takim samym poziomie względem PKB od 2000 roku, a wzrost gospodarczy jest ogromny - to po co je obniżać. Ja jestem na racjonalizacją systemu podatkowego, na razie to co proponujesz to zmianę kilku liczb w źle działającym systemie.

    To nt. podatków. A wracając do prezydenta.
    Weto ustawodawcze to instytucja należąca w gestii prezydenta za pomocą której może oddać (nie odrzucić, co ważne) do ponownego głosowania do Sejmu (Senat pomijany). Jeżeli Sejm ponownie przegłosuje prezydent ma obowiązek podpisać ustawę. To druga z trzech możliwości. Trzecia to oddanie do kontroli do TK. Jeżeli TK uzna, że ustawa jest zgodna z prawem, prezydent ma obowiązek ją podpisać. Niezbyt dużo miejsca aby obalać system. Inicjatywa ustawodawcza? Jasne posiada ją, posiada ją także naród, a co z inicjatywą obywatelską robi się w Sejmie to już zdążyliśmy zobaczyć i to całkiem niedawno - jakoś system nie upadł i przypomnę, że 90% projektów ustaw pochodzi od Rady Ministrów, pozostałe 10% to Sejmowe Komisje, a marginalne osoby inicjatywę jak Senat, Prezydent czy obywatele to tak marginalna pozycja, że ciężko nawet mówić o jakiejkolwiek inicjatywie, dochodząc do sedna sprawy, ponieważ ani Parlament, ani Prezydent ani obywatele nie rządzą w kraju, a rząd, a konkretniej premier. To że Polski system jest z każdej strony obwarowany ryglem bezpieczeństwa to nie jest po to, aby Prezydent miał władzę, ale żeby ograniczyć premiera. Taka demokracja w iście polskim stylu - wszyscy mogą głosować, ale i tak znaczenie ma zdanie tylko jednej osoby - do utraty władzy, co w doświadczeniu Polski, zazwyczaj odbywa się w spektakularnych okolicznościach.
    To na tyle co do "realnej" władzy prezydenta. Co do możliwości propagandowych - tutaj się zgodzę jakieś tam są, w końcu ma osobną legitymację wyborczą. Zazwyczaj jest wykorzystywana jako mediator, zresztą dokładnie po to ten urząd został skonstruowany. Tyle, że z poważniejszych rzeczy na możliwościach propagandowych tutaj się kończy.
    Jeżeli chcesz poznać realny katalog prezydenckich możliwości to polecam art. 144 ust. 3 Konstytucji - przy czym należy pamiętać, że większość z tych (aż 30 czynności) wykonywanych samodzielnie jest ceremonialna i cała robota jest wykonywana za niego przez odpowiedni organ.
    Tak jak już wspomniałem, w praktyce w Polsce znaczenie ma rząd. Sejm, Senat, Prezydent właściwie nic nie robią - w tych instytucjach należy prosto siedzieć, ładnie wyglądać i opcjonalnie ładnie się wysławiać (preferowanie po polsku) no i ewentualnie działanie w formie rygla bezpieczeństwa raz na jakiś czas. (Oczywiście nie mówię tutaj o skrajnych przypadkach jak np. rządy mniejszościowe itd.)
    Prezydent nic nie znaczy (niemniej jednak nie chciałbym mieć JKM na prezydenta). Większe znaczenie mają nawet wybory samorządowe niż prezydenckie. Prezydent może najwyższej rzucać kłody pod nogi realnej władzy, w praktyce ma to zazwyczaj znaczenie polityczne nie społeczno-ekonomiczne. Dlatego najlepszy jest prezydent, które się nie angażuje i nie sprawia problemów, czyli taki, który sobie jest, a jak jakaś katastrofa to jedzie, potrzyma za rączkę i uświadomi, że cała Polska łączy się z nimi w 'bulu i nadzieji'.

    A z historycznej perspektywy słabość prezydenta RP możecie obwiniać Lecha Wałęsę. Parlamentarzyści tak bardzo się go bali, że zakładali iż wygra następne wybory, dlatego lewica przy przygotowaniu projektu konstytucji celowo osłabiła urząd prezydenta. Może kiedyś miał realne znaczenie jak istniały tzw. resorty prezydenckie (które były bagatela znaczące). Ale jak wygrał Kwaśniewski to raz było za późno aby odwracać zmiany, a dwa nawet woleli tak to zostawić aby prezydent był tylko mediatorem politycznym (mniejsze szansa na odwrócenie się od partii).

    Dużo pisania zaczyna być, więc uprzedzam, że mogę nie odpowiedzieć następnym razem :(.
    Ostatnio zmieniony przez Xamek : 03-04-2015, 09:01

  9. #323
    Avatar Penthagram
    Data rejestracji
    2005
    Położenie
    :eineżołoP
    Wiek
    32
    Posty
    704
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Cytuj Xamek napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Bezpieczeństwo finansowe ma większe znaczenie niż hipotetyczna groźba braku reform.
    Nie chodzi o hipotetyczną groźbę braku reform, chodzi o pewność, że w przypadku ich braku gospodarka będzie na tyle niewydolna, że większość ludzi będzie po prostu żyć w ubóstwie. Podczas II wojny światowej Niemcy i Rosjanie zajęli praktycznie całą Europę. Oznacza to, że w całej Europie wprowadzono socjalizm - albo w wersji mniej radykalnej (w niemieckiej strefie wpływów zachowano własność prywatną chociaż nominalnie...) albo w wersji bardziej radykalnej, w strefie wpływów radzieckich. W zasadzie jedynie Wielkiej Brytanii udało się uratować, ale i tam, tyle że z inicjatywy rządu brytyjskiego, silnie zetatyzowano gospodarkę ze względu na potrzeby produkcji wojennej. W normalnej sytuacji zaraz po wojnie te państwa musiały z powrotem liberalizować gospodarkę, by podnieść jej wydolność i nie skazać ludzi na biedę, która w socjalizmie jest nieunikniona. Z uwagi jednak na to, że państwa Europy zachodniej miały zagwarantowaną pomoc zagraniczną w postaci środków zapewnionych w ramach planu Marshalla, rządy tych państw mogły pozwolić sobie na opieszałość. W przypadku Wielkiej Brytanii dopiero w latach 80' zdecydowano się odejść od tego, co nazywano powojennym konsensusem, a więc w zasadzie statusem quo - gospodarką silnie zakrawającą na socjalizm. Taki stan rzeczy, do lat 80', był akceptowany przez obie partie władzy - laburzystów i konserwatystów.

    Z kolei inwestycje zagraniczne to najłatwiejsza z form pozyskania nowych technologii w kraju.
    Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy inwestycjami prywatnymi, a rządowymi programami pomocowymi. Ściśle rzecz biorąc, żaden wydatek państwowy nie jest nawet inwestycją. Inwestycja to wydatek mający na celu podniesienie produktywności czegoś, co w ocenie konsumentów na to zasługuje. Jedyną możliwością dowiedzenia się, co w konkretnych warunkach i przy kosztach, które należy ponieść, na to zasługuje, jest rachunek zysków i strat. Państwo nie jest instytucją komercyjną, nastawioną na zysk (w rynkowym sensie tego słowa), więc się tym nie kieruje. Nie twierdzę oczywiście, że nie powinno się takiej pomocy akceptować - jak to mówią, im więcej, tym lepiej. Nie można jednak z wyżej podanych powodów się tym zadowalać, bo jest to marnotrawstwo potencjału.

    Współpraca biznesu z sektorem nauki działa, ale w przypadku Polski tylko i wyłącznie na papierze - w książkach, ponieważ nawet jeśli podwoilibyśmy nasze wydatki na B+R z śmiesznego 0,9% PKB to i tak byłaby to dosłownie kropla w morzu pieniędzy wylewanych na technologie na całym świecie. (...)
    Nie rozumiesz. Nie chodzi o to, żeby zwiększać wydatki państwa. Jestem za tym, by obniżać podatki, a jak sam zauważyłeś - tylko hipokryta może mówić o obniżaniu podatków i zapominać o konieczności cięć. Ja nie jestem hipokrytą - uważam, że państwo nie powinno "inwestować" w badania. Dlatego napisałem o komercjalizacji uniwersytetów. Gdyby były prywatne i musiałyby szukać same źródeł finansowania, to nie miałyby wyboru i musiałyby zwrócić się do inwestorów z sektora prywatnego, którzy oczekiwaliby nowych technologii w zamian za pieniądze. Zyskałby na tym biznes, zyskałaby nauka, bo rozwijałyby się te dziedziny, które mają znaczenie. Z tych 0,9%, o których piszesz, że przeznacza się teraz, jakaś spora część idzie na granty w stylu "badania nad interpretacją wierszy Adama Mickiewicza"...

    Wracając do Korei - płace wynikają z ilości kapitału, czyli wynikałoby że płace są wysokie, ponieważ jest kapitał i jest kapitał, ponieważ płace są wysokie - kojarzy mi się nieco z dylematem jaja i kury.
    Nie. Nie ma paradoksu. To ilość kapitału przekłada się na wysokość płac, działa to w tę stronę. Im więcej zainwestowanego kapitału na pracownika, tym bardziej produktywna jest jego praca. Im bardziej produktywna jest jego praca, tym więcej dóbr jest w stanie wytworzyć w przeliczeniu na godzinę pracy. Nawet jeśli zarobki pozostają nominalnie na tym samym poziomie, to rosną zarobki realne. Im więcej jest dóbr na rynku, tym niższa jest ich cena.

    Jak już wspomniałem sama obniżka podatków nic ci nie pomoże bez reformy systemowej - a w takim przypadku ma się dużo więcej problemów niż sama wysokość podatków, pomijając fakt, że nasze podatki i tak są relatywnie niskie. Abstrahując, nie widzę znacznej korelacji pomiędzy naszym wzrostem gospodarczym a podatkami. Nasze podatki pozostały na takim samym poziomie względem PKB od 2000 roku, a wzrost gospodarczy jest ogromny - to po co je obniżać. Ja jestem na racjonalizacją systemu podatkowego, na razie to co proponujesz to zmianę kilku liczb w źle działającym systemie.
    W świetle tego, co napisałem wyżej, to, co Ty piszesz tutaj, jest niepoważne. Nie chodzi o samą redukcję podatków. To tylko jedna strona medalu. Drugą stroną jest jak największa deregulacja rynku i przekazanie mu jak największej liczby zadań, którymi teraz zajmuje się państwo. Nie da się wyobrazić sobie bardziej radykalnej wizji reform. A po drugie nie mamy ogromnego wzrostu gospodarczego. Ogromny wzrost gospodarczy mają azjatyckie tygrysy. Właśnie dlatego nazywają się tygrysami... Podobnie zresztą jak kiedyś Estonia, Litwa i Łotwa (tygrysy bałtyckie) czy Irlandia (celtycki...).

    Weto ustawodawcze to instytucja należąca w gestii prezydenta za pomocą której może oddać (nie odrzucić, co ważne) do ponownego głosowania do Sejmu (Senat pomijany). Jeżeli Sejm ponownie przegłosuje prezydent ma obowiązek podpisać ustawę.
    No i co w związku z tym? Szkopuł jest taki, że po zawetowaniu projektu przez prezydenta, potrzeba większości kwalifikowanej (której rządy w Polsce z reguły nie mają), by oddalić to weto, a nie bezwzględnej, która jest wymagana, by przekazać ustawę z sejmu do senatu. A więc prezydent jak najbardziej ma realny wpływ na legislację w Polsce.

    Jeżeli chcesz poznać realny katalog prezydenckich możliwości to polecam art. 144 ust. 3 Konstytucji - przy czym należy pamiętać, że większość z tych (aż 30 czynności) wykonywanych samodzielnie jest ceremonialna i cała robota jest wykonywana za niego przez odpowiedni organ.
    I właśnie dlatego ich nie wymieniłem, a ograniczyłem się do weta, za pomocą którego prezydent realnie oddziałuje na stanowienie prawa. Twój kontrargument, że w przypadku oddalenia weta prezydnt musi podpisać ustawę jest słaby, bo oddalenie weta nie jest tylko formalnością - nakłada na sejm wymóg zebrania większości kwalifikowanej 3/5, która nie byłaby potrzebna bez weta.
    Ostatnio zmieniony przez Penthagram : 03-04-2015, 13:49

  10. #324
    Avatar Xamek
    Data rejestracji
    2007
    Posty
    171
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Cytuj Penthagram napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Nie chodzi o hipotetyczną groźbę braku reform, chodzi o pewność, że w przypadku ich braku gospodarka będzie na tyle niewydolna, że większość ludzi będzie po prostu żyć w ubóstwie. Podczas II wojny światowej Niemcy i Rosjanie zajęli praktycznie całą Europę. Oznacza to, że w całej Europie wprowadzono socjalizm - albo w wersji mniej radykalnej (w niemieckiej strefie wpływów zachowano własność prywatną chociaż nominalnie...) albo w wersji bardziej radykalnej, w strefie wpływów radzieckich. W zasadzie jedynie Wielkiej Brytanii udało się uratować, ale i tam, tyle że z inicjatywy rządu brytyjskiego, silnie zetatyzowano gospodarkę ze względu na potrzeby produkcji wojennej. W normalnej sytuacji zaraz po wojnie te państwa musiały z powrotem liberalizować gospodarkę, by podnieść jej wydolność i nie skazać ludzi na biedę, która w socjalizmie jest nieunikniona. Z uwagi jednak na to, że państwa Europy zachodniej miały zagwarantowaną pomoc zagraniczną w postaci środków zapewnionych w ramach planu Marshalla, rządy tych państw mogły pozwolić sobie na opieszałość. W przypadku Wielkiej Brytanii dopiero w latach 80' zdecydowano się odejść od tego, co nazywano powojennym konsensusem, a więc w zasadzie statusem quo - gospodarką silnie zakrawającą na socjalizm. Taki stan rzeczy, do lat 80', był akceptowany przez obie partie władzy - laburzystów i konserwatystów.


    Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy inwestycjami prywatnymi, a rządowymi programami pomocowymi. Ściśle rzecz biorąc, żaden wydatek państwowy nie jest nawet inwestycją. Inwestycja to wydatek mający na celu podniesienie produktywności czegoś, co w ocenie konsumentów na to zasługuje. Jedyną możliwością dowiedzenia się, co w konkretnych warunkach i przy kosztach, które należy ponieść, na to zasługuje, jest rachunek zysków i strat. Państwo nie jest instytucją komercyjną, nastawioną na zysk (w rynkowym sensie tego słowa), więc się tym nie kieruje. Nie twierdzę oczywiście, że nie powinno się takiej pomocy akceptować - jak to mówią, im więcej, tym lepiej. Nie można jednak z wyżej podanych powodów się tym zadowalać, bo jest to marnotrawstwo potencjału.


    Nie rozumiesz. Nie chodzi o to, żeby zwiększać wydatki państwa. Jestem za tym, by obniżać podatki, a jak sam zauważyłeś - tylko hipokryta może mówić o obniżaniu podatków i zapominać o konieczności cięć. Ja nie jestem hipokrytą - uważam, że państwo nie powinno "inwestować" w badania. Dlatego napisałem o komercjalizacji uniwersytetów. Gdyby były prywatne i musiałyby szukać same źródeł finansowania, to nie miałyby wyboru i musiałyby zwrócić się do inwestorów z sektora prywatnego, którzy oczekiwaliby nowych technologii w zamian za pieniądze. Zyskałby na tym biznes, zyskałaby nauka, bo rozwijałyby się te dziedziny, które mają znaczenie. Z tych 0,9%, o których piszesz, że przeznacza się teraz, jakaś spora część idzie na granty w stylu "badania nad interpretacją wierszy Adama Mickiewicza"...


    Nie. Nie ma paradoksu. To ilość kapitału przekłada się na wysokość płac, działa to w tę stronę. Im więcej zainwestowanego kapitału na pracownika, tym bardziej produktywna jest jego praca. Im bardziej produktywna jest jego praca, tym więcej dóbr jest w stanie wytworzyć w przeliczeniu na godzinę pracy. Nawet jeśli zarobki pozostają nominalnie na tym samym poziomie, to rosną zarobki realne. Im więcej jest dóbr na rynku, tym niższa jest ich cena.


    W świetle tego, co napisałem wyżej, to, co Ty piszesz tutaj, jest niepoważne. Nie chodzi o samą redukcję podatków. To tylko jedna strona medalu. Drugą stroną jest jak największa deregulacja rynku i przekazanie mu jak największej liczby zadań, którymi teraz zajmuje się państwo. Nie da się wyobrazić sobie bardziej radykalnej wizji reform. A po drugie nie mamy ogromnego wzrostu gospodarczego. Ogromny wzrost gospodarczy mają azjatyckie tygrysy. Właśnie dlatego nazywają się tygrysami... Podobnie zresztą jak kiedyś Estonia, Litwa i Łotwa (tygrysy bałtyckie) czy Irlandia (celtycki...).


    No i co w związku z tym? Szkopuł jest taki, że po zawetowaniu projektu przez prezydenta, potrzeba większości kwalifikowanej (której rządy w Polsce z reguły nie mają), by oddalić to weto, a nie bezwzględnej, która jest wymagana, by przekazać ustawę z sejmu do senatu. A więc prezydent jak najbardziej ma realny wpływ na legislację w Polsce.


    I właśnie dlatego ich nie wymieniłem, a ograniczyłem się do weta, za pomocą którego prezydent realnie oddziałuje na stanowienie prawa. Twój kontrargument, że w przypadku oddalenia weta prezydnt musi podpisać ustawę jest słaby, bo oddalenie weta nie jest tylko formalnością - nakłada na sejm wymóg zebrania większości kwalifikowanej 3/5, która nie byłaby potrzebna bez weta.
    No dobra, to od początku.
    Nie twierdzę, że brak refom jest generalnie negatywny, ale twierdzenie że dodatkowe fundusze zawsze prowadzą do braku reform jest fałszywe. Brak reform to czynnik ludzki, nie możesz rozpatrywać jej tylko w kategorii uzależnionej od dodatkowych funduszy zagranicznych, ponieważ w takim układzie oznaczałoby to, że państwa biedne są skazane na sukces bez dodatkowych zapomóg finansowych. Nigdzie nie twierdzę, że dodatkowe fundusze są kluczowe dla osiągnięcia sukcesu, ale zdecydowanie pomagają go osiągnąć i dają możliwość skrócenia czasu. Oczywiście nigdzie nie jest powiedziane, że sypanie pieniędzmi na lewo i prawo ma zbawienne skutki co widać, choćby w krajach trzeciego świata, gdzie już dekady temu zorientowaliśmy się, że dodatkowe środki finansowe nijak pomagają tym państwom. Z drugiej strony w perspektywie Polski, ja uważam, że dodatkowe środki finansowe z UE w znacznym stopniu pomogły, a i bez nich mogę sobie rękę uciąć i tak nikt nie przeprowadzałby reform strukturalnych. Świat nie działa na zasadzie czerni i bieli, a szarości.
    Co do inwestycji nie mam zamiaru spierać się o semantykę słowa „inwestycja”. Po drugie, właśnie zgadzam się, że w tym zakresie zwiększenie finansowania jest bezcelowe, tzn. finansowania innowacyjności, a nie finansowania wchłanialności innowacji w gospodarkę. Więc, żadnego inwestowania w badania. Jak już pisałem wcześniej, nie wiem w jakim zakresie i w jakim stopniu zależy ci na komercjalizacji uniwersytetów (co jest tematem na odrębną dyskusję), więc nie mogę stwierdzić, czy w mojej ocenie byłoby to korzystne czy nie. Mogę stwierdzić, że obecne sytuacja uniwerków jest z deka poroniona.
    Nie neguję prawdziwości, iż płace wynikają z kapitału i kwadratury koła tego mechanizmu, ale raczej przedstawienia jego początku. Korea startowała z niskimi płacami, ponieważ nie było kapitału. Przyszedł kapitał (uwarunkowany niskimi płacami), i stworzył po czasie wyższe płace, i zaczęła się kwadratura koła. W Polsce w jaki sposób chcesz ściągnąć dodatkowy kapitał, kiedy płace już są relatywnie wysokie (przypomnę, że ludzie rozszarpią na strzępy jak im zaczniesz grzebać w finansach), pomijając niższe podatki, ponieważ jak już oboje staramy się przedstawić, nie da się tego uzyskać bez radykalnych reform, które żadna władza w Polsce nie będzie wstanie przeprowadzić. A po drugie w 2000 roku PKB Polski wynosiło 171,7 mld USD a teraz 525,9 mld USD, co daje wzrost o ok. 306% wzrostu w ciągu ostatnich piętnastu lat. Przypomnę, że podatki w ciągu ostatniej dekady w stosunku do PKB w ogóle się nie zmieniły, więc dlaczego mielibyśmy je obniżać. Ja jestem za racjonalizacją systemu podatkowego i zmianą jego regresywności na progresywność, ale faktycznie dochody do budżetu by się nie zmieniły (zakładam, nigdy stosownych przeliczeń nie widziałem, ani nie robiłem).
    Korea po kryzysie finansowym w Azji wyszła z 561 mld USD PKB a teraz ma 1,3 bln USD, teoretycznie w ciągu ostatnich 15 lat rozwijaliśmy się szybciej niż Korea Południowa. Polska nie stoi na złym poziomie w kwestii ogólnie pojętego rozwoju. Kraje postkomunistyczne średnio rozwijały się w tempie od 300 do 500% w ciągu ostatnich 15 lat. Może nie idziemy najoptymalniejszą ścieżka, ale gadanie na zasadzie „wywróćmy cały system do góry nogi i zobaczymy co będzie dalej”, jest trochę niepoważne. Abstrahując od faktu, że porównując dwa pastwa trzeba mieć na względzie dziesiątki różnych czynników, co także jest tematem na osobną dyskusję.
    Dobra to kwestia gospodarcza. Teraz polityczna.
    Jasne przy weto ustawodawczym potrzebna jest większość kwalifikowana, ale problem jest w tym że Sejm takiej nie ma w przypadku zwykłych ustaw. Może nie będzie większości kwalifikowalnej w przypadku in vitra, 6-latków czy jakiejś innej bzdury, ale jak zaczniesz bliżej grzebać w systemie finansowym państwa, mogę ci gwarantować, że posłowie nagle się skonsolidują. To jest dosłownie skrajny przypadek i nie widzieliśmy nigdy większości kwalifikowanej, ponieważ nikt nie chciał obalać systemu, ale jak już kogoś przed TS postawić to nagle 3/5 rączek w górę. Ten system jest nie po to, aby prezydent mógł kontrolować Sejm, ale żeby Sejm mógł zatrzymać premiera poprzez prezydenta. Mechanizm, że gdy premier fanatyk dorwie się do władzy nie będzie mógł zmieniać systemu bez prezydenta. Nie daje to żadnej realnej władzy legislacyjnej dla prezydenta. Daj mu taką możliwość inicjatywa, ale żeby to zniwelować wystarczy co do zasady zwykła większość. Prezydent jest dosłownie furtką bezpieczeństwa, nie faktyczną władzą. Dobra, żeby nie było - prezydent ma pewne możliwości do realnego wpływu na państwo, ale nie jako osobna część władzy ale jako kooperant (i do tego nie prowodyr). Samoistnie prezydent absolutnie nic nie może zrobić, więc nawet jeżeli wyboru wyga ktoś o abstrakcyjne skrajnych poglądach, jak np. JKM to i tak bez poparcia premiera nie będzie mógł absolutnie nic zrobić. W drugą stronę jest to utrudnione, ale nie niemożliwe do osiągnięcia.

    Dobra, tym razem ostatni raz odpowiadam, ponieważ zajmuje to za dużo czasu już. Deja vu, mam wrażenie że dyskusje z tobą zawsze kończą się rozprawkami.
    Ostatnio zmieniony przez Xamek : 04-04-2015, 11:22

  11. #325
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny


  12. #326

    Data rejestracji
    2014
    Posty
    804
    Siła reputacji
    10

    Domyślny

    wklei ktos jakis obrazek albo powie mi jaki plan ma korwin mikke?

    i po chuj ludzie chca glosowac na komorowskiego jezeli to jest taki pajac?

  13. #327

    Data rejestracji
    2014
    Posty
    498
    Siła reputacji
    11

    Domyślny

    Dlaczego? Bo mainstramowe media mu sprzyjają, obejrzy jeden z drugim telewizję i wie na kogo głosować. Zobaczy te pseudo sondaże gdzie Komorwski ma 40%+ poparcia to zagłosuje, bo potem wstyd na urodzinach u ciotki się przyznać, że głosowało się na kogoś innego

  14. #328
    Avatar Tasmann
    Data rejestracji
    2007
    Posty
    1,131
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Cytuj killabeez napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    wklei ktos jakis obrazek albo powie mi jaki plan ma korwin mikke?
    http://s21.postimg.org/8rimfi66f/JKMvs_Komorowski.png

    To tak po krótce.

  15. #329
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Cytuj killabeez napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    wklei ktos jakis obrazek albo powie mi jaki plan ma korwin mikke?

    i po chuj ludzie chca glosowac na komorowskiego jezeli to jest taki pajac?
    Załącznik 332011

  16. #330
    Avatar Rikimaru Uh
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Częstochowa.
    Posty
    1,039
    Siła reputacji
    16

    Domyślny

    Cytuj Tasmann napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    O Boże, jakie gówno. Udowodnij mi że Komorowski miał powiązania z WSI i slużbami rosyjskimi. :)
    I chcę tu konkrety, a nie wywiady z koniami. / nie popieram ani jednego ani drugiego, dla jasnosci.
    Reszty nawet mi się czytać nie chciało. :)

    Rozwiń temat, udowodnij to może kiedyś zmienię zdanie na temat korwinowców.
    Ostatnio zmieniony przez Rikimaru Uh : 04-04-2015, 22:27

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Odpowiedzi: 32
    Ostatni post: 20-11-2020, 19:13
  2. Wybory prezydenckie 2020 - II tura
    Przez Nextpro w dziale Aktualności
    Odpowiedzi: 598
    Ostatni post: 16-07-2020, 11:52
  3. Wybory parlamentarne - jesień 2015.
    Przez KokoDzambo w dziale O wszystkim i o niczym
    Odpowiedzi: 1248
    Ostatni post: 03-11-2015, 13:21
  4. Wybory prezydenckie 2015 - druga tura
    Przez alien w dziale O wszystkim i o niczym
    Odpowiedzi: 877
    Ostatni post: 02-06-2015, 18:29
  5. Wybory 2011
    Przez Deep w dziale O wszystkim i o niczym
    Odpowiedzi: 2741
    Ostatni post: 16-10-2011, 16:51

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •