Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 5 z 5

Temat: [Opowiadanie] Cztery godziny

  1. #1
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny [Opowiadanie] Cztery godziny

    Kontynuacja Trzech warunków

    W porozumieniu z Moderatorem - w ramach współpracy działu literackiego z blogerami - wstawiać będę tu jedynie odnośniki do rozdziałów, które znajdują się na moim blogu z opowiadaniami.
    Pierwszy rozdział wrzucam w całości, by Was ewentualnie zaciekawić. Kolejne rozdziały będą się pojawiały w formie 2-3 akapitów oraz linka do pełnego tekstu. Jeśli ktoś zechce skomentować, to bardzo chętnie przeczytam Wasze opinie na forum (napędzajcie dział postami :D), ale jeśli chcecie, to również możecie komentować na blogu (tam też napędzajcie ruch :D).

    Powierzchowny opis fabuły
          Na orbicie Krieg Drei rozegrał się dramat - zwykła walka treningowa przerodziła się w śmiertelny pojedynek. John za wszelką cenę chce wykryć przyczynę tego wydarzenia, a dodatkowo zostanie obarczonym ważnym dla przebiegu wojny zadaniem na obcej planecie.
          Cztery godziny to kolejne po Trzech warunkach opowiadanie science-fiction z elementami szpiegowskiej intrygi, wojny i super mocy. W tej części wydarzenia skupiają się na dwóch planetach odległych od Ziemi, na których jednak rządzą dobrze znane nam nacje - Rosjanie oraz Amerykanie. W drugiej części trylogii poznamy nowych bohaterów, pojawi się postać kobieca, która trochę namiesza w planach Johna.
    __________________

    Rozdział pierwszy
          Na Krieg Drei rządziło amerykańskie wojsko. Planeta o powierzchni trzy razy mniejszej niż Ziemia była zamieszkana jedynie na obszarze o wielkości małego miasteczka we wschodniej Polsce, który w całości należał do armii. Mieściło się tam bowiem lotnisko, kilka baraków mieszkalnych, dwa niewielkie budynki dla mniej ważnych dowódców oraz wreszcie wielki gmach tajnych służb. Pomiędzy nimi ulokowano dzielnicę dla zesłańców, którzy byli niewygodni na błękitnym globie. Potęga Krieg Drei tkwiła jednak w rozbudowanej sieci tuneli i bunkrów, których plany były pilnie strzeżone, a dostęp do nich miały tylko trzy osoby na miejscu i dwie na Ziemi.
          Codziennie w bazie wojskowej pracowało kilka tysięcy osób, stacjonowało kilkaset nowoczesnych, międzyplanetarnych szturmowców i mieszkało blisko tysiąc cywilów. Do podziemi schodziło najwyżej dziesięć procent mieszkańców. Niektóre pomieszczenia przeznaczone były tylko dla oczu garstki wybranych doradców, a istniały takie, w których bywał wyłącznie Wódz.
          Tak zwali go mieszkańcy, póki – ich zdaniem – nie oszalał. Alatho Adler był zwierzchnikiem sił zbrojnych i czymś na kształt imperatora Krieg Drei. Po ataku na swojego syna jego pozycja zmalała, a w oczach żołnierzy rósł nie mniej doświadczony major Konstanty Orłow, na Ziemi uznany za zmarłego. Adler był człowiekiem nad wyraz spokojnym i przewidującym skutki swoich poczynań. Planował zawsze na zimno, nigdy nie robiąc niczego pod wpływem emocji czy chwilowych zachcianek. Raz popełnił ten błąd, choć wolał go wymazać z pamięci. Zaatakował własnego syna, któremu chciał przekazać władzę.
          W kilkanaście dni po ataku Alatho wciąż nie odzyskał zaufania, mimo iż został oczyszczony z zarzutów. Dobrowolnie poddał się jednak karze ograniczenia swobody ruchu, co oznaczało przypięcie stalowymi pasami do zdalnie sterowanego fotela. Ponieważ Adler na co dzień obcował jedynie z garstką ludzi, przy czym nigdy nie pozwalano mu spędzać czasu w samotności, każdy z nich posiadał klucz do natychmiastowej neutralizacji mobilnego więzienia. Umożliwiało to Adlerowi dowodzenie oraz zapewniało przynajmniej minimalne bezpieczeństwo.
          Nie udało się jednak uniknąć głosów, że Alatho jest szpiegiem, choć do końca nie ustalono, po czyjej stronie stoi. John, Dave, Gardran oraz Orłow wierzą, iż atak na syna był jedynie niegroźnym incydentem.
          Niezręczna sytuacja, jaka zapanowała w dowództwie Krieg Drei, osłabiła obronność planety, a wróg, sprytnie wykorzystując dezinformację, przystąpił do ofensywy.

          Główna hala podziemnego centrum dowodzenia była okrągła, na cięciwie z jednej strony wyrastały wielkie monitory, po których obu stronach ziały prostokątne dziury bez drzwi. Za telebimem znajdowało się dodatkowe pomieszczenie dla technika obsługującego wszelkie przewody, nagłośnienia i tym podobne informatyczne sprawy. W centrum hali ustawiono spory, prostokątny stół ze szklanym blatem, który był jednocześnie wysokiej rozdzielczości dotykowym wyświetlaczem. Nad nim znajdował się projektor trójwymiarowy do prezentacji hologramów. Przy stole ustawiono dziesięć bogato zdobionych, dębowych krzeseł, z czego zajętych było pięć.
          John Adler, Amerykanin wplątany w międzynarodowy, a nawet międzyplanetarny konflikt, siedział i bawił się plastikowym patyczkiem. Rysował nieprzyzwoite kształty, by rozładować napięcie, a potem, niby przez przypadek, puszczał obraz na główny telebim. Podczas jednej z takich zabaw oświetlenie w hali zmieniło barwę z ciepłej bieli na ostrą czerwień. Inteligentny stół przeszedł w stan taktyczny, wyświetlając każdemu plan podziemi, ikonę szybkiego dostępu do sieci ewakuacyjnej, symboliczną mapę nieba uwzględniającą pozycje przyjacielskich i wrogich statków, a także obecne rozkazy i sugerowane rozwiązania, z których nikt nigdy nie korzystał. Nietypową sytuację zasygnalizowała już sama zmiana scenerii, ale Alatho z przyzwyczajenia puścił obraz na wielki ekran, by mogli sporządzać notatki.
          – Co jest nie tak? – Pierwszy odważył się zapytać Dave. – Nie widać czerwonych.
          Na mapie nieba poruszało się kilkanaście zielonych i niebieskich symboli. Kwadraty oznaczały statki transportowe, kółka reprezentowały statki zaopatrzeniowe, a trójkąty – bojowe. Nie było jednak oprócz nich żadnego czerwonego piktogramu, który oznaczałby wrogą maszynę.
          – Czy ktoś rozumie, co tu się dzieje? – spytał wreszcie dowódca.
          Dwa zielone trójkąty latały, zdałoby się, synchronicznie, sprawiając wrażenie zabawy w kotka i myszkę. Tak też faktycznie było, gdyż dwóch pilotów przeprowadzało symulację powietrznej bitwy jeden na jednego. Wszystko odbywało się wzorowo i zgodnie z planem, gdy nieoczekiwanie w pomieszczeniu zaświeciły się kolejne czerwone diody.
          – Co, do licha… – zaklął Orłow, jednocześnie gestem przywołując do siebie Johna. – Spójrz na to swoim młodym okiem. Co ci to przypomina?
          – Cholera, to wygląda mi na przegrzanie rdzenia.
          – Właśnie! Taka informacja, a tak słabo wyeksponowana! Szlag by trafił projektanta tego bezużytecznego stołu! – Orłow kopnął ustrojstwo, po czym zwrócił się do dowódcy: – Alatho, sytuacja jest poważna.
          – Widzę – przerwał. – Poczekajmy chwilę.
          Zielone trójkąty żywo przesuwały się po ekranie, jak gdyby piloci w ogóle nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia, a przecież dane pochodziły z ich komputerów pokładowych. Czyżby błąd transmisji? Uciekinier lawirował między wirtualnymi statkami cywilnymi (na ekranie na niebiesko), a myśliwy skutecznie go doganiał, zbliżając się na odległość zasięgu działka. Wtem w pomieszczeniu zrobiło się całkowicie ciemno, nie licząc nikłego blasku bijącego z czarnego wyświetlacza.
          – Co jest! Co, co, co?! – wściekał się Alatho. – Orłow, melduj.
          – Ustaliliśmy, że na pokładzie uciekiniera temperatura wyświetla się w normie. Nasze maszyny wskazują jedynie pięć procent poniżej wartości maksymalnej. Al, musimy ogłosić alarm, on może wybuchnąć, a wtedy…
          – Wtedy mielibyśmy tutaj mały atomowy deszcz – dokończył zwinnie John. – Majorze, co się stanie, jeśli on powróci na powierzchnię i trochę ostygnie?
          – Pozwól najpierw, że wyprowadzę cię z błędu. Otóż stopiony rdzeń sieje spustoszenie jedynie w przestrzeni, gdzie pozostanie już na zawsze. Nie spadnie na Krieg Drei, ale będzie niebezpieczny dla wszelakich naszych latających maszyn. A jeśli jednak powróci i ostygnie… to będzie najlepszy z możliwych scenariuszy. Jeszcze gorszy od wybuchu w przestrzeni oczywiście jest powrót i wybuch w bazie.
          – Dość tych wykładów. – Stary Adler wziął do ręki słuchawkę interkomu. – Przysłać tu Magnusa Blacka.
          – A ten tu czego? – zapytał John z nutką ciekawości w głosie.
          – Porozmawiam z nim na osobności, nie martw się, nawet tu nie wejdzie. Tymczasem wydać rozkaz powrotu obu pilotom. Najpierw uszkodzony. W przypadku wybuchu na lądowisku wprowadzić procedurę awaryjną numer P4X022.
          Orłow z Johnem spojrzeli na niego z niedowierzaniem. Oznaczało to, że w razie ewentualnej katastrofy drugi pilot nie miał prawa wylądować, nawet pod groźbą otwarcia do niego ognia. Stosowano takie praktyki jedynie w przypadku podejrzenia sabotażu. Nikt nie chciał, by w bazie pojawił się szpieg, a do tej pory przynajmniej Orłow nie dopuszczał takiej możliwości.
          – Czyli jednak – mruknął John.
          – Hę? – zdziwił się major. – Podejrzewałeś sabotaż?
          – Nie, ale krążą słuchy, że ktoś szpieguje. Miałem nadzieję, że to plotki.
          W hali zapadła grobowa cisza. Nikt nie wiedział, co w takiej sytuacji począć. Zgromadzeni ludzie bezradnie wpatrywali się w słupki danych, wykresy i symboliczne zielone trójkąty. Piloci wciąż kontynuowali trening, zapewne – w wyniku sabotażu – nie wiedząc o awarii. Na szczęście do kontroli naziemnej dane idą innym kanałem, niż na wyświetlacz pilota, czego szpieg najwidoczniej nie potrafił uniknąć. W końcu, gdy temperatura rdzenia przekroczyła dozwolone maksimum, w hali rozszalały się brzęczyki i oświetlenie. Pilot zdecydował się na kontakt głosowy, co było surowo zabronione w stanie wojny:
          – Kontrola, tu Golem Dwa. Melduję niepokojąco wysoką temperaturę w kokpicie.
          – Golem Dwa, podaj odczyt z komputera pokładowego – niemal krzyknął Dave.
          – Temperatura w normie, choć pod górną kreską.
          – Faktyczna temperatura rdzenia wynosi sto pięć procent normy. Dowódca zarządził bezwarunkowy powrót do bazy! Procedura P4X022. Powtarzam: procedura P4X022!
          – Zero, dwa, dwa, przyjąłem. Zaraz… – Pilot był wyraźnie skonsternowany. – Sabotaż?!
          – Zgadza się.
          Pilot zakończył rozmowę i zaczął wyraźnie oddalać się od goniącego go kolegi. Po krótkiej ucieczce zawrócił szerokim łukiem, by przygotować się do prostopadłego wejścia w atmosferę planety. Drugi pojazd wykonał dokładnie ten sam manewr, póki nie spostrzegł, że coś jest nie tak. Dave zdecydował się rozpocząć procedurę:
          – Golem Jeden, tu kontrola. Masz zakaz lądowania. Powtarzam: zakaz lądowania. Pozostań w przestrzeni.
          Ten jednak, nie robiąc sobie nic z tego, wciąż gonił za Golemem Dwa, nie do końca pojmując niebezpieczeństwo. Przyszarżował i niemal przydzwonił w tył uciekającej maszyny, gdy ta nagle ostro odbiła na lewe skrzydło. Lecąc w przechyle, pojazd stopniowo wytracał prędkość, zdając się jedynie na łaskę grawitacji. Pilot wiedział, co robi. Rozgryzł plan, ale było już za późno. Golem Jeden zawrócił i ponownie ustawił się na jednej linii z Golemem Dwa, tym razem w większej odległości. Przymierzył dokładnie i spod skrzydła wypełzła długa tuba napędzana zwykłym paliwem rakietowym. Pocisk pognał przed siebie, szukając celu.
          – Co to? – zdziwił się John. – Płaski czerwony kształt na radarze.
          Wszystkie oczy w hali zwróciły się nagle na wielki ekran. Nikt nie miał wątpliwości.
          – Jasny gwint, on chce go zabić!
          – Golem Jeden, rozbrój tę rakietę, natychmiast! – darł się Dave. – Powtarzam: natychmiastowe rozbrojenie!
          – Co tu się dzieje? Nieprzyjaciel tak blisko nas? Kim są ci piloci? – grzmiał Alatho.
          – Ten z roztopionego to niejaki Vailo Keem, a o jedynce brak informacji – odparł szybko major. – Podejrzewam, że to ktoś z sił specjalnych, kto może poderwać pojazd bez zezwoleń.
          – Matko jedyna, żeby to nie byli Rosjanie! Cóż ten chłopak zawinił?!
          Vailo Keem spostrzegł pocisk na swoim pokładowym radarze. Z nadzieją na uratowanie życia próbował zmylić goniącą go stalową tubę szybkimi manewrami na boki, jednak nie wiedział, że nie ma szans. Napastnik dobrze wiedział, co robi, wystrzeliwując czułą na ciepło głowicę samonaprowadzającą. Nie był to bynajmniej pocisk nuklearny, ale z pewnością uśmierciłby niewinnego człowieka.
          Alatho milczał, patrząc cały czas to na Orłowa, to na Dave’a, omijając Johna. Atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem. W końcu do centrum dowodzenia wpadł Magnus Black.
          – Co, do… – wykrztusił Alatho. – Jak tu wlazłeś? Co tu się, u licha, dzieje?!
          – Ty mi to powiedz, Al – rzekł Czarny. – Przełącz telebim na kamery z transporterów TZ-1, TZ-2 i TB-1. Powinny wystarczyć do obserwacji tego wydarzenia…
    __________________

    Rozdział drugi
          Ogromne wyświetlacze w centrum dowodzenia ukazywały mrożącą krew w żyłach scenę. Szerokokątne kamery transporterów nieustannie wysyłały obraz na żywo z wydarzeń w przestrzeni kosmicznej należącej do Krieg Drei. Niewielkich rozmiarów statek szturmowy klasy Mango, który przypominał bardziej latające skrzydło, niż pojazd bojowy, z trudem manewrował to w lewo, to w prawo, uciekając przed śmiercionośnym pociskiem. Przy tak ostrych zwrotach na pilota działały ogromne przeciążenia i nie wiadomo było, czy ten wciąż jeszcze żył, gdy w końcu oberwał w ogon. Komory tlenowe rozszczelniły się w wyniku uderzenia, tworząc wielką kulę ognia, która zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Mango zmienił się w kupę odłamków, poskręcane aluminium wirowało w próżni niczym bączek, roztrzaskane w drzazgi włókno szklane pędziło w przestrzeń jak pociski napędzane falą uderzeniową. Całość była wielce niebezpieczna dla pojazdów przebywających na orbicie Krieg Drei, ale także na powierzchni planety – ciężki silnik, choć nadtopiony, cudem nie ucierpiał w wypadku i powoli wytracał swą energię, z wolna zbliżając się ku atmosferze globu. Nie minęło dużo czasu, a zupełnie zmienił się w kulę parującego, płonącego płynu, która przegrywała z bezlitosną siłą grawitacji planety.
          Widok na monitorze nie pozostawiał złudzeń – pilota mogła uratować jedynie katapultacja, a tej nikt nie zauważył. Zgoła inaczej sytuacja wyglądała z powierzchni planety, skąd tragiczny finał rutynowych ćwiczeń oglądało wielu zwykłych żołnierzy odciągniętych od służby widokiem, jak sądzili, meteorytu.
    Link do pełnego rozdziału: http://sciencefantasia.blogspot.com/...zia-drugi.html
    Ostatnio zmieniony przez Elite Box : 29-03-2014, 16:33
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  2. #2
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Rozdział trzeci
          Szczęki im opadły, gdy zamaskowany pilot ujawnił swoją zaskakującą tożsamość. Lekko brązowawa skóra połyskiwała tysiącami perlistych kropelek potu, dłuższe włosy opadały swobodnie na ramiona, podkreślając owal twarzy, z której sterczał nieco przyduży nos. Wygląd Gardrana zmienił się nieznacznie, choć dwóch Amerykanów z przekonaniem rozpoznało swojego przyjaciela, co tym bardziej ich zszokowało. Orłow odwrócił wzrok, udając, że zajmuje się czymś ważnym. Jedynie Alatho wydawał się niewzruszony całym zajściem i podchodził do sytuacji z zapasem zrozumienia i akceptacji. Skinął głową na krzesło i kazał Gardranowi usiąść, a Magnus miał zaczekać na zewnątrz. Gdy już opuścił centrum dowodzenia, rozpętało się piekło.
          – Coś ty, do cholery, sobie myślał? – krzyczał. – O co tu chodzi?
          – Szefie, ja… – nie dokończył, bo do hali wpadło pięciu żandarmów w pełnym uzbrojeniu.
          Na głowach mieli czarne kaski z włókna szklanego z ruchomą przesłoną na oczy. Po bokach namalowano czerwono-żółte płomienie przypominające emblemat Policji Wojskowej. Długie, ciemne płaszcze, przewiązane w pasie czerwoną szarfą, wzmocnione były stalową siatką. W urękawiczonych dłoniach żandarmi trzymali oburącz krótkie konwencjonalne karabinki, a w kaburach noszonych na plecach znajdowała się broń najnowszej generacji, której specyfikacja była tajna. Jeden z mężczyzn powalił Gardrana kopniakiem, następnie kilku z nich wykręciło mu ramiona za plecy, gdzie przewiązali je stalowym ściskiem.
    Link do pełnego rozdziału: http://sciencefantasia.blogspot.com/...ia-trzeci.html
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  3. Reklama
  4. #3
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Hej :) Tydzień temu byłem zajęty organizacją konferencji IT na mojej uczelni, więc nie mogłem pisać i publikować. Ale jak najbardziej rozdziały pojawiać się będą regularnie w piątki :) Zapraszam.

    Rozdział czwarty
          Znikąd pojawiło się trzech sanitariuszy ubranych w swoje białe fartuchy z czerwonym logo służby medycznej. Żaden z nich nie miał więcej niż dwadzieścia parę lat, choć ich twarze zdradzały, że przeżyli wiele trudnych chwil w życiu. Zmarszczki uwydatniały się, gdy byli w stresie, próbowali bowiem podtrzymać Gardrana przy życiu. Jeden z medyków mruknął coś do swojego radia, a na sali natychmiast pojawiło się kolejnych dwóch, którzy nieśli składane, aluminiowe nosze. Metal połyskiwał, ładnie wypolerowany, w zimnym świetle reflektorów, co Johnowi przypominało nieco klimat panujący w kostnicy. Śmierć wisiała w powietrzu, ogarniała swoimi mackami zniechęconych sanitariuszy i beznadziejnie rannego Gardrana, którego oczy zmętniały i straciły swój naturalny blask. John pochylił się nad przyjacielem, nie czuł oddechu, pulsu, ciepła żyjącego, pracującego organizmu. Gardran zgasł.
          – Nic z tego – oznajmił Adler sanitariuszom.
    Link do pełnego rozdziału: http://sciencefantasia.blogspot.com/...a-czwarty.html
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  5. #4
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Zapraszam na kolejny rozdział :)

    Rozdział piąty
          Z miejsca, w którym jeszcze przed momentem stał budynek cywilny, buchnął wielki ognisty obłok, osmalając ocalałe gmachy. Jasność żaru wypełniła okolicę i zgasła, pozwalając czarnym chmurom opleść okoliczne bloki i hangary. Ułamek sekundy potem najbliższym otoczeniem katastrofy zawładnął ogłuszający huk szybko rozchodzący się we wszystkich kierunkach. Towarzyszyła mu energia, która przesuwała stojące na drogach pojazdy, burzyła co słabsze konstrukcje i łamała anteny transmisyjne. Gdy pierwsza chmura pyłu, szczątków i opiłków przerzedziła się, zza niej zaczęły prześwitywać ostre jak brzytwa kształty wrogiej maszyny. Jedno ze skrzydeł, wygięte od temperatury i siły zderzenia, sterczało głęboko wbite w ziemię tuż za budynkiem. Nos maszyny niknął gdzieś w czeluściach gruzowiska, docierając do betonowych szkieletów podziemnych korytarzy. Wyżej położone przejścia zostały zasypane, a wielu ludzi straciło w ten sposób znakomitą drogę ucieczki. Płaty poskręcanej stali z drugiego skrzydła wyrzuciło gdzieś daleko, jakby niosła je jakaś niewidzialna siła. Podobnie statecznik maszyny, który, ułamany w połowie, wylądował na dachu pobliskiego hangaru.
          Pracownicy z górnych pięter odczuli potężny wstrząs. Z szaf pospadały książki, segregatory i liczne dzienniki; z biurek komputery, drukarki i inne elektroniczne sprzęty. Ludzie obijali się o siebie, o ściany i podłogę. W pierwszej chwili nikt nie mówił o ofiarach.
    Link do pełnego rozdziału: http://sciencefantasia.blogspot.com/...zia-piaty.html
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  6. #5
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Jakiś taki lipny mi wyszedł ten rozdział, ale zapraszam :) Wkraczamy w najważniejszą akcję.

    Rozdział szósty
          Krieg Drei była planetą podobną do Ziemi. Choć przeważały tereny głównie skaliste i pyliste, nie zabrakło na niej miejsca dla bujnych traw, kwiatów oraz krzewów. Tych ostatnich było najmniej, a drzew nie widywano tu wcale. Wielkie połacie skalnych pustkowi zamieszkiwane były przez rdzennych mieszkańców, którzy mieli w zwyczaju osiedlać się daleko od terenów zielonych. Na własną rękę uprawiali w przydomowych ogródkach gatunki traw, które mogły służyć jako pożywienie. Zwierząt prawie wcale nie było. Na kwiatach przysiadały owady, które z jakiegoś powodu mieszkańcy omijali szerokim łukiem. Między listkami krzewów dało się znaleźć ślimaka, biedronkę czy nieznane ludzkości nowe gatunki organizmów żywych. Mieszkańcy Krieg Drei zjedliby wszystko, co pozytywnie wpłynęłoby na ich zdrowie.
          Byli oni podobni do ludzi. Z zewnątrz do złudzenia przypominali nasz gatunek, choć od razu rzucały się w oczy wyraźne różnice. Ich zęby były równe i spiczaste, a oczy schowane nieco głębiej w czaszce. Poruszali się na dwóch długich, w stosunku do reszty ciała, nogach, co pozwalało im rozwijać w biegu niesamowite prędkości oraz skakać nieprawdopodobnie wysoko. Chodzili nago. Dymorfizm płciowy nie istniał, toteż nie wstydzili się siebie nawzajem. Nie posiadali też organów, które na Ziemi wypadałoby zakryć listkiem.
    Link do pełnego rozdziału: http://sciencefantasia.blogspot.com/...ia-szosty.html

    ______
    Rozdział siódmy już na początku lipca.
    Ostatnio zmieniony przez Elite Box : 25-06-2014, 13:40
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Odpowiedzi: 31
    Ostatni post: 29-08-2014, 23:35
  2. Cztery Pory Strachu, Etap Wiosenny - Głosowanie
    Przez Nebula w dziale Artyści
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post: 01-07-2014, 17:28
  3. Pacc na godziny?
    Przez Anglik w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 13
    Ostatni post: 13-05-2010, 20:39
  4. [8.1] pacc runa na godziny
    Przez tamasuki w dziale Strefa developerska
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post: 17-04-2010, 00:25
  5. Dom - moje cztery kąty
    Przez konto usunięte w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 129
    Ostatni post: 02-11-2007, 11:40

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •