To i ja podzielę się swoim skromnym doświadczeniem jeżeli chodzi o pracę :)
Pracuję sezonowo (początek czerwca - koniec sierpnia) w kiosku. Właściwie jest to mały sklepik z chemią, prasą i fajkami, towaru jest strasznie dużo, co gorsza trzeba znać cenę każdego towaru i co gdzie jest, bo nie ma czytniku kodów tylko ewentualnie nalepki na produkty (pierwsze dwa tygodnie to istny kosmos, nie ogarniałam zbytnio ale miałam pomoc). Praca polega oczywiście na sprzedawaniu wszystkiego, z rana przychodzi się do pracy to trzeba przyjąć gazety - dostaje się stos gazet, spis ile powinno być, wszystko należy wyliczyć i ewentualne braki dopisać. Wbrew pozorom takie gazety w cholerę czasu potrafią zająć, tymbardziej, że część z nich ma osobno dodatki (z 3 gazet muszę zrobić jedną) i czasami zabiera to godzinę, żeby też ze starymi zmienić. Potem przyjeżdża towar, ale to na szczęście sama sobie wybieram ile czego chcę, dlatego wiem na co się przygotować. Jest to właściwie hurtownia, która ma dodatkowo swoich 6 kiosków na półwyspie helskim (tak, jest w cholerę ludzi, dlatego trzeba ogarniać tak, aby nie było kolejek). Codziennie też mam spis osób, które chcą, żeby im odkładać gazety. To też trzeba posortować, gorzej jak ktoś nie przyjdzie po swoją gazetę do końca dnia i nie wiadomo co z nią zrobić ;d czy dać do zwrotu czy nie. Właśnie mamy na koniec dnia zwrot gazet codziennych + jakieś miesięczniki, tygodniki, programy, krzyżówki, czasami wychodzi i po 200 zwrotów za jeden dzień, zależy od tego ile wyślą. Z tym też trzeba się połapać, bo kolporter czasami tylko pisze "Krz. Z. Kr. IV" i co jakiś czas trzeba się domyślać o co tak naprawdę chodzi ;d. Mamy kiosk otwarty codziennie 7-19, w niedzielę 10-19. Pracuję po 7 godzin, w niedzielę po 5. Generalnie robota jest w porządku, gdyby nie fakt, że muszę sporo dojechać (25km) co przy obecnych korkach i natężeniu pociągów nie jest do końca komfortowe. W lipcu na uczeniu się zrobiłam 110h, zapłacili mi za 115h licząc 10zł/h chociaż dopiero po tym, jak opierdzieliłam szefa dostałam wypłatę (inni dostali 5 lipca, ja jakoś 13...). Umowa oczywiście zlecenie, ale część zwrotu dostanę. Na lipiec i sierpień dostajemy 4,5% od obrotu, który w sezonie wychodzi od 45000 do 63000 no i mnie wyszły nadgodziny, dlatego w lipcu zarobiłam 2k na siedzeniu i wciskaniu ludziom opalanek ;d. Właściwie trzeba tu mieć gadane, bo skoro dostaję % od obrotu, to z każdego sprzedanego produktu coś mam. Fajna praca na wakacje, nie ma zapierdzielania aż takiego jeżeli ogarnia się wszystko i potrafi się wciskać ludziom towar, manipulacja dobra rzecz ;d
Zakładki