Potrzebuję porady.
Jakiś czas temu (1-2 miesiące temu) dostałem wezwanie, żeby stawić się w Urzędzie Skarbowym w celu przeprowaczenia kontroli podatkowej. Miałem przynieść wszystkie PITy jakie otrzymałem od pracodawców oraz PIT, który ja wypełniałem. Zaniosłem i myślałem, że wszystko odbędzie się na miejscu. Babka powiedziała, że nie ma czasu i będzie mnie wzywać - powiedziałem, że nie będę co chwila brał urlopu z pracy, żeby na ich widzimisie przyjeżdżać, kiedy im się to podoba. Babka powiedziała, że będzie dzwonić i mnie informować. Minęły jakieś 2 tygodnie bez odzewu, więc zadzwoniłem. I tak kilka razy babka tłumaczyła, że nie ma czego się bać, ale nie ma czasu, idzie na urlop, ma inne obowiązki i do tej pory nie zajęła się tą sprawą. Przed chwilą dzwoniłem i znowu mi powiedziała, że maksymalnie do poniedziałku da mi znać. No to, kurwa, stwierdziłem, że miarka się przebrała. Nie znam się na tym, więc nie wchodziłem z nią w żadne dyskusje, bo i tak by mnie zbyła urzędową gadką.
Teraz pytanie - czy oni mają prawo tak długo tym się zajmować? Co więcej, dopiero po wyjściu z US zorientowałem się, że nie dostałem żadnego pokwitowania o mojej wizycie, o tym że zostałem takie dokumenty jak PITy.
Co zrobić? HELP!
@
Venzet ; @
darkan ;
PS. Na 99,9% jestem pewny, że rozliczyłem wszystko i poprawnie.
Zakładki