Załącznik 318946Wyszlo slabo.
czas netto: 1:43,
tydzien temu zrobilem na treningu 15km w 1:31 i nie bylem wogole zmeczony, a w sobote - katastrofa xD
Nie mialem zakwasow, stopa nie bolala - pod tym wzgledem super. Poltorej godziny przed biegiem zoreintowalme sie, ze nic nie jadlem, wiec na szybko skombinowalme batona z platkow owsianych i czekolady i banana. Troche malo, ale lepsze to niz biec na czczo.
5 minut przed startem ktos mi powiedzial, ze mam zly numer startowy. Okazalo sie, ze z tego stresu wzialem numer startowy (oraz chip) na polmaraton. Juz wlasciwie wrocilem do domu, ale przy wyjsciu zaczepilem hostessy i powiedzialy zebym biegl mimo wsyztsko. "Tylko jest jeden problem - do startu masz prawie kilometr, a ostatnai fala rusza za 4 minuty"
No to pobieglem. Bardzo szybko. Okazalo sie ze ostatnia fala startujacych byla podzielona na pare mniejszych i zdazylem jeszcze odpoczac.
Pierwsze 3-4km to byl slalom miedzy b. wolnymi biegaczami. W okolicach 10km czulem sie juz zmeczony. Mniej wiecej na 12-13km padlem. Przeszedlem do marszu. Zaczely sie gory i mieszalem trucht z chodem. Pobieglem dopiero ostatni kilometr.
Zrrzygnowany patrze na czas - 1:43. Jak to mozliwe? Przeciez ostatnie kilometry robilem w zolwym tempie... spodziewalem sie 1:50+
Planowalem pierwsze km pobiec w okolicach 6:00, a pozniej zejsc na 5:50-5:40.
Zerkam na miedzyczasy:
1km: 5:12
2km: 5:20
3km: 5:40
4km: 5:42
padlem na 13km - 9:52
No to wszystko jasne :) Poczatek byl o wieeeele za szybki. Poniosl mnie tlum. Bylem pewny ze biegne okolo 5:55.
Nastepnym razem (za miesiac) bede madrzejszy :) DObrze ze pobieglem te 10 mil przed polmaratonem, bo gdybym wystrzelil tak na 21km to wrocilbym na tarczy
EDIT: Dodam jeszcze ze mam zakwasy na chyba kazdej mozliwej czesci ciala :)
za 4 tygodnie wracam - silniejszy!
EDIT2:
A tak wygladalem na mecie - dziewczyna na samym koncu podrzucila mi wlasciwy numer startowy, zebym odebral koszulke i inne nagrody
Zakładki