Aureos napisał
Tak w ogóle to kto sprawuje ustawodawczą i wykonawczą władzę(+polityka zagraniczna, wewnętrzna itp.) w King's Landing i całym Westeros jeśli król nic nie może i tylko chodzi i płacze, a fanatycy to sekta bez organizacji, uprawnień i infrastruktury do rządzenia czymkolwiek na dłuższą metę? Bo mała rada na tą chwilę nie istnieje? Tzn. niby ma swój skład ale się rozjechali + nie pokazują ich w serialu.
W Siedmiu Królestwach nie ma trójpodziału władzy, system jest z grubsza podobny do wczesnego angielskiego feudalizmu, gdzie cała władza wywodzi się od króla (on jako jedyny może tworzyć prawo, wykonywać je i rozstrzygać spory), ale ze względu na duży teren i ograniczoną mobilność oraz komunikację, uprawnia najważniejszych lordów (czyli przywódców poszczególnych tzw. "siedmiu królestw" - Martellów, Tyrrellów, Lannisterów, Baratheonów, Greyjoyów, Boltonów (w miejsce Starków), Freyów (w miejsce Tullych) i Arrynów) do działania w jego imieniu. Jednocześnie system nie jest jeszcze zbiurokratyzowany i prawdopodobnie nie ma zbyt wielu ustaw czy rozporządzeń, dlatego prawo wynika głównie ze zwyczaju i mądrości lokalnego lorda - stosuje się do jego zaleceń, a jeśli jest jakaś niejasność czy konflikt, to się do niego idzie, żeby go rozstrzygnął.
Odnośnie ostatecznego rozwiązania kwestii wróblowskiej
- oni wcale nie są uzurpatorami, nie roszczą sobie prawa do Żelaznego Tronu czy tytułu królewskiego, tylko reprezentują inną, boską władzę. Zwróć uwagę, że podczas koronacji Tommena, to Wielki Septon nakłada mu na głowę koronę i ogłasza władcą, tym samym dając niejako ludziom do zrozumienia, że król rządzi z woli bogów, a zatem musi rządzić w zgodzie z ich prawami, a więc prawa boskie są ważniejsze od praw ludzkich - do prostych ludzi taka argumentacja dociera (do niektórych "nieprostych" również), a armie składają się właśnie z prostych ludzi - więc to nie tylko mieszkańcy miasta czy generalnie Westeros mogą być oburzeni, ale też armia może nie chcieć wykonać takiego rozkazu, lub wykonać go niechętnie. Bez wątpienia Lannisterowie taki konflikt zbrojny by wygrali, rodzi się jednak pytanie czy to nie byłby początek końca ich władzy - a z całą pewnością taka rzeź dałaby innym rodom argument do wypowiedzenia posłuszeństwa królowi.
Warto tutaj powtórzyć to, o czym wcześniej pisał alien - co innego zaatakować San Marino, a co innego Watykan, mimo że siły zbrojne obu krajów są podobne. Albo przywołać znany z historii spór cesarza Henryka IV z papieżem Grzegorzem VII, gdy doszło do sytuacji, w której papież rzucił na cesarza ekskomunikę i ogłosił, że cesarz już nie jest cesarzem, co zwolniło wszystkich jego lenników z przysięgi i doprowadziło do odnowienia rebelii.
Generalnie konflikt świecko-duchowy w społeczeństwie religijnym nigdy nie jest prosty do rozwiązania - ogromnym błędem, co do którego wszyscy się zgadzają, było samo pozwolenie fanatykom na noszenie broni. Drugim błędem było pozwolenie im na egzekwowanie ich boskich praw - z czasem ich pozycja się umocniła, poparcie społeczne wzrosło - gdyby był na miejscu ktoś, kto mógłby uderzyć na nich od razu, sytuacja prawdopodobnie rozwiązałaby się dosyć gładko - ale w tym momencie konflikt eskalował do takich rozmiarów, że jego rozwiązanie wymaga ogromnej ostrożności.
Zakładki